Dyrektor szpitala im. Żeromskiego: Jesteśmy jedną z najlepszych placówek w tej części Polski [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski

– Szpital powstawał wraz z tworzeniem Nowej Huty. Zmiana jego wizerunku zarówno w zakresie infrastruktury jak i przede wszystkim w świadomości mieszkańców była konieczna. Może nieskromnie, ale uważam, że udało się tego dokonać – mówi Jerzy Friediger, dyrektor szpitala im. Żeromskiego.

Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Polska służba zdrowia jest dobrze zarządzana?

Dr n.med. Jerzy Friediger, dyrektor szpitala im. Żeromskiego: Zarządzana jest w dramatyczny sposób. Na podstawie wieloletniego doświadczenia mogę powiedzieć, że wrogami dla rządzących ochroną zdrowia są szpitale publiczne, zwłaszcza powiatowe, na których spoczywają największe obowiązki zabezpieczenia potrzeb mieszkańców w zakresie zdrowotnym. Z drugiej strony nie znajduje to żadnego odzwierciedlenia w finansach. Chirurgia ogólna czy położnictwo są fatalnie finansowane. Na drugim biegunie finansowym znajdują się szpitale, których właścicielami są resorty czy uczelnie, a także placówki jednoprofilowe, szczególnie te prywatne.

To co takiego powinno poprawić się w podejściu do szpitali powiatowych?

Przede wszystkim należy na poważnie podejść do sprawy finansowania. Nie da się funkcjonować, kiedy otrzymywane pieniądze nie wystarczają nawet na pokrycie kosztów. Nie są to tylko moje obserwacje jako wieloletniego praktyka, ale obiektywne wyliczenia Związku Powiatów Polskich. Proponowane wyceny świadczeń nie uwzględniają coraz większej dysproporcji pomiędzy poziomem finansowania a drastycznie rosnącymi kosztami funkcjonowania powiatowych placówek. Równocześnie mamy narzucone normy zatrudnienia i widełki płacowe, obowiązujące tylko w szpitalach publicznych, których nie jesteśmy w obecnym stanie spełnić.

Mówi Pan o zmianach wynagrodzeń personelu pielęgniarskiego?

Pielęgniarki oczekiwałyby zarobków jakie zostały określone w rozporządzeniu ministra zdrowia, ale nie według wykształcenia wymaganego na danym stanowisku, a posiadanego wykształcenia. Szpitale nie są w stanie spełnić tych warunków, a placówki, które podejmują się tego zadania, zadłużają się w sposób geometryczny.

Nie da się niczego zrobić w takiej sytuacji?

Potrzebne jest urealnienie wyceny świadczeń medycznych. Lwia część przychodów szpitali zużywana jest na płace personelu.

Wspomniał Pan wcześniej o niedofinansowaniu położnictwa...

Do każdego porodu w naszym szpitalu dopłacamy ok. dwa tysiące złotych. To niech sobie pan wyobrazi, jak szybko mogą przyrastać długi szpitali. Jednak nie rozkładamy rąk, tylko musimy sobie radzić w tych trudnych warunkach, ale to wymaga przeróżnych działań.

Szpital „odżył już” po epidemii koronawirusa?

To był wyjątkowo ciężki okres. Personel nie miał szans, aby w kombinezonach wytrzymać osiem godzin pracy, więc musieliśmy mieć na każdej zmianie podwójną obsadę. W najgorszej sytuacji były szpitale, które musiały zapewnić całodobową gotowość. Nas kosztuje utrzymanie sali operacyjnej, intensywnej terapii, bloku operacyjnego, rentgena – to są koszty, które w żaden sposób nie są regulowane. Dlaczego w wielu szpitalach zamknięto oddziały zakaźne? Przed epidemią stały głównie puste, a kiedy z pomieszczeń nie korzystają pacjenci – wtedy NFZ nie przelewa nawet złotówki.

Co przez lata zarządzania udało się zmienić w „Żeromskim”?

Bardzo wiele, przede wszystkim opinię o szpitalu. Nie udałoby się tego zrobić bez znakomitej załogi szpitala. Jest to kadra na najwyższym poziomie, znakomicie przygotowana do pracy: fachowo i etycznie. Opinia o szpitalu jest coraz lepsza, a świadczy o tym przede wszystkim liczba pacjentów, którzy chcą tu być leczeni. Jesteśmy jedną z najlepszych placówek medycznych w tej części Polski. Ze szpitala powiatowego potrafiliśmy zrobić, mimo dużych mankamentów lokalowych, nowoczesną placówkę. Z inną załogą nie udałoby się tego osiągnąć.

Poprawiły się warunki lokalowe?

Nie chcę mówić, że wyremontowaliśmy ogromną część szpitala, bo to były głębokie modernizacje. Nie dałoby się tego zrobić bez osobistego zaangażowania pana prezydenta Jacka Majchrowskiego, bo to dzięki jego decyzji mieliśmy środki budżetowe, aby móc prowadzić szereg inwestycji. Nie zmarnowaliśmy również okazji, aby skutecznie sięgać po środki zewnętrze – w głównej mierze po fundusze europejskie. W ostatnich latach przebudowaliśmy oddziały: zakaźne, dermatologii, ginekologii i położnictwa tworząc tam dodatkową salę operacyjną. Udało się przedłużyć skrzydło, w którym mieszczą się oddziały neurologii oraz drugi oddział wewnętrzny. W zdecydowanie lepszych warunkach możemy leczyć najmłodszych pacjentów w przebudowanym oddziale pediatrycznym i chirurgii dzieci. Można tych inwestycji wymieniać jeszcze cały szereg, poczynając od modernizacji apteki, przez stworzenie sali operacyjnej dla laryngologii, kończąc na przekształceniu kuchni i pralni na potrzeby poradni dermatologicznej i archiwum szpitalnego.

Szpital powstawał wraz z tworzeniem Nowej Huty. Zmiana jego wizerunku zarówno w zakresie infrastruktury jak i przede wszystkim w świadomości mieszkańców była konieczna. Może nieskromnie, ale uważam, że udało się tego dokonać. W tych czasach średni pobyt pacjentów wynosił nawet dziesięć dni, dziś ten czas został zdecydowanie skrócony. Nie możemy stać w miejscu, nadal musimy przebudowywać placówkę. W innym przypadku – co często możemy obserwować w innych powiatowych szpitalach – sale będą stały puste, a na koncie będzie w dramatyczny sposób ubywać pieniędzy.

Szpital uporał się z zadłużeniem?

W momencie, kiedy obejmowałem stanowisko dyrektora szpitala, czyli pod koniec 2016 roku, zadłużenie placówki wynosiło 66 mln złotych, a dziś mamy ponad 53 mln złotych. Jednak należności wymagalne udało się zredukować do zera z 12 mln złotych.

Co z modernizacją Szpitalnego Oddziału Ratunkowego?

Tego nie da się zmodernizować. Obecne pomieszczenia są dalece niewystarczające dla zgłaszających się pacjentów, lekarzy oraz koniecznego sprzętu. Nie mam w tej chwili ze względów lokalowych możliwości zwiększenia obsady lekarskiej, aby skrócić czas oczekiwania i usprawnić udzielanie świadczeń. Potrzebujemy wybudowania – prawdopodobnie ze wsparciem zewnętrznych funduszy – nowych pomieszczeń. Projekt jest już gotowy, będziemy starać się o pozwolenie na budowę.

Ma Pan pomysł, jak placówka powinna odpowiadać na wyzwania starzejącego się społeczeństwa?

Oczywiście, że mamy. Przy szpitalu znajduje się duży wolny teren, który można byłoby wykorzystać do wybudowania zakładu opiekuńczo-leczniczego wraz z niezbędnymi poradniami. Tutaj już mam pewien plan, jak pozyskać niezbędne na to fundusze spoza budżetu miasta. Przedsięwzięcie to może kosztować nawet 70 mln złotych. Przed nami nowa perspektywa budżetu unijnego, gdzie przewidziano znaczne środki na ochronę zdrowia i politykę senioralną. Planujemy skorzystać z tych środków i jest to kolejne wyzwanie dla szpitala.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Nowa Huta