Kryspinów w Krakowie? Nie ma mowy. Powodów jest kilka

Węzeł Tyniecki fot. Sebastian Dudek/LoveKraków.pl

Kilkadziesiąt hektarów po jednej i po drugiej stronie odcinka autostrady A4 między węzłami Tynieckim a Balickim stało się kością niezgody pomiędzy radnym Łukaszem Wantuchem a władzami gminy Liszki, do których teren należy. Na początku wójt Paweł Miś nie chciał tłumaczyć, dlaczego nie jest zainteresowany oddaniem terenów miastu. W rozmowie z LoveKraków.pl opowiada o swoich motywacjach.

Obszar o którym mowa, należy administracyjnie do wsi Kryspinów w gminie Liszki. Jest tak, gdyż swego czasu przed budową stopnia wodnego „Kościuszko” Wisła płynęła zupełnie inaczej, tworząc naturalną granicę. Pod koniec lat '90. to się zmieniło. Obecnie te kilkadziesiąt hektarów jest po „krakowskiej” stronie Wisły. Krakowscy politycy chcieliby włączyć ten obszar do Krakowa, a motywują swoje działania tym, iż gmina nic tam nie robi, a potrzebne jest stworzenie tam trasy dla rolkarzy czy rowerzystów. Na to zdecydowanie nie zgodzili się zarówno radni lisieccy, jak i wójt.

„Kąty zawszy były kryspinowskie”

Patrząc na mapę poniżej z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego można zauważyć, że obszar na lewo od A4 (patrząc w stronę Balic) został przeznaczony pod działalność usługową. Teren jest w rękach jednego właściciela i został przygotowany pod inwestycję.

To mógł być jeden z argumentów, który zadecydował, że gmina nie zamierza się pozbyć tego obszaru. Jak wiadomo, wszelka działalność inwestycyjna równa się większe przychody do budżetu gminy, w której przedsiębiorstwo funkcjonuje. Co się tam znajdzie?

– Rzeczy okołotransportowe, ogólnie mówiąc logistyka – mówi Paweł Miś. – Trzeba jednak dodać, że inwestor chce również tam stworzyć miejsce na sport i rekreację, aby otoczenie współgrało z OSiR „Kolna”. Jednak zmiany granic niekoniecznie wiążą się z tym tematem – dodaje wójt Liszek.

Zbigniew Blecha, właściciel działki mówi, że jeśli się uda, powstanie tam baza spedycyjna. – Na razie jednak czekamy na decyzję środowiskową. Mieliśmy kilka pomysł jak ten teren zagospodarować  i teraz realizujemy ten. Obecnie działka jest wydzierżawiona rolnikowi – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl przedsiębiorca.

Atrakcyjny teren

Na „spornym” terenie żyje około 50 osób. Jak mówi Miś, żadna z nich nie wyraziła chęci „zamieszkania” w Krakowie. – I nie chodzi tylko o kwestie związane z wymianą dokumentów i innymi formalnościami – twierdzi wójt.

Miś nie ukrywa, że te tereny są bardzo atrakcyjne dla gminy. – Myślimy o nich przyszłościowo i chcielibyśmy coś fajnego tam zrobić, zaktywizować je – deklaruje. Do wójta nie przemawia argument, że Liszki nie włożyły tam żadnych środków.

– To, że nie ma tam trasy dla rolkarzy czy rowerzystów, nie oznacza, że jej nie będzie. Na początek jednak chcemy uruchomić przeprawę promową między Piekarami a Tyńcem przy klasztorze benedyktynów. W związku z tym, że pojawi się duże zapotrzebowanie na taką trasę, bo przecież celem promu jest wygenerowanie większego ruchu turystycznego, my tę drogę tam zrobimy – zapewnia Paweł Miś.

Wójt uważa, że tereny te mają ogromny potencjał. – Prom to klucz do sukcesu. Już mamy sygnały, że są inwestorzy, którzy chcieliby tam zrobić coś niezwykłego, biznes okołoturystyczny mógłby się tam naprawdę ładnie rozwijać – dodaje.

Kiedy prom?

Przeprawa pieszo-rowerowa przez Wisłę będzie realizowana z pieniędzy pochodzących z małopolskiego budżetu obywatelskiego. Liszki, a raczej lisiecka spółka komunalna, będzie operatorem promu. – Chcielibyśmy uruchomić go w czerwcu. Natomiast nie chce niczego deklarować, bo sprawy formalne mogą się przedłużyć. Sprzęt już zamówiliśmy. Mamy przygotować nabrzeże i sprawić, aby miejsce to było w 100 % bezpieczne. Bez tej pewności nic nie ruszy – mówi wójt Paweł Miś.

News will be here