Monstrualna zdobycz pod Wawelem. „Smok Wawelski” w Wiśle

fot. Kamil Walicki

– Ryba złamała wędkę, ale wciąż była na haku i obracała łódkę! Paweł zaczął nagrywać, a ja targałem się z potężną rybą na środku Wisły, w centrum Krakowa – relacjonuje wydarzenia z połowu ponad 2-metrowego suma Kamil Walicki.

Dwójka wędkarzy kilka dni temu o godzinie piątej rano umówiła się nad Wisłą. Po zwodowaniu łódki i zamontowaniu wędkarskiej elektroniki ruszyli na wodę.

Przez 3,5 godziny łowcy nie mieli nawet jednego brania. Kilka chwil później jednak szczęście się do nich uśmiechnęło. – Sum powoli dzióbał za końce rosówek, próbując ściągnąć je z zestawu. Po kilku delikatnych skubnięciach poczułem mocniejsze szarpnięcie, więc zamalowałem rybie w nocha z całych sił. Mocarny kij wygiął się w tzw. chińskie osiem, ryba strzeliła w plecionkę ogonem i próbując odpłynąć, zaczęła obracać łódkę. Z mojej winy ryba złamała wędkę, ale wciąż była na haku i obracała łódkę! – opisuje Kamili Walicki na swoim blogu.

– Paweł zaczął nagrywać, a ja targałem się z potężną rybą na środku Wisły, w centrum Krakowa. Po zwycięskiej walce podpłynęliśmy do brzegu, Paweł uwiązał suma na specjalnej smyczy, aby trochę odpoczął – mówi łowca.

Następnie wędkarze wykonali krótką sesję zdjęciową ze zdobyczą i wypuścili ją z powrotem do rzeki. „Smok Wawelski” – tak swoją zdobycz nazwał Kamil – miał 215 centymetrów długości. I wiemy, że to nie jedyna tej wielkości ryba, jaką wykryli Paweł z Kamilem tego dnia na dnie Wisły.