Jakie były początki PAKI? Jak na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat zmieniały się kabarety i ile nowych grup powstaje w ciągu roku? O tym wszystkim opowiedziała w rozmowie z LoveKraków.pl rzeczniczka prasowa i komisarz konkursu 30. PAKI, Agnieszka Kozłowska.
Izabela Kaim-Kalinowska: Jakie były początki festiwalu? Jak PAKA wyglądała w pierwszym wydaniu?
Agnieszka Kozłowska: Wszystko zaczęło się w 1984 roku, kiedy jeden z naszych kolegów był na Studenckim Festiwalu Piosenki i zobaczył tam logo ZSP, czyli konkurencyjnej dla nas – jako samorządu studenckiego – organizacji. Pomyślał wtedy, że fajnie byłoby mieć swoją imprezę. Pytanie brzmiało: jaką, skoro piosenka jest już zajęta? Wpadł na pomysł, żeby zrobić przegląd kabaretów. Skrzyknął swoich przyjaciół – początkowo było to sześć osób, później doszły grupy ludzi, którzy nam pomagali, i wtedy powstała pierwsza edycja PAKI. Ustaliliśmy, co trzeba zrobić, podzieliliśmy się funkcjami, zaprosiliśmy kabarety i odbyła się pierwsza impreza. Później zrobiliśmy drugą, trzecią i jakoś tak poszło.
Jak wybraliście kabarety na pierwszym festiwalu? Były to formacje studenckie?
To były bardzo różne grupy. Warto zaznaczyć, że w pierwszym dziesięcioleciu PAKI było dużo kabaretów wiejskich. W tych środowiskach było wówczas wiele imprez kabaretowych i powstawały właśnie takie małe zespoły, które tworzyły cały wiejski klimat i przywoziły go tutaj. Można powiedzieć, że najważniejsze grupy to studenci, kabarety wiejskie i takie, które tworzyły się w małych miastach wokół domów kultury. Wysłaliśmy informację do wszystkich instytucji kultury, do których mieliśmy kontakt, oczywiście pocztą tradycyjną, ponieważ dysponowaliśmy tylko jednym telefonem w Domu Studenckim „Piast”. Był on przeznaczony do użytku wszystkich mieszkańców akademika, ale czasami pozwalano nam dłużej z niego korzystać. Wysłaliśmy zaproszenia i trzynaście kabaretów odpowiedziało na nie pozytywnie. Wszyscy przyjechali, nie robiliśmy żadnej selekcji. W międzyczasie skompletowaliśmy jury. W jego skład weszli Jacek Fedorowicz, który nam bardzo pomógł jako doświadczony kabareciarz, Maciej Zembaty i Lucjan Suchanek, przedstawiciel uniwersytetu, który najwięcej razy zasiadał w komisji. Zawsze bardzo zależało nam na obecności przedstawiciela uczelni, bo ona nam bardzo pomogła na początku. Żeby zorganizować przegląd musieliśmy być organizacją, a byliśmy tylko grupą kilku przyjaciół. Wtedy Mirek Wujas wpadł na pomysł, żeby pójść do rektora i poprosić go o objęcie tej imprezy patronatem, a rektor się zgodził. Nazywało się w to wtedy: „Uniwersytet Jagielloński. Przegląd Kabaretów PAKA”, byliśmy więc instytucją UJ. Udało się, pierwsza impreza się odbyła. Jurorzy po występach rozmawiali z kabareciarzami, oceniając co było złe, a co dobre. Zdarzało się, że te kabarety postanawiały zrobić coś jeszcze lepszego i przyjeżdżały w kolejnym roku. O przeglądzie zaczynało się dowiadywać coraz więcej grup i zgłaszały się kolejne, aż doszliśmy do rekordowego wyniku, kiedy zgłosiło się ponad sto kabaretów.
Jak wyglądała cenzura kabaretów?
Musieliśmy zaprosić cenzora. Poza tym każdy kabaret przywoził teksty, które zostały już ocenzurowane w miejscu jego działalności. Kiedy kabaret przyjeżdżał z małej miejscowości, to czasami krakowski cenzor życzył sobie jeszcze raz przeczytać tekst. Jeśli program był dwuznaczny, to odbywały się próby cenzorskie. Były to niesamowite historie, bo w tych tekstach nie było nic bulwersującego, ale nawet, jeśli istniały jakiekolwiek wątpliwości – na przykład niewłaściwe użycie koloru czerwonego albo pokazanie ręką na wschód – to fragment był podejrzany i już mogli go usunąć.
Jak długo nie było eliminacji do przeglądu?
Pierwsza dekada to były czasy, kiedy zgłaszało się sporo kabaretów, jednak napływ nowych grup nie był wcale duży. Bywały lata, że zgłaszało się tylko siedem kabaretów. Żeby ratować imprezę nie organizowaliśmy wtedy konkursu, tylko na przykład rywalizację kabaretów doświadczonych, pojedynki kabaretowe lub konkurs premier, a pomiędzy nimi umieszczaliśmy debiuty. Rok 1993 był przełomowy, gdyż wtedy w kabarecie zaczęło się więcej dziać. Zaczęliśmy robić eliminacje, jeździliśmy po kraju i wybieraliśmy kabarety. Liczba uczestników ciągle wzrastała i okazywało się, że eliminacje trudno jest zorganizować. Niełatwo ze stu kabaretów wybrać sześć. W związku z tym ustaliliśmy drugi etap, czyli półfinały, do których dopuszczaliśmy dwadzieścia kabaretów, a jury decydowało o tym, które z nich przejdą dalej do konkursu.
Przełom w roku 1989 i koniec komunizmu spowodowały, że kabarety straciły tematy, zwłaszcza grupy polityczne. Nastąpiło chwilowe zahamowanie.
Ono chyba rzeczywiście było chwilowe, bo przecież w 1996 i 1997 z PAKI wychodziły największe i najbardziej znane gwiazdy polskiej sceny kabaretowej.
Ta druga dekada PAKI, czyli od roku 1994, to były rzeczywiście największe gwiazdy. Oni prawie wszyscy pojawili się wtedy u nas. To był czas Kabaretu Moralnego Niepokoju, Grupy Rafała Kmity, Ireneusza Krosny, Formacji Chatelet czy Grzegorza Halamy. Trzecia dekada to na przykład grand prix dla Ani Mru Mru. To był kolejny przełom dla kabaretu, bo rozwinęła się prasa plotkarska i okazało się, że kabarety są medialne, mogły więc zacząć lansować wysokie stawki. Pomiędzy 2003 a 2010 rokiem był wielki boom na kabaret. Grupy miały wtedy ogromne obłożenie. Były takie sytuacje, że występujący w ciągu jednego miesiąca byli 26 dni w trasie, grali po dwa występy w ciągu dnia. Moim zdaniem w tej chwili w polskim kabarecie panuje stagnacja. Nie uważam jednak, żeby było źle. Do PAKI zgłasza się około sześćdziesięciu kabaretów, niektóre z nich są nowe.
W międzyczasie powstała Akademia Kabaretu, bo zawsze chcieliśmy, żeby był to nie tylko festiwal, ale też szkoła. Później powstały warsztaty kabaretowe, które odbyły się już dwadzieścia razy. Zaczęliśmy też organizować Mazurską Noc Kabaretową, teraz będzie jej szesnasta edycja. Ludzie bardzo lubią tam jeździć, przyzwyczaili się do tego i nawet specjalnie biorą urlop, żeby tam być.
To chyba wynika też z tego boomu na kabaret, o którym Pani mówiła. Był przecież taki czas, że teksty skeczów kabaretowych ludzie znali na pamięć i powtarzali je między sobą.
Dlatego w tym roku organizujemy plebiscyt na hit trzydziestolecia PAKI. Można głosować na skecz, który jest według nas najlepszy. Myślę, że ten plebiscyt pokaże sympatie kabaretowe. Cieszę się z możliwości przypomnienia dawnych skeczy. Głosować można do 4 kwietnia, a ogłoszenie wyników nastąpi podczas finału PAKI.
Jak na przestrzeni lat zmieniała się tematyka występów?
Na początku najczęstsze były dwa tematy: polityka i nurt absurdalny. Później nurt polityczny zaczął zanikać, ale kabareciarze zaczęli prześcigać się w pomysłach na program: pantomimę, muzykę, połączenie tańca i gestu, ale także klasyczny kabaret literacki. Następnie zaczęło się wytwarzać coś takiego jak „kabaret pakowski” – zespoły, które brały udział w przeglądzie zaczęły przygotowywać program, który będzie podobał się jurorom. Tak wytworzył się pewien charakterystyczny styl. Teraz jest trochę kabaretu politycznego, ale więcej jest kabaretu obyczajowego, który zawsze był obecny na polskiej scenie – to zawsze dobrze się sprzedaje. Jest też coraz więcej eksperymentalnych form, na przykład mim z bardzo rozbudowaną scenografią czy kabaret z lalką.
Ile w każdym roku pojawia się nowych kabaretów, które jeszcze nigdy nie występowały na PACE?
W półfinałach jest to około 70-ciu procent. Jest taka zasada, że grupa, która wygrała przegląd, przez kolejne trzy lata może się zgłosić do półfinałów bez eliminacji. W tym roku były trzy takie kabarety. Całkiem nowych grup w półfinałach była ponad połowa. Mamy też takie kabarety, które wyszkoliliśmy eliminacjami – próbowały kilka razy i w końcu się dostały. Poziom jest wysoki.