Obława na łosia. Akcja wstrzymana do jutra [ZDJĘCIA]

Łoś fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Sprawa z największym ssakiem kopytnym głośna jest w Krakowie od soboty. Jednak zdaniem mieszkańca okolicy, w której łoś najczęściej przebywał, jest on tu obecny od około dwóch miesięcy. – I nikomu nie przeszkadzał – stwierdził starszy mężczyzna.

Od początku

– Pierwszy sygnał dotarł do straży miejskiej w minioną sobotę. Spacerującego na Czerwonym Prądniku łosia miał widzieć jeden z mieszkańców. Podobne sygnały odbieraliśmy przez całą niedzielę. Strażnicy miejscy podążali jego śladem, ale łoś rozpływał się w powietrzu – relacjonuje Marek Anioł, rzecznik prasowy straży miejskiej.

W poniedziałek zwierzę było widziane przy Cmentarzu Batowickim, a konkretnie na torach kolejowych. Ponoć poruszał się w stronę Warszawy. – Kilka godzin później następny telefon. Zdenerwowana mieszkanka twierdziła, że łoś spaceruje po zieleńcu przy Politechnice Krakowskiej. Patrol sprawdził teren, ale łoś zniknął – mówi Anioł. We wtorek ssak pojawił się przy ul. Miłosza.

W środę rano akcja nabrała rozpędu. Łoś zawędrował aż do Dworca Głównego. Jego śladem ruszyli funkcjonariusze ochrony kolei, później do nich dołączyli policjanci i strażacy oraz specjaliści z firmy Kaban. Otoczyli łosia na działce przy ul. Langiewicza. – Na zlecenie miasta mają złapać zwierzę i odtransportować je bodaj do Puszczy Dulowskiej.

Służby oraz eksperci, którzy mieli złapać łosia, nie dają sobie rady.


Zwierzęcie wciąż nie udało się złapać:

 

Skąd łoś w Krakowie?
Ekolog Mariusz Waszkiewicz mówi, że najbliższym miastu miejscem, gdzie występują te zwierzęta, jest właśnie Puszcza Dulowska. –  Od czasu do czasu gdzieś się pojawiają pojedyncze sztuki, jedna np. była obserwowana w Ojcowskim Parku Narodowym. Myślę, że to mógł być okaz, który zapędził się od strony Puszczy Dulowskiej przez tereny lasów zabierzowskich – komentuje.