– Gdy wracałem wczoraj do Krakowa od strony Myślenic moją uwagę zwróciły kłęby dymu snujące się z kominów Łęgu. I nie była to para wodna z tych służących do chłodzenia, ale produkty spalania z kominów „właściwych”. Dawno czegoś takiego nie widziałem - normalnie czarna sadza jak z filmów o forsownej industrializacji – pisze do nas nasz Czytelnik i prosi o wyjaśnienie sytuacji.
O sprawę zapytaliśmy Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska Pawła Ciećko. Uspokaja on, że wszystko jest pod kontrolą. – Czarny dym może być spowodowany spalaniem biomasy, ale też dopalaniem sadzy, ponieważ co jakiś czas elektrownia przeprowadza tzw. remont technologiczny – wyjaśnia inspektor. – Jest to pod kontrolą, nie szkodzi, a elektrociepłownia mieści się w emisji. Gdyby było coś nie tak, nasi inspektorzy już bym tam byli i sprawdzali co się dzieje – dodaje.
– Ciemniejszy dym z kominów elektrociepłowni pojawił się 1 czerwca podczas uruchamiania jednego z bloków energetycznych. Proces ten trwa w zależności od stanu termicznego bloku zazwyczaj kilka godzin (w tym przypadku około trzech godzin) – informuje natomiast Krzysztof Krukowski, rzecznik prasowy krakowskiego oddziału EDF Polska. I jak tłumaczy, „jest to związane z normalnym procesem technologicznym i nie ma jakichkolwiek negatywnych skutków dla mieszkańców ani środowiska naturalnego”. – Krakowska elektrociepłownia jest wyposażona w najwyższej klasy urządzenia oczyszczające spaliny z pyłów powstających ze spalania węgla. Tzw. elektrofiltry wyłapują ponad 99,9% powstających pyłów – uspakaja Krukowski.