W najbliższych dniach ma się rozpocząć proces likwidacji spółki Igrzyska Europejskie 2023 – dowiedział się portal LoveKraków.pl. Kilka tygodni temu zakończyło się rozliczenie dotacji ministerstwa sportu.
Akcjonariuszami spółki, po równo, są urząd marszałkowski i Kraków. Miejscy radni już w styczniu 2024 roku, pół roku po zakończeniu igrzysk, podjęli uchwałę w sprawie postawienia spółki w stan likwidacji. Dotąd do tego nie doszło, bo zgodę na zamknięcie musiał dowydać też drugi udziałowiec.
Z dwóch niezależnych źródeł dowiedzieliśmy się, że ma się to stać w ciągu tygodnia. Oficjalnie potwierdził nam to wiceprezydent Krakowa Łukasz Sęk. – Trwają ostatnie rozliczenia ze strony miasta i podobnie urzędu marszałkowskiego. Jesteśmy w kontakcie i niedługo akcjonariusze zdecydują o postawieniu spółki w stan likwidacji i powołaniu likwidatora – mówi Sęk.
Igrzyska Europejskie 2023. Spółka się broni
W przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu spółka poinformowała, że przyjęcie rozliczenia dotacji z Ministerstwa Sportu i Turystyki nastąpiło kilka tygodni temu. Dostaliśmy je w odpowiedzi na maila, w którym jeszcze przed publikacją raportu NIK pytaliśmy o inne kwestie, m.in. liczbę obecnie zatrudnionych pracowników i koszty ich wynagrodzeń. Pod wysłanym do nas e-mailem i komunikatem nikt się nie podpisał, zadanie przez nas pytania zostały zignorowane.
Oświadczenie jest odpowiedzią na niektóre zarzuty, które pojawiły się w opublikowanym w połowie lutego raporcie pokontrolnym Najwyższej Izby Kontroli. „Spółka z wielkim zaskoczeniem przyjęła informacje prasowe i samą „Informację o wynikach kontroli dotyczącej Organizacji III Igrzysk Europejskich 2023”, która została podpisana przez Prezesa NIK w grudniu 2024 r., a Spółka będąc kontrolowanym podmiotem dotychczas jej nie otrzymała. Według Spółki ustalenia dokonane przez NIK jak również wyciągnięte przez NIK wnioski stoją w oczywistej sprzeczności ze stanem faktycznym, w szczególności odnośnie kwestii zapłaty za prawo do organizacji zawodów i dokonanego przewalutowania.” – czytamy w przesłanym nam stanowisku.
Zawyżona czy niezawyżona?
NIK poinformowała, że przygotowuje zawiadomienie do prokuratury. „Izba podejrzewa, że doszło do wyrządzenia Skarbowi Państwa szkody majątkowej wielkich rozmiarów m.in. przez prezesa i byłego wiceprezesa zarządu Spółki Igrzyska Europejskie 2023. Chodzi o opłatę za prawo do organizacji zawodów, która zgodnie z umową dotyczącą przyznania dotacji z budżetu państwa, miała zostać przelana po możliwie jak najkorzystniejszym kursie wymiany euro. Spółka nie prowadziła jednak żadnych negocjacji w tej sprawie i zleciła przelew po kursie sprzedaży oferowanym tego dnia przez obsługujący ją bank. W efekcie opłata dla Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich (EOC) została zawyżona o co najmniej 2,5 mln zł – czytamy w raporcie.
Co na to spółka? „Już w trakcie prowadzonych czynności kontrolnych jak i na etapie składania zastrzeżeń do wystąpienia pokontrolnego kierowała umotywowane zastrzeżenia, posiłkując się przy tym fachową wiedzą ekspertów z zakresu bankowości i rachunkowości, wykazując że nie doszło do zarzucanych czynów, a wręcz dzięki każdorazowej negocjacji kursu w PKO BP, uzyskano kursy walut najkorzystniejsze w tamtym czasie. Niestety NIK pomimo dostarczonej argumentacji nie zmienił swojego stanowiska,z którym co należy raz jeszcze podkreślić Spółka się nie zgadza. W naszej ocenie czynności podejmowane przez Spółkę nie wypełniały znamion przestępstwa, a realizowane działania były zgodne z prawem i postanowieniami umowy” – informuje spółka Igrzyska Europejskie 2023.
„Drobne uchybienia”
NIK stwierdziła też naruszenia przepisów lub nierzetelnego działania przy udzielaniu zamówień publicznych na w sumie 123,4 mln zł, opóźnienia rozliczeń z kontrahentami na kwotę niemal 54 mln zł, co było efektem braku płynności finansowej wynikającej głównie z późnego przekazania środków dotacji z budżetu państwa. „Niezasadne i nietrafione są również zarzuty kierowane do Spółki dotyczące naruszeń przepisów prawa zamówień publicznych, co również było mocno artykułowane przez specjalistów Spółki z dziedziny zamówień publicznych w trakcie prowadzonych czynności kontrolnych. Drobne uchybienia, do których mogło dojść, nie mogą zaburzyć obrazu i działań jakie Spółka miała do wykonania w związku z przygotowaniami i organizacją III Igrzysk Europejskich” – odpowiada spółka.
Na koniec z niepodpisanego przez nikogo oświadczenia dowiadujemy się, że przyjęcie rozliczenia przez Ministerstwo Sportu i Turystyki dotacji nastąpiło kilka tygodni temu, a spółka podejmie wszelkie możliwe i przewidziane prawem działania, które zmierzać będą do zabezpieczenia swojego interesu.
Element kampanii wyborczej?
Skontaktowaliśmy się z jedną z byłych wysoko postawionych osób w spółce Igrzyska Europejskie 2023. Nie zgadza się na wypowiedź pod nazwiskiem, ponieważ uważa, że temat igrzysk jest i jeszcze będzie elementem kampanii wyborczej przed wyborami na Prezydenta RP i nie chce brać udział w brudnej grze. – Mieliśmy pecha, że pełnomocnikiem rządu ds. igrzysk był Jacek Sasin i teraz można „walić” w igrzyska – mówi.
W raporcie pokontrolnym NIK poinformował, że przychody ze sprzedaży biletów były o 700 tys. zł niższe od kosztów ich wytworzenia. „Z tytułu sprzedaży biletów Spółka uzyskała przychód w wysokości 2,4 mln zł. Przychody te były mniejsze od kosztów związanych z wytworzeniem biletów (3,1 mln zł) o 0,7 mln zł, tj. o 21 proc.” – napisała NIK. – Koszt produkcji wyniósł 160 tys. zł, a wpływy 4 mln 131 tys. zł – broni się nasz rozmóca.
Uważa też, że podawanie, iż koszty organizacji imprezy wyniosły 1,7 mld zł mają spowodować wrażenie, że wszystkie pieniądze zostały „przejedzone” przez spółkę. – Organizacja kosztowała ok. 500 mln zł. Dwie trzecie podawanej kwoty poszło na inwestycje dla mieszkańców Krakowa, Tarnowa czy Krynicy. Na zadania z zakresu infrastruktury, transportu, które co roku rząd kieruje w różne części kraju – mówi.
Siedziba w sfatygowanym budynku
Od zakończenia igrzysk europejskich minęło ponad półtora roku. Obecna jej siedziba mieści się na Wesołej, w budynku z tablicą Akademii Kultury Fizycznej w Krakowie. Prezesa Nowaka nie jest łatwo tam spotkać. 20 lutego dziennikarka „Gazety Wyborczej” zastała tylko jego asystentkę, która zadzwoniła do szefa, by zapytać, czy fotoreporter może zrobić zdjęcia pomieszczenia. Nowak nie zgodził się. Z kolei 28 lutego do sfatygowanego budynku przy Śniadeckich udał się dziennikarz „Newsweeka”, który wcześniej poprosił nas o koleżeńską przysługę. – Nie idź tam w piątek. Zamknięte na cztery spusty. Pani z bufetu mówi, że w piątek w biurze mają wolne – usłyszeliśmy.