Jak często omijają nas tajemnice? Ile razy przeszliśmy koło kamienicy, nie dostrzegając nic, oprócz brudnej fasady? Co kryją krakowskie mury? Niektóre z nich doskonale znacie. Na inne pewnie nigdy nie zwróciliście uwagi. Kryją się w nich historie, ludzie, przekleństwa, emocje, sentymenty. Warto zauważać szczegóły. Szczególnie w Krakowie.
CZYTAJ TEŻ: Pozostałe artykuły z cyklu "Kraków tkwi w szczegółach"
Urząd Miasta Krakowa - miejsce, które wciąż jest pod stałą obserwacją. Narażone na krytykę i zainteresowanie mieszkańców, mediów czy inwestorów. Jednak UMK skrywa większe tajemnice niż nam się wydaje. Ot, chociażby główna siedziba władz miasta - Pałac Wielopolskich przy pl. Wszystkich Świętych.
Sam budynek budowano 25 lat, od roku 1535 na polecenie Jana Twardowskiego. Zaledwie rok po ukończeniu prac hetman zmarł, a pałac przechodził w ręce kolejnych wielkich rodzin. Prawie 200 lat później właścicielem stali się Wielopolscy. Część pomieszczeń przekształcili m.in. w sale teatralne, pracownię malarską.
Nieco później powstała tu też słynna kawiarnia Wintera, ale wtedy budynek był już w posiadaniu samego właściciela kawiarni, wiedeńczyka o takim właśnie nazwisku. W lokalu organizowano wydarzenia kulturalne, rozrywkowe i artystyczne. Można więc przypuszczać, że wielki pożar, który w 1850 roku strawił pałac (ale i prawie 10% całego ówczesnego Krakowa), dał mu równocześnie nowe życie, bo to właśnie on był impulsem dla Wielopolskich, żeby spalone mury jak najszybciej sprzedać.
331 lat po wybudowaniu Pałac Wielopolskich stał się własnością miasta. Wtedy też postanowiono przeznaczyć go na siedzibę władz. Gruntowny remont i renowacja trwały trzy lata. Niedługo później pożar znów zniszczył część budynku. Dzisiejszy wygląd kształtował się jednak dopiero od 1993, gdy po raz kolejny przystąpiono do odnowienia budynku.
Najciekawszy epizod Pałacu Wielopolskich rozpoczął się w połowie XIX wieku, a zakończył ponad 150 lat później. Nie wiadomo, kiedy dokładnie miała wydarzyć się ta historia, ale pierwszy raz opowiedział ją anonimowy autor rozprawy „Panowie Wielopolscy w Krakowie” w 1895 roku. Nieco upiorna historia przedstawia sędziwego kapłana. Twierdzi on, że kiedy był jeszcze młodym duchownym poproszono go, by pilnie kogoś wyspowiadał.
Pod osłoną nocy przyjechał po niego powóz, w którym był też drugi mężczyzna i razem długo kluczyli po mieście. Gdy w końcu dotarli na miejsce, wprowadzono ich po szerokich schodach do pokoju wyłożonego czerwonym suknem. Chwilę później pojawił się stary mężczyzna, który przyprowadził ze sobą dziewczynę. Była to niezwykłej urody, ubrana na czarno córka margrabiego Wielopolskiego, cała zapłakana. Duchowny zgodnie z zaleceniami wyspowiadał niewiastę. Wtedy też swój fach ujawnił drugi przywołany do budynku mężczyzna. Okazał się być on… katem. Dziewczyna tuż po spowiedzi została ścięta, a kapłana i kata poczęstowano winem dla ukojenia nerwowej atmosfery.
Duchownemu tak trzęsły się ręce, że wylał część wina na siebie. Po wszystkim odprowadzono mężczyzn do karety i odwieziono. Gdy duchowny dotarł do domu, paliła go skóra. Wiedział już, że nerwy uratowały go od śmierci, bowiem wino musiało być zatrute. Mijały lata, duchowny spełniał swoją posługę jak potrafił, aż któregoś dnia zaproszono go do Pałacu Wielopolskich. Gdy znów stanął na szerokich schodach zrozumiał, że jest w tym samym miejscu, co prawie 40 lat wcześniej.
Dlaczego więc Wielopolscy wydali wyrok na dziewczynę? Mówi się, że córka margrabiego Wielopolskiego wdała się w romans ze służącym. Rodzina nie chcąc szargać swojego imienia sama wymierzyła dziewczynie karę. Historia długo krążyła jako miejska legenda, ku przestrodze rozrywkowych kobiet. Mówiło się, że biała (lub czarna) dama straszy w budynku. Wciąż opowiadano o ochroniarzu, który podczas nocnej warty przy kasie miejskiej wystrzelał w powietrze cały magazynek. Kolejne osoby pracujące w budynku twierdziły, że zjawa chodzi nocą po korytarzach. Oczywiście w mieście wciąż było tylu niedowiarków, co tych przekonanych o duchu krążącym w magistracie. Sama hrabina Wielopolska opowiadała, że przez tę zbrodnię na rodzinie ciąży klątwa.
Dziś mało kto pamięta o tej historii. Przez korytarze przewijają się setki ludzi próbujących załatwić swoje miejskie sprawy. Przed gmachem gromadzą się turyści, jeżdżą tramwaje, imprezowicze jedzą kebab. A młoda Wielopolska? Może gdzieś tam jest…