Gdzie zjeść obwarzanka, dokąd można dojść na nogach, którędy wyjść na pole i jak nie dać się ocyganić przy zakupie rajtek? Stawiasz pierwsze kroki w grodzie Kraka? Specjalnie dla przyjezdnych z czterech stron świata rozkładamy miasto na czynniki pierwsze. Z nami nauczysz się Krakowa!
Nowy cykl w LoveKrakow.pl nie mógł zacząć się od niczego innego niż słownictwo. Polski język – trudny język. Jednak jeszcze trudniej mówić i rozumieć "po krakosku". Część z tych słów pojawia się już w innych miastach, ale wciąż są przede wszystkim tutejsze. Jedne będą znane dla wszystkich krakusów bez wyjątku, inne mogły zaniknąć, jeśli dom nie jest wielopokoleniowy. Łączy je jedno – stwarzają masę problemów przyjezdnym.
Pomyłki w sklepie spożywczym...
W piekarni na pewno znajdzie się weka, której próżno szukać w innych miastach. Poza granicami Krakowa znana jako bułka paryska lub francuska, to połączenie kształtu chleba ze smakiem bułki. Szukając dużej chałki lepiej nie mówić, że to chała, gdyż ta oznacza coś marnej jakości. Na deser nada się chrust, czyli według "reszty Polski" po prostu faworki. Ciężko będzie też znaleźć keks, który przecież jest cwibakiem. Na próżno pytać o andruta, choć w każdym sklepie kupi się piszingera.
Z całą pewnością trzeba też zapomnieć o kwaszonej kapuście i ogórkach, bo te w Krakowie są kiszone. Eklery są ptysiami, a mielone – sznyclami. Uważać też należy na pojemności, bo litr lubi zmieniać się w litra, a butelki we flaszki. Lepiej nie ryzykować z preclem zamiast obwarzanka, choć to w niektórych kręgach wciąż kwestia sporna. Szkoda życia na szukanie jagód, które niezależnie od pochodzenia są przecież borówkami, i jeżyn, które kryją się w nazwie ostrężyna. Do zupy nie wrzucajcie włoszczyzny, bo na pewno nie będzie smakować jak ta zrobiona na jarzynce.
Idźże na pole!
Ze sklepu warto wrócić na nogach, ale nigdy piechotą, zwłaszcza gdy na polu ładna pogoda i ziąb (czyli chłód) nie doskwiera. Szkoda jednak chodzić wte i wewte (zamiast tam i z powrotem), gdy sklep jest tuż za winklem (rogiem) ulicy. Jak się jednak już wylezie na pole, gdzie próżno szukać rolników, warto uważać na sznurówki (które nie są przecież sznurowadłami). Takie łażenie bez celu może się jednak szybko przykrzyć, czyli nudzić. Lepiej więc ubrać pantofle, które odwrotnie niż w innych miastach nadają się do domu, a nie na eleganckie przyjęcie. "Idźże" powtórzone dwukrotnie nie oznacza, że adresat powinien wyjść, a jedynie przestać gadać głupoty. Bez guzdrania się.
Savoir-vivre nie bez znaczenia
Jedzenia nie wypada dziamdziać, czyli jeść za wolno, mieląc je przy tym ostentacyjnie. Gdy jednak przyjdzie ktoś w gości, warto odpuścić mu ubieranie kapci na nogi, a lepiej zaproponować "kawkę, herbatkę" – koniecznie zdrobniale. Tak samo jak rachuneczek, który zaproponuje obsługa restauracji. Trzeba uważać na bojki, by kogoś takim plotkowaniem nie urazić.
Zaraz znajdzie się ktoś, kto mianuje nas bojcorą (plotkarą) albo co gorsza francą, która na pewno bardziej krakowska jest od zołzy. Ważniejsze jest, by nie cyganić, bo oszustwa nikt nie lubi. I pamiętać, że dożarty to nie określenie na pełny bandzioch (brzuch), tylko cecha charakteru, jaką jest złośliwość.
Na specjalne okazje