Nowa Huta-Zdrój [ROZMOWA]

fot. Stowarzyszenie B-1

Po niezwykle popularnych nowohuckich piwach, zatwierdzonych planach budowy tężni solankowych, najmłodsza dzielnica Krakowa właśnie doczekała się... własnej wody mineralnej. O genezie nowohuckiego zdroju i pomysłach na „odczarowanie” dzielnicy mówi Adam Grzanka ze Stowarzyszenia B-1.

Kuba Kusy: Nowohucianka to jakiś żart?

Adam Grzanka:

No właśnie nie. Jak spojrzysz na etykietę, to zobaczysz, że od głupich rozkmin typu „a może by tak wypuścić wodę zdrojową Nowohuciankę”, które toczyliśmy w okolicach Parku Szwedzkiego, doszliśmy do w pełni wartościowej, jednej z najlepszych możliwych wód zdrojowych. Ona jest bardzo wysoko zmineralizowana, nasycona naturalnym gazem, wprost ze źródła Zuber. Myślałem, że analizowanie wody to trochę taka hipsterka. Sam kiedyś nie mogłem pić wody, zacząłem dopiero, jak pracowałem w kombinacie i kazali mi rowy kopać, bo do niczego innego się nie nadawałem, wtedy dowozili nam Kryniczankę, dla porównania kupiłem z ciekawości taką tanią, dyskontową. Jest różnica.

No właśnie, Nowohucianka jest właściwie Kryniczanką...

Nie do końca. To jest tak jak z piwami. W jakimś browarze możesz sobie zamówić piwo według własnej receptury, dodać czegoś więcej, a czegoś mniej. I tak samo jest z Nowohucianką. To "składaczek", który jest idealną kompozycją dla mieszkańców miasta. Bo w składzie Nowohucianki są pewne ilości litu, który jest pierwiastkiem antydepresyjnym, więc zakładam, że jak ludzie będą ją pić, to będą szczęśliwi. Oczywiście nie będziemy tworzyć głupich haseł reklamowych, żeby ludziom robić pranie mózgu. Nam zależy na pokazaniu tego, że Nowa Huta może mieć własną markę, że mieszkańcy dzielnicy z dumą będą robić sobie fotki z butelką i to jest takie nasze.

Pytałem o żart nie bez przyczyny. Niedługo w Nowej Hucie powstaną tężnie solankowe, a wy w stowarzyszeniu zażartowaliście, że skoro Rabka może być zdrojem, to dlaczego nie Nowa Huta.

Ale na poważnie, za moment będziemy mówili o Nowej Hucie-Zdroju. Żart kojarzy się z wygłupem, a to są akcje mające na celu przedstawienie pozytywnego wizerunku Nowej Huty.

Z tą wodą zrobiliście trochę taki happening?

Pewnie mogło by być wiele innych nazw, „superpij” albo inny absurd. To jest jakaś hybryda szczerości przekazu, przyjaźni, bo do tego doprowadziła paczka przyjaciół, takie coś najszczersze.

No właśnie wróćmy do genezy, bo nieco odbiegliśmy od tematu.

Łukasz Lenda, nasz ukochany, stowarzyszeniowy plastyk narysował kiedyś komiks, że Nowa Huta jest zdrojem. I tak od wizji rysunkowej Łukasza zaczęliśmy to krok po kroku realizować. Za pomysł budowy tężni nie jesteśmy odpowiedzialni, ale pięknie nam to się składa. I mam nadzieję, że takie akcje, traktowane z przymrużeniem oka lub bardziej jako nieco szalony pomysł, mają na celu pokazać, jak w tej naszej krakowskiej sytuacji pięknie się wyróżniamy.

Nowa Huta wciąż nieco odstaje od Krakowa. Nigdy nie została przez „Krakówek” do końca zaakceptowana. Z drugiej strony, sami nowohucianie stawiają się na marginesie Krakowa. Promujecie Nową Hutę, jakby była odrębnym tworem czy organizmem. Macie taki swoisty, nowohucki patriotyzm.

Mamy, a co do Krakowa, to potraktowałbym to jako takie zaloty, żeby Kraków zrozumiał, że ma u boku taką fajną laskę. A na serio, to jesteśmy zwolennikami teorii, że jedność buduje się na celebrowaniu różnorodności. Cały urok Krakowa polega na tym, że on jest zupełnie inny niż Nowa Huta. Jak by to było to samo, to co za różnica. Więc przestańmy traktować ten podział jako coś co, nam utrudnia kontakty, a uznajmy za coś, co je ułatwia.

A czy dotychczas nie budowaliście swojej tożsamości na tym, że ta Huta była zawsze biedniejsza, gorsza, robotnicza? Gdzieś ciągle pobrzmiewa tu ten maczystowski kult siły, czy nie na tym stworzyliście własny kod identyfikacji? Jesteśmy gorsi, biedniejsi, ale teraz mamy własne piwo, ciuchy i dla odciążenia kalibru – własną wodę.

Ale to jest super podejście. Ja parę razy się Nową Hutą ratowałem od solidnego łomotu. Od razu jak rzuciłem odpowiednim głosem: „chłopaczku, jestem z Nowej Huty”, no to w jego głowie pojawiły się pewnie wizualizacje, że chyba mam większe muskuły niż w rzeczywistości, więc coś takiego rzeczywiście jest.

Nie jest tak, że z tym podejściem stanęliście w pewnym momencie w martwym punkcie?

Kiedyś w siedzibie stowarzyszenia analizowaliśmy naszą sytuację. Doszliśmy do wniosku, że Nowa Huta jest kosmiczną mieszanką genów, a każdy z lekcji biologii powinien wiedzieć, że to korzystne dla rozwoju gatunku, chociażby z tego względu, że dzięki temu są najpiękniejsze dziewczyny. Ale jednocześnie rzeczywiście zatrzymaliśmy się w pewnym punkcie. U nas nie było takiej rotacji, chociażby studentów. Jak spacerujesz po Nowej Hucie, to spotykasz chłopaka, który rozkwasił ci nos w podstawówce czy dziewczynę, z którą spotykałeś się w liceum, spotykam masę ludzi, z którymi jeździłem na kolonie. Pewna hermetyczność, ale nie aż tak mocno akcentowana i wykluczająca, jak w starym Krakowie. Stąd też ta silna nowohucka tożsamość.

Nowej Hucie brakuje nieco nowych genów – uczelnianego kampusu czy dużych firm usługowych. To nie tylko wpłynęłoby korzystnie na rozwój gospodarczy dzielnicy, ale też zdjęłoby nieszczęsne odium „tej Huty”.

Dramatycznie potrzebujemy nowych genów, ale to nie tak, że ich wcale nie ma. Nowa Huta jest obecnie największym placem budowy w Krakowie – powstają nowe osiedla, powstają biurowce. To piękne, że po pięćdziesięciu latach udało się wznowić napływ ludzi do tej części miasta. Ci nowo osiedlający się celowo wybierają naszą dzielnicę. U nas są szerokie drogi, nie ma problemu z parkowaniem, są przedszkola i niezliczona ilośc żłobków. Jest to miejsce, które na naszych oczach się odradza. Otwarcie oddziału uczelni mogłoby być lekarstwem na problemy związane ze strukturą społeczną, a warto pamiętać, że minusem Nowej Huty, i to bardzo poważnym, jest starzenie się społeczeństwa. Nie będę typem propagandysty i piarowca mówiącym, że wszystko jest ok. Parę razy, jak chcieliśmy zrobić zabawę, to okazało się, że 60 proc. ludzi to osoby powyżej 60. roku życia.

Stąd problemy z otwieraniem nowych kawiarni. Ich rozwój i funkcjonowanie blokują wspólnoty mieszkaniowe, słuchając głosu osób starszych?

Ależ kawiarni jest coraz więcej. W ciągu dwóch miesięcy powstało kilka nowych punktów i wszystkie są pełne. Ludzie przyjeżdżają do Nowej Huty i widać, że chcą tu bywać. Po co jechać na piwo do centrum, skoro można napić się we własnej dzielnicy. Poza tym, jak mieszkasz w Rynku, musisz pogodzić się z tym, że masz hałas. Tu dobro ogółu bierze górę. To są zmęczeni życiem ludzie, którzy chcą sobie spokojnie iść do parku i pograć w brydża, ale zawsze istnieje takie rozwiązanie, które zadowoli wszystkich. Myślę, że uda nam się to osiągnąć. Bo ci starsi mieszkańcy dostrzegają ludzi w nowohuckich ciuchach, dumnych z marki Nowa Huta i z własnej dzielnicy.

Woda to kolejna marka. Przed włączeniem mikrofonu rozmawialiśmy o Hucie Piwa i nowohuckich ubraniach. Jest coś jeszcze? Czegoś brakuje?

Sporo się dzieje w sferze informatycznej. Nowa Huta Games, portale, jest trochę muzyki. Mnie się marzy, żeby powstała scena muzyczna związana z Nową Hutą, nowohuckie brzmienie. Rzeczy, które marketingowo rozsławiłyby Hutę i Kraków. Wiesz, zrobienie z Nowej Huty tego, czym Seattle było dla grunge'u czy Bergen dla blackmetalu, to przecudna wizja. Na razie, na lato Nowohucianka dla ochłody.

Nowohucianką pokazujecie też, że Huta, to zdrowa dzielnica.

To jest bardzo zdrowa dzielnica. Mamy mnóstwo obiektów, zieleni, z roku na rok infrastruktura się poprawia. No i stąd tyle dresów. W czym lepiej uprawiać sport, jak nie w dresie...

Widzę, że od dresów nie uciekniemy...

Mam na te nieszczęsne dresy dobre wytłumaczenie. W jakich sytuacjach chodzimy w dresie? Po pierwsze na ogół w domu. Po drugie, w dresie chodzi się wtedy, gdy idzie się do kogoś zaprzyjaźnionego klatkę obok, po przysłowiową sól – nasz nowohucki aspekt sąsiedzki, po trzecie - wspomniany sport. Nowa Huta jest więc rozszerzoną definicją domu.

Wróćmy do Nowohucianki. Póki co jej źródło bije w Krynicy, jest jakieś źródło w Nowej Hucie?

Na pewno bije. Procedury, jak się domyślasz, nie są łatwe. To są ogromne koszta. Robimy wszystko krok po kroku. Jeżeli sprzedamy ileś tam tej naszej wody z ujęcia w Krynicy, to przesiadamy się na własne zasilanie. W tym bardzo pomagają nam nowohucianie, fotografują się z Nowohucianką, wrzucają zdjęcia na profile, zakup każdej butelki doprowadzi do tego, że dowiercimy się do własnej wody. A wtedy zlecą się dziennikarze i będzie „fejm dla dzielni”. I tak ma być.

Nowohucianka póki co dostępna tylko w Nowej Hucie?

Ale mamy zapytania znad morza. Pamiętaj, to powstało bez budżetu. Zwykle wchodząc z takim produktem, ma się pół miliona na promocję. To jest szczera inicjatywa. My mamy reklamę dzięki ludziom, którzy ją kupują, tu chodzi o właśnie tę metkę. Choć zawartość butelki mamy klasy premium. Więc paradoks, Nowa Huta, która kojarzy się z blokowiskami, slumsami, podróbkami, ma wodę jakości Perriera z nalepką Nowohucianka. Tworzymy siatkę sprzedaży, póki co dostępna jest w najbardziej znanych lokalach w Nowej Hucie.

Dostaliście też propozycję współpracy z Hutnikiem.

Tak, to poważny gracz biznesowy, ale nie mówmy o biznesach. To dzieje się tak szybko, że sami jesteśmy zaskoczeni. Trzy dni temu w nocy dostaliśmy transport, mieliśmy święto.

Święto „pierwołyku”. Powinniście obchodzić je co roku. Stowarzyszenie B-1 jest mecenasem sztuki, agencją marketingową i ruchem miejskim. Takim intelektualnym kombinatem.

To najbardziej oczywista nazwa, niestety nazwa Kombinat Artystyczny została wcześniej klepnięta. Ale bracie, to jest magia. W dobie facebooków i zaniku kontaktów interpersonalnych, tutaj na tych 650 metrach kwadratowych doszło do niesamowitej sytuacji, w której rozgorzała dyskusja pomiędzy malarzem, a nagrywającym swoją muzykę gitarzystą. Uważam, że kiedyś ludzie będą tutaj pędzić i się kłócić, ale kłócić w pozytywnym sensie intelektualnego mieszania płynów.

Powiedz, co, jako stowarzyszenie, szykujecie w najbliższym czasie?

Bardzo dużą akcję. Miej czujność. Dla jej dobra. Gdybym ci powiedział o szczegółach, musiałbym cię zabić.

Widzę, że nunczaku wisi na ścianie.

Śmiech. Ta akcja zamiesza i w Krakowie, i w Hucie, tych akcji będzie coraz więcej, bo flow intelektualny jest niewiarygodny.

Kolejne marki?

Tak. Ale zapnij mentalne pasy, bo ci nie powiem i nie kasuj mojego numeru telefonu. Szykujemy parę nowych marek.

 

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Nowa Huta
News will be here

Aktualności

Pokaż więcej