– Będziemy składać zażalenie – to były pierwsze słowa, które Tomasz Leśniak wypowiedział po ogłoszeniu niekorzystnego dla niego orzeczenia Sądu Okręgowego w Krakowie.
Po pięciu dniach sąd wreszcie wydał postanowienie. – Wnioskodawcy nie przysługuje prawo do złożenia wniosku w trybie artykułu 35 Ustawy o referendum lokalnym – powiedział sędzia Zygmunt Drożdżejko, który przewodniczył postępowaniu. Zgodnie z tym przepisem, według prawnika sprawę do sądu może wnieść tylko osoba zainteresowana. Według sędziego Tomasz Leśniak nie jest „zainteresowanym”. – Kodeks postępowania cywilnego w artykule 510 posługuje się pojęciem "zainteresowany" i jest nim osoba, której praw dotyczy wynik postępowania. Sędzia dodał, że te prawa muszą być zindywidualizowane, konkretne i bezpośrednio dotyczyć danej osoby.
Tomasz Leśniak zapowiada złożenie zażalenia. – W uzasadnieniu widzimy problemy – komentuje inicjator akcji Kraków Przeciwko Igrzyskom. – Kwestia legitymizacji będzie podlegać naszemu zażaleniu – dodaje. Sędzia w uzasadnieniu stwierdził, że Leśniak nie był wstanie wskazać, jakie jego prawa zostały naruszone. – Wnioskodawca nie wskazał na takie prawa. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak mogłoby dojść do naruszenia tak rozumianego interesu poprzez użycie frazy „Bo igrzyska to metoda na smog” – wyjaśnia Zygmunt Drożdzejko.
Sędzia: Leśniak nie chce ochronić prawa do prawdziwych informacji
Pracownik Sądu Okręgowego w uzasadnieniu stwierdził, że Tomaszowi Leśniakowi w głównej mierze chodzi o zablokowanie pomysłu organizacji ZIO w naszym mieście. - Wnioskodawca wskazywał na swój szczególny status wynikający z prowadzenia inicjatywy społecznej Kraków Przeciwko Igrzyskom. Celem tej działalności jest niedopuszczenie do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w Krakowie, a nie ochrona prawdziwości informacji w kampanii referendalnej – powiedział Drożdżejko. – Przepisy prawa nie przewidują, że ktoś jest bardziej „zainteresowany”, ponieważ wykazuje się większą aktywnością społeczną.
W uzasadnieniu do postanowienia można przeczytać, że jeśli sąd uznałby, że Tomasz Leśniak jest zainteresowany sprawą, bo ma prawo do rzetelnej informacji, doszłoby do absurdalnego precedensu. – Moglibyśmy przyjąć, że wszyscy uprawnieni do głosowania są zainteresowani i wszystkich należałoby przesłuchać do udziału w sprawie na podstawie artykułu 510, paragraf drugi Kodeksu Postępowania Cywilnego. To spowodowałoby, że nigdy w żadnym referendum lokalnym żadna sprawa by się nie zakończyła – tłumaczy Drożdżejko.
„Miasto prowadzi kampanię referendalną”
– Sąd uznał, że wskazane we wniosku hasło pojawiło się na nośnikach reklamowych i w prasie w związku z kampanią referendalną. Nie jest istotne, kto prowadzi kampanię referendalną, czy mamy do czynienia z formami agitacji i propagandy oraz czy pozostaje to w związku z kampanią referendalną. Istotne znaczenie, czy jakieś hasło ukazuje się w związku z kampanią, ma to, czy dzieje się to w trakcie kampanii czy też nie – mówi sędzia.
Sformułowanie Zygmunta Drożdżejki obaliło argumentację miejskich urzędników, którzy twierdzili, że oni nie prowadzą kampanii referendalnej, a jedynie zachęcają do udziału w konsultacjach społecznych. – Przedmiotowe hasła pojawiły się w trakcie kampanii, a więc należy uznać, że ukazały się w związku z kampanią – ocenia prawnik. – Przedstawione hasła mają dwojaki charakter. Z jednej strony są formą agitacji i propagandy, a z drugiej stanowią element konsultacji społecznych. O agitacji i propagandzie świadczy fakt, że wszystkie hasła mają jednoznacznie pozytywny przekaz – wyjaśnia Drożdżejko.