Kraków czeka na przemyślane, rozsądne, konstruktywne i merytoryczne zmiany. Nie w duchu radykalizmu i populizmu – mówił w poniedziałek Aleksander Miszalski.
– Chciałem bardzo podziękować wszystkim krakowiankom i krakowianom za wczorajsze głosowanie: tym, którzy na mnie głosowali oraz na kontrkandydatów. Przechodzimy do drugiej fazy kampanii i będziemy robić to, co wykonywaliśmy przez poprzednie dwa miesiące, czyli rozmawiać z mieszkańcami i przekonywać ich do naszego programu – mówił w poniedziałek rano na rondzie Mogilskim Aleksander Miszalski.
Poseł Koalicji Obywatelskiej według sondaży exit poll wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Krakowie. Uzyskał blisko 40 proc. poparcia, a jego główny konkurent Łukasz Gibała – ponad 28 proc. To oni spotkają się w drugiej turze, która odbędzie się za dwa tygodnie (21 kwietnia).
Miszalski: Od rana do wieczora
– Będę na ulicach Krakowa od rana do wieczora, codziennie. Jedynym wyjątkiem będzie sytuacja, kiedy będę musiał pracować w sejmie – stwierdził. – Przez całą kampanię tak pracowałem, dlatego dzisiejsza pobudka nie jest czymś wyjątkowym. Trzeba z pokorą podchodzić do wyników, bo wiemy, że druga tura jest nierozstrzygnięta. To nie jest tak, że ktoś już wygrał, a ktoś przegrał – powiedział Aleksander Miszalski.
Liczy, że kampania przed drugą turą będzie skupiała się głównie na programie: planowaniu przestrzennym, transporcie czy konsultacjach z mieszkańcami. – Kraków czeka na przemyślane, rozsądne, konstruktywne i merytoryczne zmiany. Nie w duchu radykalizmu, populizmu i radykalnego oskarżania się. Do dialogu i współpracy zapraszamy wszystkich, bez względu na poglądy i ocenę prezydentury Jacka Majchrowskiego – stwierdził.
Polityk powiedział, że spodziewał się dobrego wyniku, ale nie aż tak wysokiego.
„Nie można tracić nawet godziny”
Łukasz Sęk, radny Krakowa i jednocześnie szef sztabu Aleksandra Miszalskiego w rozmowie z LoveKraków.pl mówi, że środowisko Koalicji Obywatelskiej najbliższe dwa tygodnie będzie chciało przeznaczyć na bezpośrednią kampanię.
– Od rana do wieczora będziemy na ulicach, placach, zarówno w centrum jak i na obrzeżach. Postaramy się być w jak największej liczbie miejsc przez te niecałe dwa tygodnie. Oczywiście nie odmówimy udziału w debatach, jeśli otrzymamy zaproszenia. Jednak najważniejszym celem jest bezpośrednie dotarcie do mieszkańców, bo to się zawsze najlepiej sprawdza – podkreślił Łukasz Sęk.
– Zaczęliśmy tak wcześnie z kampanią, bo czasu jest niewiele. Pozostało zaledwie dwanaście dni do ciszy wyborczej, więc trzeba korzystać z każdej godziny i nie można tracić czasu. Jesteśmy naładowani pozytywną energią, więc od rana zaczynamy przekonywanie kolejnych mieszkanek i mieszkańców Krakowa – dodaje Sęk.
Szef sztabu Miszalskiego mówi, że na razie nie prowadzą rozmów z kandydatami, którzy przegrali w pierwszej turze. – Jesteśmy otwarci na współpracę z osobami, które chcą budować lepszy Kraków oparty na odpowiedzialnej zmianie bez rewolucji. Myślę, że jest szansa na porozumienie oparte na punktach programowych, tak jak było to z rektorem profesorem Stanisławem Mazurem – podkreśla.
Gibała atakuje w mediach społecznościowych
Konkurent Aleksandra Miszalskiego Łukasz Gibała wczoraj wieczorem we wpisie w mediach społecznościowych zaatakował swojego rywala oraz wyborców, którzy na niego głosowali. – To wspaniałe, że mieszkańcy Krakowa udowadniają, że bez poparcia wielkich partii politycznych można walczyć o prezydenturę drugiego największego miasta w Polsce. Przystępujemy do decydującej fazy walki o Kraków: albo będzie to Kraków dla mieszkańców, albo Kraków hostelowego barona. Z tego ostatniego ucieszyłyby się dwie grupy: weekendowi alkoturyści i deweloperzy, którzy z jednej strony wpłacali na kampanię moich kontrkandydatów, a z drugiej - wydali grubo ponad milion złotych na nielegalną kampanię oszczerstw przeciwko nam. I my na to nie pozwolimy – napisał Gibała.
Łukasz Sęk: – Ten wpis jest trochę zaskakujący. Wydaje mi się, że jeśli dla kogoś wynik jest niezadowalający, to trzeba u siebie szukać powodów. Może warto się zastanowić, co się samemu źle zrobiło, albo które propozycje nie odpowiadały na problemy, a nie atakować wyborców, że postanowili wybrać kogoś innego.