Amerykańska klasyka w Teatrze Bagatela

fot. PiotrKubic/Teatr Bagatela
Amerykanie mają szczęście do wybitnych dramatopisarzy. Nasze szczęście polega natomiast na tym, że po ich twórczość, chętnie sięgają polscy reżyserzy. Po jeden z najznakomitszych amerykańskich, a zarazem światowych tekstów dramatycznych sięgnął Dariusz Starczewski i w Teatrze Bagatela zrealizował  epicką „Kotkę na gorącym blaszanym dachu Tennessee’ego Williamsa.

Tennessee Williams, czyli „Tenn”

Tennessee Williams dla przyjaciół Tenn, który wcześniej nosił prozaiczne imię Thomas, zmarł w 1983 roku zakrztusiwszy się zakrętką od buteleczki z lekarstwami. Lekarstw, barbiturantów i alkoholu Tenn używał przez lata w nadmiarze, więc ta niepotrzebna i przypadkowa śmierć, nie była dla przyjaciół i bliskich zaskoczeniem. Zmagający się z depresją 71-letni dramaturg zmarł samotnie w hotelu, pozostawiając po sobie utwory stanowiące klasykę teatralnej literatury.

Któż nie słyszał o takich tytułach jak „Szklana menażeria, „Tramwaj zwany pożądaniem”, „Noc Iguany”, czy właśnie „Kotka na gorącym blaszanym dachu”?  Te wymienione dramaty, szerokiej publiczności są znane przede wszystkim dzięki wybitnym, klasycznym realizacjom filmowym. Reżyserowane przez Elię Kazana („Tramwaj”), Richarda Brooksa („Kotka”), czy Johna Hustona („Noc Iguany”), sztuki Williamsa pozwoliły zaistnieć w świecie filmu m.in. Marlonowi Brando („Tramwaj”). Inni, jak Richard Burton, czy Ava Gardner, dzięki postaciom stworzonym przez Tenna, potwierdzali swoją mistrzowską klasę aktorską („Noc Iguany”).

Magdalena Walach w roli „Kotki”

„Szklana menażeria” i „Kotka na gorącym blaszanym dachu” to sztuki Williamsa, po które najczęściej sięgają teatralni realizatorzy. Dariusz Starczewski wyreżyserował w Teatrze Bagatela oba tytuły i w obu sztukach główne role zagrała Magdalena Walach.

„Szklana menażeria” już nie jest grana w Bagateli, w przeciwieństwie do pełnej kapitalnych aktorskich ról „Kotki”.  Bo obok Magdaleny Walach, grającej rolę tytułową, w spektaklu można oglądać Kosmę Szymana (Bricka) i – między innymi – Katarzynę Litwin (Duża Mama) i Pawła Sanakiewicza (Duży Tata).

Dramat rodzinny, a precyzując: dramat rodziny, jest subiektywną podróżą Kotki. Emocje, zawiści, zazdrości, rywalizacja i trudne miłości stanowią esencję tego pełnego znaczeń kapitalnego przedstawienia. Widz siedząc w wygodnym teatralnym fotelu zanurza się w bardzo niewygodny i uwierający, duszny świat wielkich namiętności, wielkich rozczarowań i wielkich pieniędzy.

Czy to spektakl na lato…?

…zapytacie. Niewątpliwie tak. To przedstawienie na każdą porę roku. To spektakl stojący w kontrze do kanonicznych i bezpiecznych interpretacji tego świetnego tekstu. W jednym z wywiadów reżyser Dariusz Starczewski powiedział o swojej interpretacji tego klasycznego tekstu w ten sposób: W trakcie przygotowania do realizacji dramatu bardzo mocno wczytywałem się w didaskalia towarzyszące „Kotce...”. Utwierdzało mnie to w przekonaniu, by nie iść dość powszechną teatralną drogą interpretacji tego tekstu, na którą zapewne miała ogromny wpływ ekranizacja „Kotki...” z 1958 roku (z Elizabeth Taylor i Paulem Newmanem).  Williams nie był z tego zadowolony. Oglądając po raz kolejny poprawne, ale utrzymane w bezpiecznie realistycznej konwencji spektakle, musiał odczuwać ogromne rozczarowanie, wynikające z powierzchownej i uproszczonej lektury swoich tekstów. (cała rozmowa z reżyserem pod TYM linkiem)

I faktycznie Starczewskiemu udało się stworzyć świat po swojemu, w którym jedenastoosobowy zespół aktorski tworzy niezapomniane, wybitne kreacje. To trzeba zobaczyć.