Coraz ostrzej między wykonawcami a GDDKiA. Firmy chcą więcej pieniędzy

Budowa tunelu na zakopiance fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl, Archiwum

Ministerstwo Infrastruktury i GDDKiA dają do zrozumienia, że nie spełnią żądań firm prowadzących duże inwestycje drogowe. Wykonawcy argumentują, że od momentu podpisania umów koszty prowadzenia robót znacząco wzrosły. Sprawa dotyczy też Małopolski.

O rosnących kosztach prowadzenia prac mówi się w Polsce od dawna. W tym przypadku chodzi przede wszystkim o włoskie firmy Astaldi, Salini Impregilio, Impresa Pizzarotti oraz Toto Constuzioni Generli. Prowadzą one prace w różnych częściach kraju, przy czym w Małopolsce Astaldi buduje środkowy, tunelowy odcinek nowej zakopianki, a Salini pracuje na odcinku między Skomielną Białą i Chabówką oraz jest na etapie projektowania odcinka S7 z Krakowa do Widomej.

Salini Impregilio oraz Impresa Pizzarotti oczekują od GDDKiA dodatkowego 1,2 miliarda złotych, a Toto Constuzioni Generli jeszcze nie określiło wysokości swoich roszczeń. Astaldi jest w specyficznej sytuacji – popadło w duże problemy finansowe i prawdopodobnie zostanie przejęte przez Salini. W 2018 roku podwykonawcy Astaldi dostawali już pieniądze bezpośrednio od GDDKiA, co pozwoliło kontynuować prace.

Nie dodatki, tylko kary

GDDKiA w ostatnim czasie wydała ostre w tonie oświadczenie, w którym daje do zrozumienia, że nie może się zgodzić na zwiększenie finansowania. Co więcej, grozi wykonawcom karami umownymi, jeśli nie będą realizować terminowo zapisów kontraktów. To o tyle istotne, że 15 marca kończy się okres zimowy i od tego momentu prace powinny toczyć się pełną parą. W mediach pojawiały się natomiast zapowiedzi ze strony firmy Impresa Pizzarotti, że zejdzie z placu budowy trasy S5.

– Do 15 marca trwa jeszcze okres zimowy, ale GDDKiA monitoruje budowę, by mobilizować firmy do realizacji robót, jakie mogą być wykonywane w tym czasie. Jeśli po 15 marca wykonawca nie wznowi robót, jest zgodnie z warunkami kontraktu wzywany do poprawy, a gdy to nie przyniesie skutku w skrajnym wypadku GDDKiA może odstąpić od umowy z winy wykonawcy – czytamy w oświadczeniu dyrekcji.

Na każdą z czterech firm nałożone już zostały liczone w milionach złotych kary za opóźnienia. W przypadku Salini to na razie 67 mln zł, choć kwota może być o wiele wyższa, nawet o 163 mln. Astaldi ma na razie 5 mln zł nałożonych kar, a rozpatrywane są kolejne na kwotę 37 mln zł.

Tylko sąd

Minister Andrzej Adamczyk podczas spotkania z dziennikarzami w Krakowie podtrzymywał argumentację GDDKiA. Jak mówił, kwot kontraktów nie można tak łatwo podnieść z kilku powodów.

Po pierwsze dlatego, że to oznaczałoby nierówne traktowanie innych firm – tych, które złożyły wyższe oferty i nie wygrały w przetargach. Teraz to one mogłyby się domagać odszkodowań z tytułu utraconych korzyści. – Istnieje ryzyko, że spotkamy się z zarzutem, że inni przewidzieli ryzyka w swojej ofercie, a ci, którzy tego nie przewidzieli, dziś oczekują dodatkowych pieniędzy – mówił minister.

Po drugie, większość inwestycji, o których mowa, ma unijne dofinansowanie. Gdyby okazało się, że z powodu nieuprawionego zwiększenia finansowania Unia nakaże zwrot swoich dotacji, problem okaże się o wiele większy niż dziś. – To byłaby dla nas katastrofa – stwierdził Adamczyk.

Po trzecie, prawo zabrania zwiększania kwoty kontraktowej, o ile nie zaszły wyjątkowe okoliczności. O takiej zmianie mógłby dopiero zdecydować sąd.

Jak mówił minister, rozmowy z branżą są stale prowadzone i zaowocowało to zwiększeniem kwot przy wyliczaniu kwot w nowych kontraktach. – Ale to dotyczy tych kontraktów, które są teraz podpisywane i nie działa wstecz – podkreślił.