Krakowskie chodniki pełne są rozdeptanych gum do żucia. Najgorzej wyglądają najbardziej uczęszczane ulice w ścisłym centrum, na których liczne białe plamy odróżniają się wyraźnie od nawierzchni. Okazuje się, że nie ma skutecznego sposobu na ich usuwanie, a miasto może tylko apelować do mieszkańców i turystów o utrzymanie czystości.
Nie ma na rynku odpowiedniego sprzętu
Rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, Piotr Odorczuk przyznaje, że rozdeptane gumy do żucia sprawiają problemy służbom odpowiedzialnym za porządek w mieście. Trudność polega na tym, że nie ma sprzętu, który pozwalałby sprawnie oczyścić większą powierzchnię.
MPO posiada obecnie jedno urządzenie do usuwania takich odpadów. W praktyce jednak można powiedzieć, że nie ma go wcale, ponieważ wspomniany sprzęt wymaga przyłożenia do każdej pojedynczej gumy. Jest podobny do odkurzacza i usuwa plamy za pomocą wysokiej temperatury. – To rozwiązanie jest mało wydajne i drogie w eksploatacji. Na pewno nie kupimy większej liczby takich urządzeń – mówi Odorczuk.
To kwestia kultury
Rzecznik tłumaczy, że MPO cały czas poszukuje skutecznego i wydajnego sprzętu, ale na rynku nie ma zadowalających propozycji: – Byliśmy niedawno na targach POLEKO w Poznaniu, gdzie prezentowany był pojazd podobny do tych, jakich używamy do czyszczenia chodników. Maszyna jest wyposażona w wirnik, taki jak w zmywarce, i wykorzystuje gorącą wodę do usuwania gum z nawierzchni. Zamówiliśmy egzemplarz testowy i wypróbowaliśmy go na krakowskich ulicach, m.in. na Szewskiej. Bruk został bardzo dokładnie wymyty, ale gumy zostały.
Wygląda na to, że dopóki nie znajdzie się odpowiednie rozwiązanie, służby miejskie mogą tylko odwoływać się do kultury przechodniów i apelować o to, by nie wypluwali gum do żucia na chodnik. – Taki odpad psuje estetykę miasta i jest bardzo trudny do usunięcia. A przecież każdy może go po prostu wrzucić do kosza – podsumowuje Odorczuk.