Surowa kara grozi Robertowi S. za próbę zabójstwa znajomego, którego miał postrzelić w serce z wiatrówki. Poszło o kobietę.
Uczestnicy biesiady w krakowskiej dzielnicy Podgórze nie są zbyt skłonni, by podzielić się wiedzą, co się właściwie zdarzyło w mieszkaniu przy ul. Lubostroń. Ale prokurator, a teraz sąd starają się dociec prawdy.
Karany za oszustwo ma teraz sprawę o próbę zabójstwa
Na ławie oskarżonych zasiada jeden z uczestników imprezy 48-letni, wysoki, wytatuowany, brodaty Robert S., malarz, ojciec czwórki dzieci. Nie tak dawno usłyszał prawomocny wyrok krakowskiego sądu w innej sprawie dotyczącej oszustwa przy sprzedaży mieszkania w Nowej Hucie. Dostał za to trzy lata odsiadki.
29 listopada 2022 r. był jednym z czterech uczestników biesiady, podczas której popijano alkohol. Robert S. z 43-letnią Małgorzatą P. byli w związku od dwóch miesięcy i podejmowali gości Przemysława G. i Piotra Sz. W pewnej chwili do gości została wezwana karetka, która zabrała ich do szpitala. Okazało się, że Piotr Sz. ma ranę postrzałową stopy, a Przemysław G. śrut w nodze oraz obrażenia klatki piersiowej. Lekarze przeprowadzili operacje ratującą mu życie i wyjęli śrut z prawej komory serca.
Zdaniem prokuratury, to gospodarz Robert S., powodowany zazdrością, oddał do Przemysława G. z bliskiej odległości strzały z karabinka pneumatycznego. Stało się to po tym, gdy ujrzał, że jego partnerka Małgorzata P. się z nim całowała. Kobieta stwierdziła, że to był tylko koleżeński pocałunek w policzek.
Ranny Przemysław G. mówił, że jest mu słabo, krwawił, więc wezwano służby medyczne. Oskarżony Robert S. zaprzecza, by doszło do kłótni i by z rozmysłem strzelał do kolegi.
Z jednej strony sugerował, że do postrzelenia mogło dojść przypadkowo, gdy brał do ręki wiatrówkę lub wtedy, gdy urządzili sobie strzelanie do zabawek w mieszkaniu.
Na broni tylko ślady DNA Roberta S.
Śledczy powątpiewają w tę wersję, bo na zabezpieczonym karabinku są tylko ślady DNA Roberta S. Mężczyzna ma zarzut próby zabójstwa Przemysława G. i uszkodzenia ciała Piotra Sz.
Na broń użytą w trakcie incydentu nie trzeba mieć pozwolenia. Na potrzeby śledztwa zabezpieczono telefony uczestników zajścia, w tym korespondencję Roberta S. z partnerką. Wynika z niej, że zarzucał Małgorzacie P. niewierność i to było przyczyną postrzelenia gościa.
Z kolei Małgorzacie P. prokurator postawił zarzut utrudniania śledztwa, bo pojechała z rannym do szpitala i stamtąd wysłała partnerowi sms o stanie zdrowia przewiezionego tam Przemysława G. Radziła Robertowi S., by pozbył się wiatrówki. Kobieta odpowiada też za niepoinformowanie policji o zajściu w mieszkaniu.
Robert S. przyznaje się jedynie do postrzelenia Piotra Sz., zaprzecza, by mu mówi, że „Przemysławowi G. się należało”. Cały czas pozostaje w areszcie tymczasowym. Małgorzata p. nie odnosi się do stawianych jej zarzutów. W mieszkaniu przeprowadzono eksperyment związany odtworzeniem przebiegu zajścia i sąd już odtworzył nagranie z tej czynności. Na kolejnej rozprawie sąd przesłucha pokrzywdzonych mężczyzn.