Kamp! i Rebeka w Rotundzie. Świeży powiew w polskiej muzyce tanecznej

13 listopada krakowska Rotunda stała się przystankiem trasy "Brennnessel on Tour". W jej ramach na scenie klubu wystąpiły dwie polskie formacje reprezentujące nurt szeroko pojętej elektroniki: Kamp! oraz Rebeka.

Jeszcze kilka lat temu wielką popularnością na scenie niezależnej cieszyli się indie folkowi songwriterzy, teraz jednak zupełnie inna estetyka stała się szczytem offowego wyrafinowania. Początek drugiej dekady XXI wieku to triumfalny powrót elektroniki rodem z lat 80.: grupy takie jak Austra, Trust czy Linea Aspera swobodnie nawiązują do najlepszych tradycji synthpopu czy coldwave’u. W Polsce tendencje te nie są jeszcze tak silne jak na Zachodzie, ale i my możemy się pochwalić całkiem udanymi eksperymentami w tym zakresie. Należą do nich Kamp! oraz Rebeka nagrywające dla wytwórni Brennnessel.

Poznańska Rebeka zadebiutowała w 2011 roku singlem o niezbyt obiecującym tytule „Fail”. Mimo to, kariera duetu wydaje się być pozbawiona jakichkolwiek porażek - kolejne wydawnictwa cieszą się dużym uznaniem, za którego ukoronowanie można uznać występ podczas tegorocznego OFF Festivalu. Wieczorem 13 listopada Rebeka jako pierwsza pojawiła się na scenie Rotundy. Mimo narzuconej tą kolejnością roli supportu, grupa poradziła sobie doskonale. Zimne, mechaniczne brzmienie syntezatorów połączone z emocjonalnym wokalem Iwony Skwarek zaowocowało muzyką mroczną, choć niepozbawioną tanecznego potencjału.

Kamp! to zespół wcale nieodległy stylistycznie od Rebeki, jednak o wyraźnie silniejszej tendencji ku brzmieniu dance. Panowie tworzący formację bawią się konwencją niezależnej elektroniki tworząc żywiołowe, choć obarczone silną dozą melancholii brzmienie. Krakowska publiczność entuzjastycznie reagowała na kolejne utwory serwowane przez grupę, chociaż konwencja koncertu (jakże inna od tej klubowej) ograniczyła nieco taneczne zapędy publiczności – mimo że czasami występ ten do złudzenia przypominał świetny didżejski set.

Chociaż tak Rebeka, jak i Kamp! nie są w swojej muzyce czymś zupełnie oryginalnym, to  jednak wskazują na wysokie ambicje młodych polskich twórców. Oba zespoły śmiało mogą stanowić polski „towar eksportowy” – absolutnie niczym nie odbiegają od światowych gwiazd gatunku, czego najlepszym dowodem był świetny koncert w Rotundzie.

Rafał Sowiński

fot. Anita Grzesikowska/lovekrakow.pl