– Nie byłem agentem Służy Bezpieczeństwa – przekonywał w czwartek (22 czerwca) prof. Krzysztof B. z Politechniki Krakowskiej i były główny architekt Krakowa na procesie za kłamstwo lustracyjne, które zarzuca mu
Instytut Pamięci Narodowej.
Sprawa jest rozptrywana po raz drugi. Pierwszy wyrok był korzystny dla 82-letniego profesora, bo został oczyszczony z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. Później jednak Sąd Apelacyjny w Krakowie uwzględnił skargę prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej i nakazał powtórkę sprawy Dlatego Sąd Okręgowy w Krakowie ponownie się nią zajmuje.
Lustracja profesora politechniki
Prof. Krzysztof B. jako osoba publiczna złożył oświadczenie lustracyjne 22 grudnia 2007 r. i napisał w nim, że nie był pracownikiem, ani współpracownikiem tajnych służ PRL. Prawdziwość tej deklaracji zakwestionował IPN w grudniu 2021 r. Kwerenda w archiwach wykazała, że jest w nich teczka personalna kandydata na Tajnego Współpracownika założona przez SB profesorowi B.
Z zachowanych dokumentów wynika, że w 1963 r. jako student IV roku architektury Politechniki Krakowskie znalazł się w zainteresowaniu wywiadu MSW, przed wyjazdem do Austrii.
Sprawę przejął funkcjonariusz wydziału kontrwywiadu krakowskiej komendy Wiesław D. i zebrał informacje o studencie, jego rodzinie, majątku i o Erneście T., który zapraszał polskiego obywatela do Wiednia. Do bezpośredniego kontaktu z funkcjonariuszem SB nie doszło, bo skończył się rok akademicki. Sprawę w SB przejął inny funkcjonariusz Józef B. i odbył kilka spotkań z Krzysztofem B. Zachowały się raporty esbeka, z których wynika, że student architektury opowiadał mu o praktykach w Wiedniu, podawał nazwiska Polaków, których tam poznał, opisywał swoje plany i zamierzenia.
Raporty nic nie wspominały, że po rozmowie z esbekiem student miał obowiązek zachowania w tajemnicy tych spotkań, nie było tam też zobowiązania do współpracy. Student nie brał żadnych gratyfikacji od SB.
– Prokurator IPN mówi, że to były spotkania, ale to były zwykłe przesłuchania, na które byłem wzywany wtedy, gdy odbierałem lub zdawałem paszport – mówił lustrowany.
Józef B. przystąpił do zarejestrowania studenta jako kandydata na Tajnego Współpracownika i przedstawił plan w tym zakresie przełożonym, który został zaakceptowany.
W styczniu 1965 r. podczas kolejnego spotkania z esbekiem Józef B. częściowo podyktował treść dokumentu pisanego ręką studenta. Pismo było zatytułowane doniesienie obywatelskie, były tam też notatki i uwagi Józefa B. o pobraniu informacji od kandydata na TW. Esbek zrobił też maszynowy odpis dokumentu.
Raporty SB z rozmów ze studentem
Kolejny raport esbeka z 1965 r. informował, że Krzysztof B. kończy studia i berze ślub i od tej pory będą mniejsze możliwości kontaktu ze studentem. Esbek sugerował wykorzystanie mężczyzny jako kontakt operacyjny i pozyskanie go jako TW, gdy dostanie etat na Politechnice. Do kontynuacji spotkań więcej nie doszło. W styczniu 1967 r. zaniechano dalszego opracowywania Krzysztofa B. jako kandydata na TW zgodnie z decyzją kierownictwa służby. Akta trafiły do archiwum.
Esbek Józef B. nie został przesłuchany z uwagi na zły stan zdrowia, inni funkcjonariusze zmarli. Krzysztof B. na procesie lustracyjnym zaprzeczał, by przekazywał jakiekolwiek informacje SB. Opisywał,że gdy pojawiał się w biurze paszportowym urzędniczka kierowała go do innego pokoju i tam jakiś mężczyzna wypytywał go o różne rzeczy. Gdy w sądzie pokazano mu dokumenty z IPN potwierdził, że napisał pod dyktando jedną informację. Potem przyznał jednak, że podawał neutralne i nie szkodzące informacje o osobach, które były prawdziwe, ale nieistotne.