Nasze życie w czasach zarazy. „To wielki test na relacje” [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Jak wygląda życie Polek i Polaków w czasach zarazy? Wciąż sprawdza to Muzeum Etnograficzne. – Na początku pandemii pozytywnych treści było więcej, później zaczęły się pojawiać – nieco żartobliwe, nieco straszne – „mam ochotę ugotować swoje dzieci”. Widzimy, że czas pandemii to moment odkrycia, że mimo miłości do bliskich, to czasem przebywanie z nimi przez 24/7 potrafi doprowadzić do szału – mówi Agnieszka Marczak z MEK.

Natalia Grygny, portal LoveKraków.pl: Muzeum Etnograficzne wciąż sprawdza, jak wygląda nasze życie w czasach zarazy. Da się już dostrzec zmiany w ankietach zbieranych na przestrzeni kilku tygodni?

Agnieszka Marczak, Muzeum Etnograficzne w Krakowie: Prawdę mówiąc, choć kwestionariusz pojawił się właściwie na początku „zbiorowej kwarantanny”, odpowiedzi z połowy marca aż tak bardzo nie różnią się od tych z końca kwietnia. Trzeba jednak przyznać, że odczucia niektórych osób, które wzięły udział w naszym badaniu, zależą w pewnym stopniu też od decyzji rządu, ich charakteru i tempa – obostrzeń i „odmrażania”. Na przykład w pierwszych kwestionariuszach widać, że prawie wszyscy robili zapasy i wychodzili z domu tylko z konieczności. Teraz, kiedy wiosna w pełni i można wyjść do parku, korzystamy z tego i też coraz rzadziej robimy zapasy. W zakresie codzienności uspokoiliśmy się, bo poznaliśmy rzeczywistość.

O co pytacie w ankiecie?

Etnografia opiera się na badaniach jakościowych, dlatego stworzony przez nas kwestionariusz składa się z 40 pytań, w większości otwartych. Pytamy o rytm dnia, o jedzenie, zakupy, jak mieszkamy, z kim się kontaktujemy, jak organizujemy czas wolny, czy mamy pracę albo czy ją straciliśmy. Nie brak pytań o nasze potrzeby, lęki…

Czego zatem boimy się najbardziej?

Boimy się o zdrowie nasze i innych, o pracę, o przyszłość. „Data” zakończenia pandemii napawa nas lękiem. Nie wiemy, co nas czeka. Nie brak również odpowiedzi, że koronawirus to kara za to, co robimy z klimatem i do jakiego stanu doprowadziliśmy naszą planetę. Za to, jak traktujemy zwierzęta…

Tak, takich głosów nie brakuje…

Akurat nie znalazłam odpowiedzi, w których ktoś by sugerował, że to kara boska, raczej że to sama natura wymierza sprawiedliwość. Zresztą takich treści nie brakuje również w mediach. To przecież normalne: człowiek od zawsze szukał wytłumaczenia dla tego, czego nie rozumie. Niewiedza napawa lękiem.

Nawet nasi czytelnicy w komentarzach piszą: „dlaczego piszecie tyle o tym koronawirusie”, nieraz padają nawet stwierdzenia, że za chwilę ktoś „otworzy lodówkę, a tam koronawirus”. Temat się wyczerpał?

Tak, jesteśmy zmęczeni tym tematem. To wszystko trwa już od dłuższego czasu. Lęk i rezygnacja narastają, dlatego coraz częściej czujemy znużenie, jeśli chodzi o kolejne informacje dotyczące pandemii. Jesteśmy medialnie „przebodźcowani”. Dlatego też w ankiecie pytamy o obrazy, również z mediów, związany z pandemią, które na długo zapamiętamy.

Przeważają obrazy z Wuhan, Bergamo, Nowego Jorku czy z różnych miejsc w Polsce?

To kwestia indywidualnych odczuć, choć trzeba przyznać, że częstą odpowiedzią są ciężarówki wiozące trumny w Bergamo. Ktoś napisał w kwestionariuszu, że zapamięta oczy swojego taty wpatrzone w telewizor, gdy pokazywano te ciężarówki. Ktoś inny napisał, że zapamięta moment, kiedy z pustego autobusu wysiadł starszy mężczyzna z reklamówką pełną zakupów. „Pomyślałem sobie – ciekawe, czy ten pan przeżyje”. To niesamowite, bo przed pandemią trudno było sobie wyobrazić, by spoglądając na kogoś idącego ulicą, zastanawiać się, czy ten ktoś przeżyje.

Temat śmierci stał się bardziej obecny w naszym życiu. Codzienne raporty o zakażonych, osobach zmarłych czy ozdrowieńcach. Czy to nie jest tak że temat przemijania staramy się oddalać?

Mogę odpowiadać jedynie na podstawie kwestionariuszy. Ludzie obawiają się zakażenia koronawirusem. Boją się o zdrowie swoje i najbliższych. Jednak o śmierci piszą rzadko. Może boimy się mówić o niej bezpośrednio?

Jak radzimy sobie w tym trudnym czasie? Jak oswajamy lęki i nową rzeczywistość?

Na początku pandemii w mediach aż roiło się od artykułów-poradników jak przetrwać kwarantannę w domu. Niektórych to nawet irytowało, bo to, że zostaliśmy zamknięci w domach, nie zawsze oznacza, że mamy więcej czasu. A radzimy sobie na różne sposoby: oglądamy filmy, czytamy, rozwijamy pasje, śpimy, staramy się nie myśleć, pieczemy ciasta. W kwestionariuszach na pytanie o odpoczynek ludzie często odpowiadają, że dzięki kwarantannie mają możliwość większej bliskości z partnerką czy partnerem i więcej czasu na seks. Pomaga również kontakt z naturą. Ale niektórym z nas niestety nic nie przynosi ukojenia.

Jednak  to zamknięcie w domu robi swoje. Odkrywamy na nowo to, co mieliśmy do tej pory na wyciągnięcie ręki.

Tak. Na przykład wiosna tym razem wydarzyła się poza nami. Choć, mimo że w tym roku przejście między porami roku obserwowaliśmy z dystansu, robiliśmy to uważniej. Przyglądaliśmy się powstawaniu kolejnych liści na drzewie pod blokiem, gołębiom budującym gniazdo na balkonie sąsiada. Teraz widać, jak bardzo pragniemy kontaktu z przyrodą. W kwestionariuszach niektórzy pisali wprost, że kontakt z naturą spełnia ich duchową potrzebę. Zaspokajamy ją poprzez pielęgnację domowych roślin. Przesadzamy, siejemy, przecieramy listki. W kwestionariuszach widać, że wzrosło zainteresowanie roślinami, które mamy w domach, ludzie szukają poradników i filmów w serwisie YouTube, by dowiedzieć się czegoś więcej o ich pielęgnacji.

Do tej pory czasu było niewiele. Praca, obowiązki. Ciągle pędzimy, pędzimy… A koronawirus postawił znak „stop”.

Jedna pani napisała, że kupiła ziemię w styczniu, ale dopiero teraz miała czas, żeby poprzesadzać kwiatki. Ktoś nawet kupił roślinę, którą na pamiątkę czasów domownicy nazwali koronarośliną. Kontakt z naturą ma przecież charakter terapeutyczny. W Muzeum mamy nadzieję, że nasz kwestionariusz, dla osób, które go wypełniają, ma też po części taki wymiar wspierający. Niektóre osoby piszą nam, że dzięki jej wypełnieniu poczuły się trochę lepiej.

Pytania są proste, ale dzięki nim widzimy co się zmieniło w naszym życiu.

Myślę, że odpowiadanie na proste pytania to forma ułożenia sobie w głowie pewnych spraw. Jesteśmy badaczkami, a nie terapeutkami, ale mamy poczucie, że ankieta, dzięki temu, że jest anonimowa i pełna konkretnych pytań o nasze życie, może mieć charakter wspierający. To też wiąże się z dużą odpowiedzialność, bo w kwestionariuszach pojawiają się treści dotyczące przemocy domowej. Wtedy stajemy przed trudnym zadaniem: jak pomóc? Przecież to uruchomiłyśmy, musimy więc w jakiś sposób zainterweniować. Co tydzień publikujemy „wycinki” z badań na facebooku Muzeum. Wykorzystałyśmy więc tę formę do podania kontaktów i miejsc, gdzie można sięgnąć po pomoc.

Ankieta pokazała, że czasami cztery ściany to prawdziwe więzienie. A w przypadku pandemii w zasadzie nie ma z niego ucieczki.

To trudne momenty zwłaszcza dla rodzin przebywających w jednej przestrzeni. O wiele łatwiej jest osobom, które mieszkają w domu z ogrodem. Jeśli ktoś nie ma możliwości, by odciąć się od pewnych rzeczy i pobyć sam na sam ze swoimi myślami, to sytuacja jest trudna. Zwłaszcza dla osób doświadczających przemocy. Niektórzy piszą, że czują się cudownie, inni: jak w poczekalni czy w dziwnym, luksusowym więzieniu. Zauważyłam, że z wraz z kolejnymi, nowszymi kwestionariuszami frustracja z zamknięcia rośnie. Wcześniej być może  lepiej czuliśmy się w domu, bo mogliśmy załatwić sprawy, na które przed pandemią nie było czasu. I mogliśmy pobyć razem. Na początku tych pozytywnych treści było więcej, później zaczęły się pojawiać – nieco żartobliwe, nieco straszne – „mam ochotę ugotować swoje dzieci”. Widzimy, że czas pandemii to moment odkrycia, że mimo miłości do bliskich, to czasem przebywanie z nimi przez 24/7 potrafi doprowadzić do szału.

W końcu to pierwszy taki czas od dawna, kiedy możemy się przyjrzeć bliżej sobie czy swoim relacjom z innymi.

Tak, w czasie pandemii przechodzimy ogromny test na relacje. I my poprzez kwestionariusz o te relacje pytamy. Z naszych badań wynika, że wygranymi w tej sytuacji są zwierzęta domowe. Mamy dla nich więcej czasu, wychodzimy na spacery, bawimy się. Więzi z nimi stają się mocniejsze. W kwestionariuszach widać, że zwierzęta przynoszą nam ulgę, radość i pomagają przetrwać ten trudny czas.