W jednym z krakowskich klubów doszło do ataku nożownika. – Kolega znienacka został zaatakowany przez zakapturzonego mężczyznę. Po chwili stał w kałuży krwi – relacjonuje nam Czytelniczka. Policja prowadzi w tej sprawie dochodzenie, próbując ustalić sprawcę.
W nocy z 30 września na 1 października w klubie mieszczącym się przy ul. Sławkowskiej doszło do szarpaniny między dwojgiem nieznających się mężczyzn. – Całe zdarzenie rozegrało się przed wejściem głównym klubu. Kolega stał przy wejściu do tej bramy i znienacka został zaatakowany przez zakapturzonego mężczyznę – opisuje czytelniczka Katarzyna.
22-latka zaatakowano od tyłu. – Napastnik zaczął ciągnąć go po podłodze, wywiązała się szarpanina. Agresorowi towarzyszyła kobieta w wieku około 25 lat – mówi nasza Czytelniczka, która uczestniczyła w szarpaninie.
Jak wyjaśnia dla LoveKraków.pl Katarzyna Padło z małopolskiej policji, zgłoszenie o zdarzeniu dyżurny otrzymał o godz. 3.35. – Dyspozytor numeru alarmowego przekazał nam, że na ulicę Sławkowską dysponowano już karetkę do rannego mężczyzny. Poszkodowany, raniony w prawą rękę, został przewieziony do szpitala – informuje.
Ochrona nie reagowała
Wstępnie przekazane policji informacje wskazywały na to, że w lokalu doszło do awantury, którą miał sprowokować poszkodowany 22-latek, w efekcie czego został wyproszony przez ochronę z lokalu. – Kiedy opuszczał klub, przy wyjściu na schodach został zaczepiony przez innego mężczyznę, który zranił go w rękę – mówi Padło.
Jak relacjonuje uczestniczka bójki, w pewnym momencie przy wejściu pojawił się ochroniarz klubu. Niestety nie zareagował na wołanie o pomoc. – Prosiliśmy, aby przerwał tę szarpaninę, on jednak rozłożył tylko ręce mówiąc, że nic nie może zrobić i odszedł – informuje Czytelniczka. Po chwili poszkodowanemu mężczyźnie udało się oswobodzić. – Wstał. Zauważyłyśmy, że jego ręka bardzo krwawi. W krótkiej chwili stał już w kałuży krwi – mówi. – Żaden ochroniarz nie zareagował, kazali tylko opuścić teren klubu i wyjść na zewnątrz. Po tym, jak koleżanka zaczęła prosić o pomoc, jeden z ochroniarzy przyniósł jej papierowe ręczniki. Pozostali od razu przynieśli mopa i zaczęli wycierać krew, która w dużych ilościach znajdowała się na podłodze – opowiada Katarzyna.
Ochrona zaprzeczyła wówczas, jakoby w klubie znajdował się monitoring. – Policjanci przeprowadzili na miejscu oględziny, ustalili świadków zdarzenia, sprawdzili, czy jest monitoring i w tej sprawie jest prowadzone postępowanie. Ustalamy sprawcę oraz okoliczności zdarzenia – dodaje Katarzyna Padło.
Przestroga dla innych
– Rana na ręce jest na tyle poważna, że przebywa on w szpitalu od tygodnia. Przeszedł już cztery operacje, lekarze wciąż walczą o rękę. Jego stan jest bardzo poważny. Nie wiadomo, czy uda się uratować kończynę, w najlepszym wypadku może stracić trzy palce – informuje. – Chcę, aby ta historia stała się przestrogą dla innych, którzy mają zamiar wybrać się do tego klubu. Dodatkowo, jeżeli ktoś z czytelników mógłby oddać krew dla naszego kolegi, prosimy, aby zgłosił się do Szpitala Wojskowego na ulicy Wrocławskiej. Potrzeba grupy krwi AB – dodaje Katarzyna. Pomimo wielokrotnych prób nie udało nam się skontaktować z przedstawicielami klubu.