Głosowanie nad nowelizacją planu miejscowego „Centrum Nowej Huty II – część D” miało definitywnie zakończyć sprawę rozbudowy zabytkowej stołówki pracowniczej na os. Teatralnym 19. Emocjonalne przemówienie radnego Łukasza Wantucha w obronie dewelopera spotkało się z krytyką większości radnych. Zmiana w planie została przegłosowana.
Krakowska firma, która nabyła budynek wraz z pozwoleniem na budowę, nie zrealizuje swojego pierwotnego planu, czyli rozbudowy obiektu. Na początku zamierzenia dotyczyły stworzenia sześciokondygnacyjnego bloku. Pozwalał na to uchwalony w 2013 roku plan miejscowy dla tego rejonu, który dopuszczał 18-metrową zabudowę.
Na środowej sesji rady miasta samorządowcy postanowili naprawić błąd swoich poprzedników. Protestował przedstawiciel firmy, który kupiła budynek i planowała inwestycję. Przekonywał, że do urzędu trafił nowy wniosek o pozwolenie na budowę, tym razem wstępnie pozytywnie zaopiniowany przez konserwatora zabytków. Projekt tym razem zakłada nadbudowę dwóch kondygnacji.
Deweloper przekonywał, że przyjęcie planu, który zakłada, iż obiekt będzie mógł być wykorzystywany tylko do celów usługowych i administracyjnych spowoduje, że firmie nie będzie się opłacało nic z tym budynkiem robić.
– To zmiana zasad gry, której chcecie się państwo podjąć na jednym posiedzeniu rady. Budynek chcemy odrestaurować zgodnie z zasadami konserwatorskimi – mówił do radnych.
"Bandytyzm!"
Dewelopera poparł radny Łukasz Wantuch. – To jest bandytyzm i zabrania prawa własności – grzmiał z mównicy i krytykował radnych, którzy przyjęli poprzednią wersją planu miejscowego. – Stworzyliśmy reguły gry, pojawiła się firma z Krakowa, która kupiła budynek i zaczęły się problemy z mieszkańcami. Radni uznali, że głosy wyborców są ważniejsze niż przestrzeganie prawa – stwierdził.
Radny Stanisław Moryc odpowiedział, że dziwi się emocjom swojego poprzednika. Przypomniał też, że pozwolenia na budowę były przedłużane tylko w wyniku markowania prac budowlanych. – Może faktycznie radni w czasie procedowania planu mogli się dopatrzyć tego punktu, ale po to dziś jesteśmy, żeby to naprawić. Nie mówmy, że działamy na szkodę firmy budowlanej, bo my jako radni mamy działać dla mieszkańców – podkreślił Stanisław Moryc.
– Najważniejsze jest to, by naprawić błąd – prezydenta czy urzędników – i chronić ten obszar – stwierdził radny Łukasz Gibała. A radny Łukasz Sęk dodał, że niczym nadzwyczajnym nie jest zmiana obowiązujących planów. – Nie jest tak, że jeśli raz uchwalimy plan, to nie możemy go już nigdy zmienić. Jeśli ktoś się czuje taką zmianą poszkodowany, może szukać swoich racji w sądzie – powiedział.