„Pandemia nas zatrzymała i zadała kilka ważnych pytań” [Rozmowa, cz. II]

fot. pixabay.com
– Każdy z nas co jakiś czas przechodzi jakiś kryzys. Nawet jeśli nie są to jakieś duże, trudne sytuacje, to dobrze jest z każdej trudności wyciągnąć coś dla siebie, sprawdzić, w jaki sposób ten kryzys na mnie osobiście wpłynął pozytywnie, starać się szukać tego, co dobre. Chociaż to okruszek, coś malutkiego, to jeśli zastanowimy się nad tym, okaże się, każdy z nas zrobił w czasie pandemii coś, czego wcześniej nie robił, albo znowu zaczął to robić, oczywiście w pozytywnym kontekście – mówi Karolina Załęga, psychoterapeutka, pracowniczka Ośrodka Edukacji Badań i Rozwoju w Szpitalu im. J. Babińskiego.

Część I:



Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Wspomniała pani, że każdy z nas inaczej zareaguje na pandemię. Teraz jeszcze pozostaje kwestia izolacji. Zamknięte są również szkoły, a wraz z wprowadzeniem nauki zdalnej, wielu uczniów i uczennic „zniknęło”. Nie biorą udziału w lekcjach, co czasami jest spowodowane występowaniem przemocy domowej. W wielu przypadkach te osoby mogą być pozostawione same sobie, nie wiedzą gdzie szukać pomocy.

Karolina Załęga: To bardzo szeroki temat, jak pandemia wpłynęła na najmłodszych. Mamy sygnały o tym, że są organizowane mądre inicjatywy dla najmłodszych, które odciągają ich od monitorów, a jednocześnie wprowadzają trochę zabawy do relacji innej niż ta, która dzieje się za pomocą monitora w trakcie lekcji. W niektórych szkołach nauczyciele organizują takie dodatkowe zajęcia. Na szczęście do kultury mamy dostęp za pomocą słuchowisk, koncertów, nagrań multimedialnych, gdzie możemy posłuchać i zobaczyć przedstawienia teatralne, w tym dla dzieci i młodzieży. Ale mamy też takie sytuacje, gdy dyrekcje szkół i nauczyciele proszą o wsparcie uczniów z objawami depresji, którzy doświadczają braku motywacji i są zniechęceni, jeśli chodzi o naukę. Motywacja zdalna jest dosyć trudna. Zdarza się tak, że młodzież wykorzystuje sytuację i odpuszcza sobie naukę i aktywny udział w zdalnych lekcjach. Często jest też tak, jak pani powiedziała, to trudności związane z sytuacją domową.

Z jednej strony izolacja chroni przed wirusem, ale nie pozwala się uwolnić z innego, niebezpiecznego obszaru.

Jeśli mamy rodziny, w których doświadczamy dysfunkcji, to uruchomienie kamery, podzielenie się tym, co się dzieje za mną w tle, jest niezwykle trudne, a wręcz czasami niemożliwe. Jeśli mamy sytuację, w której dochodzi do przemocy, albo występuje problem w postaci uzależnienia któregoś z członków rodziny, wiąże się to z ogromnym wstydem, stygmatyzacją, z narażeniem siebie na śmieszność i niezrozumienie. W dziecku pojawia się poczucie winy za tę sytuację.

Szkoła mogła być taką furtką, miejscem chwilowej ucieczki?

Szkoła dawała przynajmniej te kilka godzin czy czasami nawet kilkanaście, oderwania od tej trudnej sytuacji domowej. W tym momencie tego nie ma. Musimy być w domu od rana do wieczora, jest zakaz wychodzenia na zewnątrz dla młodzieży bez opieki dorosłych. Owszem, to jest konieczne i ma to sens, ale ma to również swoją trudną stronę. Tak zapobiegamy pandemii, młodzież nie może się spotykać, nie ma tych elementów i obszarów, w których mogą pobyć sami ze sobą, odreagować to, co dzieje się w domu. Mogą komuś o tym powiedzieć.

Pozostaje w zasadzie telefon na interwencję kryzysową, telefon do służb zajmujących się trudnymi sytuacjami. Trzeba o tym mówić i uwrażliwiać młodzież, że jeśli dochodzi do takich trudnych sytuacji, muszą wiedzieć, że mogą zgłosić trudną sytuację pod numerem alarmowym (Ośrodek Interwencji Kryzowej w Krakowie 12 413 71 33) .

Większość z tych dzieci jest tak przyzwyczajona do sytuacji, że uznaje je za normę i jest przekonana, że to, co dzieje się w domu, musi w nim pozostać. To temat tabu. Nie wolno go ruszyć. Dziecko myśli, że zwracając się o pomoc, narazi rodzinę na trudności, kłopoty. Nie jest to tylko i wyłącznie myśl dziecka, to przekonanie utrwalone przez dorosłych. Dlatego tego nie robi. Jeśli mamy do czynienia z sytuacją, gdy to dziecko ma inne obszary, w których może odreagować – ma szkołę, zajęcia pozalekcyjne – to sprawia, że całkiem dobrze funkcjonuje w społeczeństwie. Radzi sobie z trudną sytuacją planując przyszłość: teraz mam trudno, ale jestem w stanie dobrze się uczyć, trenować, będę miał z tego coś w przyszłości. Nie znaczy to, że to jedyny sposób na poradzenie sobie z trudną czy zagrażającą sytuacją rodzinną, zawsze o takich sytuacjach powinniśmy zawiadamiać odpowiednie służby, z doświadczenia jednak wiemy, że jest to trudne i czasami dramaty rodzinne trwają nieprzerwanie całymi latami. Nadzieja na lepszą przyszłość daje motywację do życia. Teraz mamy do czynienia z sytuacją, w której dzieci i młodzież tę motywację straciły. Nie wiedzą, kiedy będą mogli wrócić do szkół. Dzieci, które są na granicy przejścia ze szkoły podstawowej do średniej, osoby przygotowujące się do matury, dla nich to dodatkowy stres. Sytuacja egzaminu dojrzałości wiąże się ze stresem – każdy z nas zdawał, pamięta te emocje nawet jeśli byliśmy przygotowani.


Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Tak, a teraz sytuacja ta jest jeszcze bardziej napięta.

Gdy rozmawiam z maturzystami przygotowującymi się do egzaminu, mówią: „myśmy naprawdę dużo stracili”. To nie jest tak, że jak dostaniemy pakiet do domu, weźmiemy udział w zdalnych lekcjach, skoncentrujemy się na tym tak, jak byśmy chcieli. Zupełnie inaczej koncentruje się młodzież, zupełnie inaczej jeszcze młodsi uczniowie. Wokół jest milion innych rzeczy, które nas rozpraszają. Nawet jeśli ci ludzie są bardzo mocno zdeterminowani, by się uczyć, przyznają, że nauka jest dużo trudniejsza. Łatwiej się uczyć, wymieniać poglądy, dopytywać, kiedy są na lekcji, bo tutaj zachodzą interakcje.

Odkąd działamy zdalnie, zatraca się ta granica między obowiązkami a czasem wolnym. Domy i mieszkania stały się salami lekcyjnymi, miejscami pracy.

Tutaj jest ważna i niezbędna rola dorosłych, którzy są z dziećmi, podobnie nauczyciela prowadzącego zajęcia. Trzeba pilnować godzin, kiedy kończą się zajęcia, żeby dziecko nie miało dodatkowego czasu przed monitorem. Ważne, aby organizować czas nauki w sposób kreatywny. Jeśli mamy malutkie dzieci, które wchodzą dopiero w system nauczania i uczą się uczyć, to dla nich bycie w klasie i koncentrowanie uwagi na tym, co mówi nauczycielka czy nauczyciel jest o wiele łatwiejsze niż przed monitorem. W nauczaniu zdalnym są zazwyczaj w swoim pokoju, gdzie jest mnóstwo rozpraszaczy. Paradoksalnie sprawy nie ułatwiają będący obok rodzice. Bo gdy dziecko ma podjąć decyzję czy zrobić coś samodzielnie, najpierw poprosi ich o pomoc albo zapyta jak ma coś zrobić. W szkole są nauczyciele, inne dzieci – są zupełnie inne, lepsze warunki do nauki uczenia się. Dziecko przez pierwsze lata uczy się uczyć. Z tym będziemy mieli trudność, kiedy dzieciaki wrócą do szkoły. I oby wróciły jak najszybciej, bo to zdalne nauczanie w naturalny sposób zabiera interakcje rówieśnicze i z nauczycielem. Co więcej, takie maluszki ciągle walczą o uwagę, chcą by nauczyciel, nauczycielka patrzyli na nich. Proszę sobie wyobrazić, co się dzieje, jeśli kilkanaście osób w tym samym czasie na lekcji online zaczyna walczyć o uwagę. Czapki z głów dla nauczycieli za tę ciężką pracę, ale też dla uczniów, którzy mimo wszystko dają radę.

Izolacja to też sprawdzian dla wielu relacji, związków. Wiele osób dokonało weryfikacji, robiło analizy, podejmowało decyzję o tym, że po pandemii wszystko diametralnie się zmieni.

To przede wszystkim czas na zatrzymanie się. Pandemia nas zatrzymała i zadała kilka ważnych pytań. Przede wszystkim o to, jacy jesteśmy, czego potrzebujemy, jak wyglądają właśnie nasze relacje, czy my w nich jesteśmy spełnieni, czy ludzie, z którymi żyjemy, nasi bliscy, są w tych relacjach spełnieni. Czy te relacje dają nam radość i czy w kryzysowych sytuacjach jesteśmy w stanie znaleźć obszary, które nas łączą, czy jesteśmy w stanie coś razem tworzyć. Jeśli tak, to poradzimy sobie z każdą trudną sytuacją.

Ten - powiedzmy - „test na relacje” trwa od wiosny.

Jeśli będziemy mogli w taki sposób poprawiać sobie nastrój, dbać o swoją twórczość, to nawet w warunkach izolacji, ograniczenia, będziemy znajdować to, co mamy wspólne, co może nam sprawiać radość i przyjemność, czym możemy się razem cieszyć. Możemy znaleźć w tym obszar pracy, wspólnego działania. To znaczy, że jest dobrze.

A co w przypadku, jeśli nie znajdziemy obszaru tego wspólnego działania?

Jednak jeśli zorientujemy się, że jest nam razem trudno i pomimo podejmowanych prób naprawy relacji, niewiele się zmienia, to jest to sygnał, żeby skorzystać z pomocy specjalisty. Być może metody, którymi do tej pory naprawialiśmy, nie są wystarczająco dobre. To pierwotne doświadczenie: jeśli dziecko czegoś nie wie, zapyta rodzica – przynajmniej tak wygląda perspektywa dziecka w zdrowej relacji z rodzicem. My dorośli już często nakładamy na to jakieś filtry. Gdy jako para, związek jesteśmy w stanie szukać pomocy, jeśli sobie z czymś nie radzimy, to dalej jest dobrze. Trudno jest wtedy, gdy doświadczamy takiej sytuacji, gdy między nami jest źle i nie wyobrażamy sobie, aby ktoś mógł z zewnątrz dostrzec problem, próbować się zastanowić, co można zmienić: zrozumieć jedną i drugą stronę, dać wspólną płaszczyznę do zmiany. Jeśli obydwoje chcemy zmieniać, to jest dobrze, bo jest szansa. Ale czasami jest tak, że zmieniać chce tylko jedna osoba, bo ktoś już jest daleko poza tym związkiem. Zdarzają się sytuacje, w których zgłaszają się do nas ludzie, którzy odkryli, że już nic ich nie łączy. Takie sytuacje też są i się zdarzają, można je zaakceptować. Nie tylko szukać odpowiedzi na to, jak ten związek mógł trwać dalej, ale też pomagamy się dobrze rozstać. W tym wszystkim jest frustracja, urazy, tracimy bliską osobę, wyobrażenia na temat tego, jak miało wyglądać nasze życie. Tracimy też inwestycję, mówiąc językiem biznesowym, bo inwestowaliśmy w tę relację swój czas, energię.


Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Co oznacza dobre rozstanie?

Psychoterapeuci też zajmują się dobrym rozstaniem, nie tylko scalaniem związku na siłę. Takie dobre rozstanie jest wtedy, gdy rozumiemy, dlaczego się rozstajemy. Pomimo rozstania nadal chcemy dobra dla siebie i drugiej osoby. Gdzieś się pogubiliśmy i zdarza się, że jesteśmy od siebie tak daleko, że trudno jest wracać.

I podejmujemy decyzję, że w dalszą podróż ruszamy już osobno.

Tak, doświadczamy tego, że dalej razem nie potrafimy, nie możemy. Każdy idzie swoją drogą, w zależności od tego, co nas łączyło do tej pory. Dobre rozstanie może być rozumiane jako uzgodnienie opieki nad dziećmi, w jaki sposób będziemy się nimi opiekować, podejmować decyzje, to często sytuacje, w których musimy podzielić różne rzeczy, które mamy wspólne. A to w sposób najmniej raniący, bo taką ranę zadaje nam samo rozstanie.

Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Ostatnie badania wykazały, że w czasie lockdownu Polki i Polacy częściej sięgają po używki. Niektórzy wracają do swoich dawnych przyzwyczajeń po długim czasie, inni chcą się „odstresować”, stłumić stres.

Substancje psychoaktywne dają nam iluzję ulgi. Jeśli mówimy o osobie uzależnionej, to ma ona uszkodzony system nagrody. Dobrze jest, kiedy potrafimy czekać na coś, kiedy potrafimy na poziomie wyobraźni czy naszego działania na tu i teraz przygotowywać się do dobrej przyszłości. Nie jest tak, że muszę mieć coś na już, ale mogę sobie planować. Nie mogę wyjechać na wakacje w tym roku, ale mogę planować co będzie za rok czy dwa lata. W międzyczasie, skoro zostało trochę wolnego czasu, w tym roku wiele osób znalazło alternatywne zajęcia, np.: zajęli się ogrodem, ktoś miał pomysł, by wyhodować coś w doniczce. Zajmujemy się rzeczami, które poprawiają nasze samopoczucie i sprawczość. Są osoby mające doświadczenie, że alkohol czy inna substancja w postaci narkotyku czy dopalacza, daje im poczucie ulgi na już. Bo to bezwysiłkowe wyciągnąć rękę, przyjąć i poczuć się dobrze. Ale to „dobrze” potrwa tylko przez chwilę. Potem zaczynają się problemy, bo zaniedbuje swoje obowiązki, staranie się o przyjemność, swoje relacje z bliskimi, swój stan zdrowotny. Rozwija się choroba, która jest zespołem uzależnienia, mająca początek w towarzyskim czy doraźnym stosowaniu, jeśli chodzi o alkohol. Jeśli mówimy o narkotykach, to substancja nielegalna, silnie toksyczna, psychotyczna, w związku z tym, nawet jednokrotne użycie może wprowadzić nas w taki stan, który będzie obarczony różnymi, długotrwałymi komplikacjami. Pozostaną z nami koszty, których się nie spodziewamy sięgając po substancję – mikrouszkodzenia, trudności związane z wypadkiem po zażyciu substancji. To substancje tak odrealniające, że zachowujemy się po nich w sposób nieprzewidywalny. Jeśli chodzi o alkohol, to proces długotrwały, terminowy. Osoby, które ponownie sięgnęły po używki w czasie epidemii, chcą jakoś odreagować tę frustrację, lęk, poczucie bezradności, samotność. Przez te miesiące, które spędzamy w domu, jedynym sposobem na rozluźnienie po pracy wydaje się wypicie jednego drinka, potem dwóch, a później kilku następnych. To staje się normą i zaczyna być niebezpieczne. Jeśli tego nie zatrzymamy, konsekwencją będzie pełnoobjawowa choroba, która jest leczona na oddziałach leczenia uzależnień. To tak naprawdę igranie ze swoją psychiką, swoim zdrowiem psychicznym i fizycznym. Szkody związane z uzależnieniem obejmują całościowo człowieka. Brak kontaktu z rzeczywistością to nie jedyny problem. Takim jest również to, ze moje relacje zostają uszkodzone, tracę pracę, pojawiają się kłopoty związane z finansami, z działaniami wykraczającymi poza tym, co normatywne, bo pojawiają się szkody prawne.

Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Myśli pani, że pandemia nauczy nas tej cierpliwości? Do tej pory wszystko mieliśmy w zasadzie na wyciągnięcie ręki.

Jeśli będziemy chcieli skorzystać z tego czasu i wyciągnąć z niego coś dobrego, to byłoby bardzo pożądane, gdybyśmy taką umiejętność nabyli, czyli wyciągania tego co dobre z każdego kryzysu. Pandemia jest kryzysem dotyczącym nas wszystkich, każdy przeżywa jakieś utraty, trudności, mierzy się z różnymi problemami, które na co dzień też nazywamy kryzysami. Każdy z nas co jakiś czas przechodzi jakiś kryzys. Nawet jeśli nie są to jakieś duże, trudne sytuacje, to dobrze jest z każdej trudności wyciągnąć coś dla siebie, sprawdzić, w jaki sposób ten kryzys na mnie osobiście wpłynął pozytywnie, starać się szukać tego, co dobre. Chociaż to okruszek, coś malutkiego, to jeśli zastanowimy się nad tym, okaże się, każdy z nas zrobił w czasie pandemii coś, czego wcześniej nie robił, albo znowu zaczął to robić, oczywiście w pozytywnym kontekście. Był moment, gdy zaczęliśmy więcej gotować w domu – to proste rzeczy, ale można mieć przyjemność z tego, że odkrywamy nowe przepisy i uczymy się coś robić samodzielnie. Mieliśmy czas na planszówki, wspólne śpiewanie, kalambury. Albo robiliśmy coś po raz pierwszy, albo nie robiliśmy tego od bardzo dawna. To też są takie nasze radości, bo daliśmy sobie nawzajem dużo wsparcia. To też jest ważne. Może telefonicznie, może przez komunikatory, ale w momentach zagrożenia, doświadczamy, że odkrywamy w sobie większe pokłady czułości, bliskości, to zatrzymanie sprawiło, że możemy zobaczyć, co jest dla nas naprawdę ważne. Chociażby porozmawiać z przyjaciółką czy przyjacielem, z którymi dawno się nie widzieliśmy. Rekompensowanie sobie tego co trudne takimi przyjemnościami, to też profilaktyka zdrowia psychicznego. Ważne, abyśmy się wzajemnie obserwowali. Ktoś bliski, komu na mnie zależy może zobaczyć coś, czego ja nie dostrzegam. Może okazać się, że ktoś potrzebuje pomocy specjalisty. My sami możemy nie zauważyć, że dzieje się z nami coś niepokojącego. Możemy być przekonani, że to nic takiego. Sami możemy być dla naszych bliskich wyciągniętą ręką. Starajmy się być blisko, wspierać, bądźmy w tym kreatywni. To jest najważniejsze w tym momencie.