Przewlekły stres, niepokój o przyszłość. Jak epidemia wpływa na naszą psychikę? [Rozmowa, cz. I]

fot. pixabay.com

– Pandemia będzie miała swój kres. Musimy starać się myśleć o tym, co będzie. Obecnie ważnym obszarem w dziedzinie ochrony zdrowia jest przygotowanie odpowiedniej liczby miejsc i specjalistów w tzw. „Poradniach pocovidowych” dla osób, które będą mogły skorzystać z naszej pomocy. Kiedy już będzie „po wszystkim” i będziemy dokładnie wiedzieć, jak wirus wpłynął na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Karolina Załęga, psychoterapeutka, pracowniczka Ośrodka Edukacji Badań i Rozwoju w Szpitalu im. J. Babińskiego.

Natalia Grygny, LoveKraków.pl: Niepokój o przyszłość, przewlekły stres, obawa o życie swoje i bliskich, obawa przed utratą pracy. Czy teraz, w tym trudnym czasie pandemii, więcej osób decyduje się skorzystać z pomocy psychiatry czy psychologa?

Karolina Załęga: Zgłaszają się do nas pacjenci, którzy wcześniej nie korzystali z pomocy psychiatry czy psychoterapeuty. Zauważają u siebie niepokojące objawy takie jak właśnie uczucie nieustannego lęku, niepokoju, stan nadmiernej czujności. Mówimy tu o trybie czuwania, czyli o zagrożeniu, które gdzieś czyha, a nie możemy go zlokalizować. Stan takiej przedłużającej się sytuacji zagrożenia wpłynął na nas wszystkich, nie tylko na tych, którzy dzisiaj zgłaszają się do naszych gabinetów i próbują szukać dla siebie wsparcia. Nasza aktywność została w pewien sposób ograniczona, jesteśmy bardziej zależni od tego, co zewnętrzne – teraz mniej rzeczy możemy zaplanować. Na tej liście są wypoczynek, przemieszczanie się, szkolnictwo czy dostęp do lekarza pierwszego kontaktu. To sytuacje znacząco wpływające na naszą sprawczość i poziom naszego lęku, dobrostanu psychicznego.

A ten poziom naszego lęku – czy chcemy, czy nie – rośnie.

W tym momencie doświadczamy, że poziom lęku i dyskomfortu psychicznego jest większy. Zarówno u osób, które wcześniej miały do tego predyspozycje, jak i tych, u których pojawił się stres sytuacyjny związany z obecnością wirusa w najbliższym otoczeniu. Koronawirus kogoś bliskiego zabrał, sprawił, że wydarzyły się różne trudne sytuacje społeczno-ekonomiczne. Ktoś stracił pracę, a tym samym płynność finansową, pojawia się frustracja i lęk związany z niepewną przyszłością. To sytuacje, z którymi zgłaszają się do nas różne osoby szukające pomocy. Myślę, że to dobry kierunek, żeby tej pomocy szukać i starać się zdiagnozować stan, w którym się znajdujemy. Jest to niezbędne, aby wiedzieć, w jaki sposób radzić sobie ze stresem, za pomocą odpowiednich metod i technik pracy z własnymi emocjami. Dzięki temu objawy nie będą się nasilały, zatrzymamy lęk na takim poziomie, na którym możemy sobie poradzić w oparciu o to, co jest w tym momencie dostępne.

Gdy zatrzymamy ten lęk, na poziomie, o którym pani mówi, będziemy mogli po prostu jakoś funkcjonować?

Tak, bo dzięki temu nie dopuścimy do sytuacji „granicznej”.

Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

To jak ten niebezpieczny koktajl złożony z różnych emocji i uczuć na nas wpłynie? Jakie będą skutki tego nieustannego życia w stresie? Pandemia się skończy, a my i nasze obawy pozostaną. Eksperci alarmują, że po tej epidemii przyjdzie kolejna. Epidemia depresji i innych problemów ze zdrowiem psychicznym.

Skutki będą takie, jakie będą nasze umiejętności radzenia sobie ze stresem, sytuacją kryzysową, jaka będzie nasza odwaga czy zgoda na to, by sięgnąć po pomoc specjalisty. Niewątpliwie ta sytuacja będzie miała na nas wpływ. Nie tylko ze względów społeczno-ekonomicznych i psychologicznych, ale też biologicznych. Osoby, które przeszły wirusa SARS-Cov 2 w sposób objawowy, doświadczyły trudnych dolegliwości, mogą doświadczać takich zmian na poziomie nastroju i doświadczeń, o których pani mówi. Tutaj trzeba się obserwować i w razie wystąpienia niepokojących symptomów udać się na konsultację psychiatryczną, skorzystać z pomocy psychoterapeuty. Jeśli mówimy o szeroko rozumianej populacji, przede wszystkim to, w jaki sposób znajdujemy realne sposoby na poprawę nastroju i samopoczucia, jak sobie radzimy w sytuacji, gdy dzieje się kryzys. Jak my na ten kryzys popatrzymy? Czy ja będę przeżywać to jako odebranie mi całej mocy, całej sprawczości? Czy jednak znajdę w tej sytuacji obszar, w którym będę mogła stanowić o sobie? Tutaj najważniejszą rolę będą odgrywały relacje międzyludzkie, czy mamy wsparcie, czy jesteśmy sobie to wsparcie w stanie okazywać, czy też będziemy się zwracać w stronę jeszcze większej frustracji, większego smutku i myślenia o tym, co trudne?

Sporo musimy zadawać sobie teraz tych pytań.

Ważne, czy postaramy się mówić, myśleć w sposób pozytywny o tym, co dobrego nas czeka w przyszłości. Czy mamy taką zdolność do tego, żeby planować, bo ta przyszłość mimo wszystko będzie dla nas dobra. Pandemia będzie miała swój kres. Musimy starać się myśleć o tym, co będzie. Obecnie ważnym obszarem w dziedzinie ochrony zdrowia jest przygotowanie odpowiedniej liczby miejsc i specjalistów w tzw. roboczo „Poradniach pocovidowych” dla osób, które będą mogły skorzystać z naszej pomocy. Kiedy już będzie „po wszystkim” i będziemy dokładnie wiedzieć, jak wirus wpłynął na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne.

Sytuacja polskiej psychiatrii w zasadzie nigdy nie była zbyt dobra. Brak dofinansowań, niejednokrotnie utrudniony dostęp do specjalistów. Co więcej, obecnie żyjemy w dobie teleporady, która nie jest w stanie zastąpić spotkania ze specjalistą twarzą w twarz.

Oczywiście, teleporada nie jest tym, czego byśmy sobie życzyli pracując z pacjentami. Natomiast względy sanitarno-epidemiologiczne nie dają nam w tym momencie wyboru. Kiedy nie możemy spotkać się z pacjentem osobiście, udzielamy porad przez telefon czy komunikatory. Nie jest to rewelacyjny sposób komunikowania się z pacjentem, a na pewno nie jest to idealny sposób wspierania i diagnozowania. Uważam jednak, że absolutnie konieczny. Jeśli chodzi o kwestie dofinansowania i traktowania psychiatrii i psychoterapii jako tematów tabu, myślę, że to jest również taki kawałek naszej pracy, żeby oswajać wizerunek polskiej psychiatrii. Żeby mówić o tym, jak wygląda leczenie, jak pracują specjaliści w tym zakresie i że jest to niezbędny obszar dbania o siebie.

Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Do tego dochodzi również to, że korzystanie z takiej pomocy nadal jest w wielu przypadkach tematem tabu.

Czasami pacjenci wyobrażają sobie, że jest to bardzo inwazyjne lub krępujące spotkanie. Absolutnie nie! To jest spotkanie, podczas którego chcemy wspólnie zastanowić się, jak możemy rozumieć pacjenta i to, co się z nim dzieje. To warunek konieczny rozumienia i chęci pomocy. Dzięki temu możemy dobrać odpowiednie metody pomocy. Jeśli boli nas ręka czy kolano, to nie mamy wątpliwości i udajemy się do specjalisty, który mówi: „Słuchaj, masz chore to i to, leczy się to w taki i w taki sposób”. Wówczas przyjmujemy zalecenia jako właściwe, stosujemy się do nich.

Ale już co innego, gdy „boli dusza”. Niestety często pokutuje przekonanie, że jeśli ktoś szuka pomocy u psychiatry czy psychologa, jest słaby, nie potrafi sobie radzić w życiu codziennym i co gorsze – coś jest z nim nie tak.

Z trudnościami psychicznymi jest dokładnie tak samo, problem tkwi w tym, że osobie ich doświadczającej trudniej te zalecenia przyjąć. Taka osoba zazwyczaj wymaga wsparcia bliskich osób, środowiska, w którym się znajduje. Ważne, aby to środowisko rozumiało, że to nie jest jej zła wola i zły charakter. Nasi pacjenci często opowiadają o doświadczaniu stygmatyzacji w swoim najbliższym otoczeniu. Trudno w dalszym ciągu przyjąć, że nieadekwatne zachowanie pacjenta, w czasie kiedy doświadcza kryzysu psychicznego, nie jest zależne od niego samego, a jest doświadczeniem objawów choroby lub kryzysu psychicznego.

Podobne sytuacje dotyczą pacjentów uzależnionych, trudno im uzyskać zrozumienie wśród najbliższych. Uzależnienie wprowadza duży dyskomfort i destrukcję do systemów rodzinnych, społecznych. Ale umiejętne rozumienie choroby, dowiadywanie się o niej, wiedza, jak z nią postępować: jak dbać o abstynencję, jak obserwować objawy, to tak naprawdę klucz do rozwiązania zagadki, klucz do wyzdrowienia. To tak, jak z profilaktyką depresji – bardzo dużo mówimy na temat objawów, aby człowiek jej doświadczający, mógł zostać tak odebrany w swojej rodzinie czy środowisku domowym jako ktoś, kto rzeczywiście jest cierpiący. To nie jest tak, że można po prostu wstać z łóżka, gdy ktoś powie: „wstań i idź”.

Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Tutaj słowa „weź się w garść”, „będzie dobrze” czy „nie narzekaj tyle, myśl pozytywnie” nie pomagają. Wręcz przeciwnie.

Absolutnie nie działają. Osoby, które doświadczają kryzysów psychicznych, potrzebują zrozumienia. To trochę tak, jakby popatrzeć w tym samym kierunku. Musimy stanąć w pozycji tej osoby i wiedzieć, czego doświadcza. Musimy umieć dostrzec obszar jej cierpienia. Dlatego to doświadczenie pandemii będzie różne dla każdego z nas. Będziemy doświadczać podobnych sytuacji zewnętrznych, ale każdy będzie je przeżywał na swój sposób. Inaczej będzie przeżywał ten, kto stracił kogoś bliskiego, inaczej ten, kto stracił pracę, inaczej ten, kto wcześniej doświadczał kryzysu psychicznego albo chorował. Dla każdego z nas będzie to inne doświadczenie, ale wszyscy będziemy potrzebowali rozumienia. Jedni będą sobie radzić poprzez dobre relacje z innymi i będzie im łatwiej, a inni z trudniejszymi objawami, bardziej dojmującymi, będą potrzebowali opieki specjalisty. Tutaj chciałabym zwrócić również uwagę na akcję „Telefon dla medyka” – koordynowanej przez nasz szpital. W czasie epidemii my też doświadczamy różnych sytuacji, w których zwracają się do nas koleżanki i koledzy lekarze, pielęgniarki. Nie po to, że szukają propozycji długotrwałego leczenia, ale by ich wysłuchać i zrozumieć. Aby mieli takie miejsce, w którym mogli powiedzieć, z czym jest im trudno. Działają na pierwszej linii frontu, zostali oddelegowani do trudnej pracy i zmagają się z wieloma kryzysami, chociaż jest to ich powołanie i codzienność.

My czasami mamy problem, żeby opanować emocje, a co dopiero osoby z pierwszej linii frontu walki z COVID-19, o których pani wspomina.

My – przynajmniej mogę mówić o osobach z naszego szpitala, pracujących w obszarze psychiatrii – na co dzień spotykamy się z różnymi kryzysowymi sytuacjami naszych pacjentów. Tak naprawdę ta „Covidowa” rzeczywistość jest trudniejsza, ale nie aż tak dramatycznie jak ta, z którą mierzymy się na co dzień. Jeśli ktoś wybiera taki zawód, to jest on związany z powołaniem, pewnymi predyspozycjami psychicznymi. Dla naszego personelu naprawdę czapki z głów, to ludzie na co dzień mający do czynienia z tymi trudnymi sytuacjami. Natomiast wsparcia, którego potrzebują, udzielają sobie w zespołach terapeutycznych, medycznych, które pracują razem. To nie jest tak, że ktoś ma większe czy mniejsze predyspozycje. Ważne, jak pracuje cały zespół. Jeśli mamy zintegrowany i spójny team, to opiekuje się on sobą nawzajem, a to ogromna wartość. Pacjenci muszą mieć wsparcie w środowisku domowym, my to pierwsze wsparcie znajdujemy w środowisku zawodowym. To zespół składający się z lekarzy, pielęgniarek, terapeutów, salowych, pracujący razem z dyrekcją, administracją, poszczególnymi oddziałami czy obszarami szpitalnymi.

Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl