News LoveKraków.pl

Prof. Wojciech Szczeklik: Poziom medycyny zabiegowej w Polsce nie odstaje od krajów Zachodu [ROZMOWA]

Prof. Wojciech Szczeklik fot. Archiwum własne
Profesor Wojciech Szczeklik opowiada o wyróżnieniu na Liście Stu najbardziej wpływowych osób w polskiej medycynie, dziedzictwie rodzinnym, rozwoju anestezjologii oraz wyzwaniach, przed jakimi stoi polska medycyna. Mówi także o roli sztucznej inteligencji w monitorowaniu pacjentów, a także o konieczności przemyślanego kształcenia przyszłych lekarzy.

Kinga Poniewozik, LoveKraków.pl: „Puls Medycyny” po raz dwudziesty drugi opublikował prestiżowy ranking Lista STU, honorujący najbardziej wpływowe osoby w polskiej medycynie oraz w systemie ochrony zdrowia. Został Pan sklasyfikowany najwyżej spośród krakowskich lekarzy, bo na 7. miejscuw Polsce. Jak przyjmuje pan tego rodzaju wyróżnienie?

Prof. Wojciech Szczeklik, kierownik Ośrodka Intensywnej Terapii i Medycyny Okołozabiegowej UJ CM: Na co dzień jestem przede wszystkim lekarzem na intensywnej terapii. Zajmuję się też nauką i dydaktyką. To wyróżnienie jest dla mnie bardzo zaskakujące, równocześnie dodaje dodatkowej energii – miło jest dowiedzieć się, że praca, którą wykonuję ma faktycznie przełożenie i przydaje się innym.

Rodzina Szczeklików to chyba jedna z najbardziej rozpoznawalnych rodzin w Krakowie. Dziadek Edward, ojciec Andrzej i wuj Jerzy –  lekarze interniści. Jakie spojrzenie na medycynę, jej rozumienie wyniósł pan z rodzinnego domu?

Rzeczywiście jestem z rodziny lekarskiej z tradycjami. Mój brat Michał jest również lekarzem. W pewnym sensie jest to coś, co kształtowało mnie już jako młodego człowieka. Uczestniczyłem w rozmowach o chorobach, o szpitalu, o nauce. Przysłuchiwałem się, a później czynnie dyskutowałem na tematy medyczne z moim ojcem od wczesnych lat młodości. Odkąd pamiętam chciałem być lekarzem.

Mój ojciec, który był znakomitym internistą, naukowcem, ale także wielkim humanistą, był moim pierwszym i najważniejszym mentorem. Podglądałem, jak pracuje, jak się zachowuje, jak rozmawia z chorymi. To miało dla mnie olbrzymie znaczenie i bardzo dużo mnie nauczyło.

Jako dydaktyk był wymagający wobec pana?

Wiem, że bywał wymagający w stosunku do swoich uczniów. Moja relacja z nim była trochę inna, bo to były wieczorne rozmowy po pracy, podczas których rozmawialiśmy o chorych, którzy zostawali nam w głowach. Opowiadał mi różne swoje koncepcje. Mogłem się wówczas wgłębić w tok jego myślenia.

Zwykłe czynności, które widać było w jego pracy lekarskiej dla mnie do dzisiaj są równie ważne jak cała wiedza książkowa.

Anestezjologia czy interna? Która z tych specjalności jest panu bliższa?

To jest bardzo trudny wybór. Zacząłem od interny i jest ona moją pierwszą specjalnością. Jednak dosyć szybko w trakcie szkolenia wciągnęła mnie medycyna ‘ostra’, chorzy w najcięższym stanie, leczeni w szpitalnych oddziałach ratunkowych i na intensywnej terapii. Umiejętność i wiedza z interny bardzo pomogły mi w pracy z tymi chorymi. Te dwie specjalności uzupełniają się. Anestezjologia przygotowała mnie do dobrego monitorowania chorych, wyszkoliła w zakresie zabiegów inwazyjnych, szybkiej reakcji w chwili zagrożenia życia. A interna z kolei wnosi szersze spojrzenie na chorego, daje wgląd nie tylko w ostry stan, ale w przyczyny choroby i szeroko pojętą diagnostykę różnicową.

Teraz zdecydowanie więcej zajmuję się anestezjologią i intensywną terapią niż interną.

Jednym z ciekawych projektów, który zainicjował pan ze swoim zespołem jest platforma edukacyjna Intwensywa.pl, dedykowana nie tylko lekarzom specjalistom, ale również pacjentom. Jakimi motywami kierował się pan uruchamiając to przedsięwzięcie?

Zawsze lubiłem uczyć i edukacja stanowi dla mnie odskocznie od codziennej pracy lekarskiej. Wraz z zespołem organizujemy co roku konferencję Forum Intensywnej Terapii, (w tym roku jest to 03-05.04 w Audytorium Maximum UJ). Początkowo strona internetowa potrzebna była nam, żeby gdzieś umieścić wykłady, a z czasem zaczęliśmy dokładać artykuły, materiały video. Z niewielkiego początkowo projektu, obecnie obserwujemy po kilkaset tysięcy wejść miesięcznie na stronę Intensywna.pl. Jest to główna platforma edukacyjna dla medyków specjalizujących się w ostrych stanach oraz anestezjologii i intensywnej terapii objęta patronatami Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii oraz Polskiego Towarzystwa Pielęgniarek Anestezjologicznych i Intensywnej Opieki.

Na stronie publikowane są również materiały dla osób nie związanych z medycyną. Piszemy o znieczuleniach do zabiegów, walce z bólem (również tym podczas porodu), opisujemy, jak wygląda intensywna terapia. Zachęcam Państwa do oglądnięcia przygotowanego przez nas ostatnio filmu o tym, jak pacjenci i rodziny wspominają pobyt na intensywnej terapii:

Nie tak dawno, pański projekt, który ma na celu poprawę monitorowania parametrów życiowych pacjentów za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji, otrzymał niemal 250 tys. euro dofinansowania z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Obejmuje współpracę z instytucjami z pięciu krajów europejskich. Jakie badania ma pan jeszcze w planach wraz ze swoim zespołem?

Tych projektów jest dużo. Mam ogromne szczęście, że na swojej drodze spotkałem dużo osób, które kształtowały moje życie zawodowe i zainteresowania naukowe – zarówno mentorów, jak i fantastycznych młodych ludzi, z którymi teraz pracuję. Razem tworzymy zespół  o bardzo szerokich zainteresowaniach.

To nigdy nie jest tak, że tylko ja zajmuję się jakimś zagadnieniem. Robimy to razem, w grupie. Jeżeli chodzi o intensywną terapię, to nasze główne zainteresowania dotyczą chorych w starszym wieku leczonych na intensywnej terapii oraz sepsy.

Jeżeli chodzi o anestezjologię to przede wszystkim interesuje nas bezpieczeństwo pacjenta w okresie okołooperacyjnym. Badamy możliwe powikłania po zabiegu (w szczególności dotyczące serca) i zastanawiamy się jak można im przeciwdziałać.

W Szpitalu Wojskowym, w którym pracuję  pod patronatem Collegium Medicum UJ dzięki finansowaniu przyznanemu na drodze grantowej przez Agencję Badań Medycznych (ABM) prowadzone jest obecnie jedno z największych badań interwencyjnych toczących się na świecie. Badanie to, o akronimie PREVENT MINS dotyczy prewencji uszkodzenia mięśnia sercowego w okresie okołooperacyjnym. Chcemy sprawdzić czy u operowanych chorych zwolnienie nieco akcji serca i niedopuszczenie do tachykardii podczas zabiegu może przyczynić się do zmniejszenia częstości uszkodzeń mięśnia sercowego.

Poziom medycy okołooperacyjnej w Polsce odstaje na tle krajów Zachodu?

Patrząc na dziedzinę, w której pracuję – na medycynę zabiegową, kwestie bezpiecznego znieczulenia czy intensywną terapię to tutaj absolutnie nie odstajemy od krajów zachodnich. Oczywiście są placówki, które niektóre procedury wykonują lepiej niż inne i ale całościowo uważam, że nie mamy się czego wstydzić!

Jakie wyzwania stoją dziś, pana zdaniem, przed anestezjologią?

Z pewnością jest to dalsza poprawa opieki okołooperacyjnej. Mam tu na myśli zarówno odpowiednie przygotowanie chorego do zabiegu – tzw. prehabilitację, jak również usprawnienie opieki pozabiegowej. W moim przekonaniu należy dążyć do skrócenia czasu hospitalizacji po zabiegach chirurgicznych poprzez wprowadzenie zdalne monitorowania chorych zwiększonego ryzyka w warunkach domowych. Pacjent mógłby wyjść ze szpitala do domu z rodzajem urządzenia typu opaski czy zegarka, które jest w stanie monitorować jego parametry życiowe, a te odczytywane byłyby przez personel medyczny umożliwiając wychwycenie ewentualnych powikłań. Telemedycyna, która wkracza do medycyny zabiegowej, w moim przekonaniu jest przyszłością.

Na swoim koncie ma pan kilkanaście staży zagranicznych. W odniesieniu do tego doświadczenia, jak ocenia pan, czy dziś Polska jest dobrym miejscem dla rozwoju młodych naukowców, medyków?

Te możliwości bardzo zmieniły się podczas mojego życia zawodowego. Możliwości starania się o fundusze w nauce jest coraz więcej, zarówno w naukach podstawowych, które badają podłoże i mechanizm choroby, jak i również od pewnego czasu w naukach klinicznych. Dla przykładu utworzona kilka lata temu Agencja Badań Medycznych umożliwia prowadzenie dużych badań klinicznych o charakterze niekomercyjnym, co wcześniej nie było możliwe w Polsce. W moim przekonaniu obecnie mamy wiele dobrze działających instytucji grantowych – choć oczywiście nauka jest mocno niedofinansowana. Mam nadzieję, że rządzący zauważą kiedyś, że bez inwestycji w naukę nie ma mocnego Państwa.

Obserwujemy tendencję upowszechnia się kierunku lekarskiego na uczelniach, które nie są ośrodkami stricte medycznymi…

Stworzenie dobrej szkoły medycznej to są lata i zdecydowanie  uważam, że  błędem jest tak liberalne podejście do ciągłego tworzenia się nowych uczelni medycznych. Niejednokrotnie w nowo otwieranych szkołach brakuje odpowiedniego zaplecza i kadry medycznej. W moim przekonaniu powinniśmy się skupić na tym, co zrobić, żeby móc wesprzeć działające i dobrze funkcjonujące uczelnie. Nie mam też przekonania, że jest aż tak duża potrzeba ciągłego zwiększania liczby lekarzy w Polsce – rejestry, na których bazujemy często są przestarzałe a wyliczenia nieaktualne.

Ostatnio dużo mówi się o tym, że będą wprowadzane zmiany w kształceniu lekarzy, które mogą spowodować, że grupy studenckie na zajęciach praktycznych będą bardziej liczne. Nie wyobrażam sobie, że mam wprowadzić grupkę kilkunastu osób na salę operacyjną. Po pierwsze jest to technicznie niemożliwe, bo się nie pomieścimy, a po drugie studenci nic z takich zajęć nie skorzystają, bo po prostu nic nie zobaczą! Nie tędy droga – skupmy się na dalszej poprawie jakości kształcenia medyków, a nie na próbie ciągłego zwiększania ich liczby, kosztem obniżenia jakości kształcenia.