Trzy lata od zabójstwa wiceszefowej prokuratury okręgowej

Samochód, którym uciekał Przemysław J. fot. LoveKraków.pl

Minęły nieco ponad trzy lata od morderstwa wiceszefowej Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Sprawcą był jej syn. Postępowanie toczy się za zamkniętymi drzwiami. Na razie niełatwe jest przewidzenie jego końca, a tym bardziej kary, jaką sąd wymierzy Przemysławowi J.

Anna Jedynak zginęła od ciosów nożem zadanych przez jej syna. Do zdarzenia doszło 8 stycznia, wczesnym rankiem. 26-letni wówczas mężczyzna przyjechał około godziny czwartej rano do matki. Co było dalej, nie wiadomo. Około godziny 4:30 osiedlowy monitoring zarejestrował wybiegającego z bloku przy ul. Bociana Przemysława. Trzymał nóż, którym jeszcze zaatakował przypadkowego przechodnia. Ten na szczęście nie został ranny.

Oskarżony wsiadł do swojego samochodu i próbował uciec. Na al. Mickiewicza zderzył się z innym uczestnikiem ruchu. Aby zdobyć sprawne auto, zastraszył kierowcę dostawczaka, który notabene chciał mu pomóc, pistoletem gazowym. Nie zajechał daleko, po drodze uderzył w kolejny samochód i autobus. Swój rajd skończył na ścianie. Gdy nie był w stanie już jechać, zaczął uciekać pieszo. Policjanci zatrzymali go na ulicy Czarnowiejskiej – po wcześniejszym oddaniu strzałów ostrzegawczych i użyciu paralizatora. Z późniejszych badań wynikło, że miał około promila alkoholu we krwi.

– To tragiczna dla nas wszystkich wiadomość, dla całej prokuratury, współpracowników. Jesteśmy wstrząśnięci – mówi zaraz po zdarzeniu ówczesna rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie, Bogusława Marcinkowska.

Zamknięte drzwi

Tak jak doszło do zbrodni – w zaciszu mieszkania, również teraz toczący się proces Przemysława J., który usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, odbywa się za zamkniętymi drzwiami. Sąd zdecydował o tym, mając na uwadze ważny interes prywatny. Omawiane na sali sprawy nie dotyczyły i nie dotyczą jedynie samego zdarzenia i kilku poprzedzających ich godzin czy dni, ale praktycznie całego życia i stosunków między matką a synem.

Sprawy rodzinne właśnie z uwagi na dobro zarówno pokrzywdzonych, jak i oprawców, zazwyczaj są prowadzone bez publiczności, a tym bardziej przy nieobecności mediów. – Nie postrzegamy tego zdarzenia jako pospolitego zabójstwa, tylko jako wielką tragedię rodzinną – powiedział dziennikarzom w 2016 roku adwokat Jan Olszewski. Mecenas obecnie nie mógł zdradzić żadnych informacji związanych z procesem.

Niedługo po zdarzeniu Dziennik Polski rozmawiał z sąsiadami zabitej prokurator. Dziennikarzom udało się dowiedzieć, że jej syn miał leczyć się psychiatrycznie. Ponoć cierpiał na depresję. Nam udało się kilkukrotnie zobaczyć go doprowadzanego w kadankach w asyście policji na salą sądową. To szczupły brunet z długimi włosami. Jego wygląd mocno kontrastuje z zarzutami, które nad nim ciążą. Proces wciąż daleki jest od zakończenia. Jak udało nam się dowiedzieć, sąd wyznaczył kolejne terminy rozpraw na marzec i kwiecień.