Z muzeum na "ty": Apteka pod Orłem

Odkąd muzea przestały zmuszać do noszenia kapci minęło sporo czasu. Niektóre z nich nie zmieniły się wcale, inne przeszły gruntowne remonty. Dla kogo są przeznaczone, czym zaskakują, a nad czym muszą popracować? Do których się wybrać, a które ominąć? Odkurzę eksponaty, złamię szyfry i alarmy, zajrzę tam, gdzie nie wolno i zauważę to, co ukryte! Przejdę z muzeum na "ty", a później wszystko wam opowiem.

Wejście do średniej wielkości mieszkania prosto z ruchliwego placu jest jak ulga dla duszy. Ciepłe światło pada na ciemne meble, szare ściany, stare przedmioty. Ma się wrażenie, jakby człowiek właśnie przeniósł się w przeszłość, do czasów naszych dziadków. Oto Apteka Pod Orłem.

"W czym mogę pomóc?"

Tuż obok drzwi na wieszaku powiewa gazeta sprzed ponad 70 lat. Z progu widzę też setki aptecznych pojemników i przepiękną bogato zdobioną farmaceutyczną meblościankę – pełną mniejszych i większych szufladek, z ladą do kompletu. Zapomniałam już, że tuż obok mnie, poza budynkiem, toczy się normalne życie na placu Bohaterów Getta. Mam wrażenie, że za chwilę przywita mnie uśmiechnięty Tadeusz Pankiewicz i zapyta, co mi dolega.

Wspomniany mężczyzna był właścicielem apteki, która w czasie niemieckiej okupacji niemal przypadkiem znalazła się na terenie getta. Mógł wieść spokojne życie, zamknąć biznes lub przenieść go gdzieś indziej. Dobrowolnie zdecydował się jednak pozostać przy dzisiejszym placu Bohaterów Getta, nie zważając na otaczające go okoliczności. W ślad za Pankiewiczem poszedł także cały personel apteki, który pod przykrywką działalności farmaceutycznej w rzeczywistości pomagał prześladowanym Żydom. Apteka Pod Orłem była miejscem wymiany informacji, przekazywania paczek, spotkań i schronienia dla wielu z nich.

Nowa opowieść z każdym krokiem

Przez historię tego miejsca przeprowadza mnie interaktywna wystawa. Czuję się trochę tak, jakbym była w jednym ze skrzydeł Fabryki Schindlera, bo muzeum nie jest zbyt duże i szybko można wszystko dokładnie obejrzeć. Skoro już poznałam Pankiewicza i jego współpracowników, mogę przejść do drugiej sali. Wzrok przykuwają pożółkłe receptury – to nie przepisy na leki, to sposoby na przeżycie w getcie. Kilka kroków dalej w następnej sali stoi masywne biurko. Czeka tu na mnie sam właściciel apteki, a przecież zostały jeszcze dwa pomieszczenia.

O tym, że jestem w XXI wieku przypominają mi zawieszone na ścianach elektroniczne ekrany, które wyświetlają poruszające listy i wspomnienia Żydów z getta – także małych dzieci. W oknach widać uliczny zgiełk, ale odpowiedni do czasów, w których się znalazłam. Dzięki multimedialnym projektorom zamiast szyb, widzę Kraków z lat 40. ubiegłego stulecia. Wokół mnie jest też sporo dodatkowych materiałów – filmów, zdjęć, ekranów. Uzupełniają niesamowite wrażenie, jakie sprawia apteczne wnętrze.

Ostatnie dwie sale są mniej dosłowne. W jednej poznaję aptekę jako miejsce spotkań, w drugiej obserwuję, jak kształtował się stosunek do Żydów w powojennej Polsce, kto i czy w ogóle o nich pamiętał. Sala na końcu nie daje odpowiedzi, a raczej zadaje pytanie, pozostawia refleksję.

Rzetelność kluczem do sukcesu

Niezwykłym autem tego miejsca jest autentyczność. Całe muzeum dokładnie odwzorowuje firmę Pankiewicza. Choć wiele oryginalnych przedmiotów uległo zniszczeniu, to genialni pracownicy Muzeum Historycznego Miasta Krakowa zrekonstruowali je doskonale.

Apteka pełna jest pudełek po lekach, ulotek czy ziół. Uwagę przyciągają też mapy, dokumenty i fotografie. Nic nie jest oczywiste, wiele informacji można przegapić. Trzeba więc otwierać szuflady, zaglądać do szafek, szukać i szperać. To bardzo ciekawe miejsce, choć tych, którzy szukają ogromnych metraży może nieco zawieść. Spodoba się tym, którym do gustu przypadła Fabryka Schindlera. To miejsce jest bardzo podobne, choć równocześnie zupełnie inne. Oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa przeszedł gruntowny remont w zeszłym roku. Stąd przemyślane i niezbyt nachalne wykorzystanie nowoczesnych technologii. Apteka Pod Orłem to prawdziwy wehikuł czasu i labolatorium pamięci. Warto do niej zajrzeć.

Zalety:
- intuicyjność zwiedzania
- niezbyt wysoka cena
- duża interaktywność
- bardzo przemyślana autentyczna ekspozycja
- można je zwiedzić na bilecie łączonym (przy okazji Fabryki Schindlera lub Pomorskiej)

Wady:
- mała powierzchnia (nawet przy kilkunastu zwiedzających można mieć poczucie tłoku)
- nie absorbuje zbyt wiele czasu
- czasem okupowane przez grupy turystów

Czas zwiedzania: pobieżnie 20 minut, przeciętnie 30-40 minut, bardzo dokładne - do 1,5 godziny.

Najciekawsze eksponaty: dziecięce listy, zioła, opakowania po lekach

Ceny biletów:

bilet normalny 10 zł
bilet ulgowy 8 zł
bilet grupowy, szkolny 7 zł
bilet rodzinny 20 zł (2 osoby dorosłe i 2 dzieci do 16 lat lub 1 osoba dorosła i 3 dzieci do 16 lat)
wypożyczenie audioprzewodnika 10 zł

Łączony bilet wstępu Trasa Pamięci

(Ulica Pomorska, Apteka pod Orłem, Fabryka Schindlera):

bilet normalny: 23 zł
bilet ulgowy: 19 zł
bilet rodzinny: 55 zł

Fot: D.Kieroński/LoveKrakow.pl