Jak często omijają nas tajemnice? Ile razy przeszliśmy koło kamienicy, nie dostrzegając nic, oprócz brudnej fasady? Co kryją krakowskie mury? Niektóre z nich doskonale znacie. Na inne pewnie nigdy nie zwróciliście uwagi. Kryją się w nich historie, ludzie, przekleństwa, emocje, sentymenty. Warto zauważać szczegóły. Szczególnie w Krakowie.
CZYTAJ TEŻ: Pozostałe artykuły z cyklu „Kraków tkwi w szczegółach” >>
Czy ktoś potrafi sobie wyobrazić, że niemal w samym centrum miasta sen mieszkańców pewnej kamienicy mogły zakłócać kumkające żaby? Trudno pojąć, że dziś ktokolwiek miałby czas je zauważyć czy usłyszeć. Współcześnie kumkanie przy ul. Retoryka ucichło, ale żaba wciąż patrzy na krakowian. Tyle że z trzeciego piętra!
Architekt Teodor Talowski miał niezwykle innowacyjne, jak na swoje czasy, pomysły. Projektował budynki, które do dziś przykuwają uwagę, opływają w fascynujące elementy, kryją tajemnice, symbole i ukryte znaczenia. To on stworzył wiadukt kolejowy nad ul. Lubicz, Dom pod Pająkiem na rogu ulic Karmelickiej i Batorego czy cały rząd budynków przy ul. Retoryka. Właśnie tam, a dokładnie na skrzyżowaniu ul. Retoryka z ul. Wolską, na przełomie lat 1889/90 zbudowano kamienicę Pod Śpiewającą Żabą.
W oczy rzuca się przede wszystkim charakterystyczna czerwona cegła – ulubiony materiał Talowskiego. Na całym budynku widać też ciemniejsze wgłębienia i wypukłości, po których miało piąć się dzikie wino. Czerwona cegła i zieleń roślin kontrastowały ze sobą i naturalnie wpisywały się w okoliczny krajobraz. Dzięki temu budynek zmieniał się z każdą porą roku i nigdy nie wyglądał tak samo, jak ostatnim razem.
Obok budynku płynęła Rudawa – lewy dopływ Wisły, który do dziś przecina Kraków, choć już w zupełnie innym miejscu. To właśnie nad brzegiem rzeki żyły żaby, które koncertowały tuż pod kamienicą całymi dniami. Informacja ta jest tym zabawniejsza, że w murach przy Retoryka 1 istniała szkoła muzyczna. Te dwie rzeczy spowodowały, że Talowski nie miał wątpliwości, co umieścić na szczycie budynku. Grająca na mandolinie żaba pasowała nie tylko do historii i otoczenia budynku, ale i specyficznego poczucia humoru i estetyki artysty.
Dziesięć lat później dobudowano jeszcze jedno piętro, co kompletnie zaburzyło pomysł architekta. Pierwotne wykończenie kamienicy nagle stało się jej fragmentem, a żaba przestała wystawać ponad budynek. Wylądowała pod dachem, na wysokości trzeciego piętra. Pod muzykującym płazem ciągle wyraźnie widać pięciolinię i nuty. Podobno to pierwsze takty polskiej pieśni „Dziewczę z buzią jak malina”.
Niestety, dziś nie ma tu już szkoły muzycznej, kumkających żab czy pnączy dzikiego wina. A jedyne co przyciąga do niej ludzi, to liczne biura…
Fot: J.Smoter/lovekrakow.pl