Już za kilka dni do Krakowa przyjedzie pierwszy z 50 tramwajów „Lajkonik” wyprodukowanych przez szwajcarską firmę Stadler. Nowe pojazdy dla krakowskiego MPK powstają w siedleckiej fabryce.
Zanim ekipy montażowe w Siedlcach, na terenie województwa mazowieckiego, rozpoczną proces składania pojazdu szynowego, stalowa konstrukcja powstaje w oddalonej o prawie 400 kilometrów Środzie Wielkopolskiej. Później jest transportowana do zakładu w Siedlcach.
22 kilometrów w tramwajach
Tu na miejscu rozpoczyna się skomplikowany proces montażu i łączenia wszystkich elementów. Jedną z bardziej precyzyjnych prac jest wyposażenie szaf elektrycznych. W tej części zakładu pracują głównie kobiety.
– Mamy do wykonania dwa tysiące połączeń. To sporo. Każde połączenie musi być odpowiednio zaizolowane oraz sprawdzone, czy zostało wykonane zgodnie z projektem – mówi jeden z kierowników w Stadlerze.
Dyrektor zarządzający Stadler Polska Tomasz Prejs dodaje, że w każdym tramwaju Lajkonik znajdzie się ponad 22 kilometry kabli.
10 cm robi różnicę
Tramwaje dla Krakowa będą miały po 33,4 metrów długości. Każdy z pojazdów pomieści 221 osób, w tym 82 miejsca siedzące. Na oparciu każdego fotela znajdzie się motyw lajkonika, który również jest widoczny wewnątrz pojazdu m. in. na szybach. Jeden z symboli Krakowa znajdzie się także na zewnątrz tramwaju.
Pracownicy Stadlera nie kryją dumy ze swojego pojazdu, który udostępnili nam w Siedlcach. Karol Laskosz, kierownik techniczny, odpowiedzialny za produkcję tramwaju Lajkonik zwraca uwagę na większe drzwi.
– Przy tej konstrukcji zazwyczaj szerokość wejścia wynosi 1,3 metra, nam udało się je poszerzyć do 1,4 metra – mówi. – Daje to komfort podczas wsiadania i wysiadania pasażerów. Sam proces przebiega również sprawniej – dodaje.
Wszystkich policzą
Każdy z pasażerów będzie także zliczony. – Nad każdymi drzwiami w klapie sufitowej jest zamontowany system zliczania. Dzięki temu przewoźnik czy organizator transportu może zweryfikować, czy taka pojemność tramwajów na danym odcinku jest wystarczająca, czy należy dokonać modyfikacji w wielkości pojazdu – tłumaczy Karol Laskosz.
Odpowiednie zabezpieczenia mają również uniemożliwić przytrzaśnięcia pasażerów. – Zamontowaliśmy cztery czujniki w okolicach drzwi. Jeśli osoba niepełnosprawna chce wsiąść do pojazdu, to wciska odpowiedni przycisk. Te drzwi nie zamkną się automatycznie, tylko dopiero po ich aktywowaniu przez motorniczego – podkreśla.
Powietrze będzie się „ślizgać”
W lecie, po przekroczeniu progu pojazdu, pasażer ma poczuć sprawnie działającą klimatyzację. – Wiemy, że są skargi od pasażerów, że zimne powietrze wieje na głowę. My zamontowaliśmy specjalny system, który powoduje, że powietrze nadmuchiwane jest od góry i rozprowadzane po boki. „Ślizga” się po zabudowie sufitu – zachwala Laskosz.
W zimie klimatyzacja również będzie działać w pojeździe. – Nie montowaliśmy nagrzewnic wewnątrz pojazdu. Ze względów bezpieczeństwa nie chcieliśmy, aby pasażer miał styczność z wysokim napięciem. Ciepłe powietrze będzie schodzić słupkami na podłogę i w ten sposób pojazd będzie ogrzewany – informuje kierownik projektu.
Jedną z nowości w tramwaju będzie montaż defibrylatora. To urządzenie pomaga w przeprowadzeniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej.
Gniazdka wewnątrz pojazdu
W tramwaju Lajkonik, jak w pojeździe wyprodukowanym przez bydgoską Pesę, wewnątrz pojazdu zamontowano gniazdka elektryczne. Czy to oznacza, że osoby w większą wyobraźnią będą mogły podłączyć żelazko lub toster?
– Nie będzie takiej możliwości. Gniazdko jest w kształcie trapezowym, a w urządzeniach o wyższym poborze mocy mamy do czynienia z okrągłymi wtyczkami, więc nie da się wpiąć żelazka – odpowiada pracownik Stadlera.
Krakowian, który wejdą do nowego tramwaju, zaskoczy rodzaj oświetlenia. Cały sufit został zamieniony w taflę światła, która ma imitować efekt świetlika. Wewnątrz zastosowano wysokooszczędne diody led.
Tramwaj na testach
Na torach w siedleckiej fabryce stoi już pięć tramwajów dla naszego miasta. Pierwszy wkrótce trafi do Krakowa. – W sobotę ten pojazd zostanie wysłany do Krakowa na testy. Jesteśmy pewni, że wszystko przebiegnie zgodnie z planem – mówi Paweł Sztukowski, kierownik działu uruchomienia firmy Stadler Polska.
Jednak sam proces sprowadzenia tramwaju do Krakowa nie będzie łatwy. Z fabryki, Lajkonik wyjedzie na lawecie. – To dość skomplikowana operacja, ale mamy już duże doświadczenie w tym, więc wszystko będzie dobrze – podkreśla Tomasz Prejs, dyrektor zarządzający i członek zarządu Stadler Polska.
– Transport tramwaju nie przebiega tylko po autostradach. Często mamy do czynienia z rondami czy lokalnymi drogami. Musimy m. in. na czas przejazdu demontować znaki czy ronda pokonywać pod prąd. Taki transport wykonuje się w nocy, bo tylko wtedy jesteśmy w stanie zamykać dane odcinki dróg – dodaje Tomasz Prejs.
Po przyjeździe do Krakowa tramwaj zostanie umieszczony w podgórskiej zajezdni. – Jak widać tramwaj już jeździ do przodu i do tyłu, ale to testy statyczne, czas na testy dynamiczne w mieście – mówi Karol Laskosz.
Tramwaj z akumulatorami
50 tramwajów, które sukcesywnie będą przez kilka miesięcy trafiać do Krakowa, mają jeszcze jedną funkcję, która będzie testowana na miejscu. To możliwość jazdy bez pobierania prądu z sieci trakcyjnej.
– System został zaprojektowany na przejechanie trzech kilometrów, z odpowiednimi parametrami przyspieszenia. Wszystko okaże się w praktyce. Teoria i obliczenia pokazują, że pojemność baterii została odpowiednio dobrana – dodaje Laskosz.