W długiej historii przebudowy rynku Podgórskiego było już co najmniej kilka spornych kwestii, które opóźniały zakończenie prac. Jedną z nich była obecność i forma stojących tam od lat kwiaciarni. Teraz, gdy płyta rynku jest już prawie gotowa, problem wrócił ze zdwojoną siłą.
Spór toczy się głównie o jeden z pawilonów, użytkowany od 27 lat przez Henrykę Momot – tę samą, która ma kwiaciarnię po przeciwnej stronie ulicy, w kamienicy przy Rynku Podgórskim 13. Dotyczy dwóch spraw, które można określić jako prawną i estetyczną. Po pierwsze tego, czy pawilon powinien zostać czasowo rozebrany by umożliwić wybrukowanie placu, a po drugie – czy na odnowionym rynku, właśnie w tym miejscu, powinien stać tej wielkości obiekt.
Demontować, czy nie?
Kwiaciarnia funkcjonowała do tej pory na podstawie przedłużanych regularnie umów na zajęcie pasa drogowego. Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu oczekiwał jednak, że na czas układania nowej kostki właścicielka zdemontuje pawilon. To nie takie proste, bo kilkanaście lat temu Henryka Momot przeprowadziła kapitalny remont obiektu i teraz jego rozbiórka wiązałaby się z dużymi kosztami.
ZIKiT jednak argumentuje, że obszar pod pawilonem powinien zostać wybrukowany, bo kwiaciarnia nie jest na stałe związana z rynkiem, a jej właścicielka może kiedyś zrezygnować z prowadzonej działalności. Wtedy w placu pozostałaby dziura. Alternatywnym rozwiązaniem miało być wpłacenie przez kwiaciarkę kwoty 14 tysięcy złotych w formie depozytu, na ewentualne przyszłe uzupełnienie kostki, ale Henryka Momot nie wyraziła na to zgody.
Kwestia pozostania budek już wcześniej była przedmiotem kontrowersji. W pierwotnym projekcie przebudowywanego rynku nie zostały uwzględnione. Dopuszczone zostały dopiero w kolejnej koncepcji, po protestach części mieszkańców.Zasłania widok
Równolegle do sporu pomiędzy kwiaciarką a ZIKiT toczy się dyskusja, czy na nowym rynku Podgórskim jest w ogóle miejsce dla takich pawilonów. Grupa mieszkańców, wśród których są m.in. niektórzy radni dzielnicy i członkowie stowarzyszenia Podgorze.pl, podpisała petycję, której autorzy oceniają, ze budki są nieestetyczne, za duże, stanowią dominantę placu i zasłaniają widok na kościół św. Józefa. Dopytują, dlaczego konserwator zabytków opiniował nawet kształt latarni czy koszy na śmieci a nie odniósł się do wyglądu kiosków. Zwracają też uwagę na bezsilność miasta wobec działań właścicielki kwiaciarni.
– Domagamy się przeprowadzenia przetargu na ewentualne, nie stałe stanowiska sprzedaży kwiatów uzgodnione co do wyglądu, wielkości i kolorystyki przez Urząd Konserwatorski oraz Plastyka Miasta – czytamy w petycji skierowanej do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Jana Janczykowskiego.
– Nie chodzi o to, że nie ma być kwiaciarek, lecz o to, żeby te budki nie były w centrum rynku Podgórskiego. Można je umieścić bardziej skrajnie albo dać takie stanowisko, jak na rynku Głównym. Tam nikt nie wyobraża sobie stałego pawilonu – wyjaśnia Melania Tutak ze stowarzyszenia Podgorze.pl.
Budki zostają?
Po środowym spotkaniu konserwatora Janczykowskiego z dyrektorem ZIKiT, Jerzym Marcinko, wiele wskazuje na to, że postulaty z petycji nie zostaną spełnione. – Konserwator pozostał przy dotychczasowych decyzjach – mówi Michał Pyclik, rzecznik ZIKiT. – Obydwa kioski mogą pozostać we wskazanych wcześniej lokalizacjach. Natomiast wcześniej trzeba drugi z nich rozebrać, tak jak ten pierwszy, i zrobić pod nim nawierzchnię – zaznacza. Właścicielka kwiaciarni będzie mogła wrócić na płytę rynku, ale wcześniej będzie musiała ponownie złożyć wniosek o zgodę na zajęcie pasa drogowego.
Henryka Momot nie wierzy tym zapewnieniom i nie zamierza się poddawać. Złożyła już skargę na ZIKiT do prezydenta miasta. – Konserwator stwierdził, że mam prawo tam być – mówi. – Nikogo nie naciągam. Mam 51 lat, chciałabym jakoś dożyć do emerytury i nic więcej nie chcę.