Euro 2016. „Nie powinniśmy pytać, czy się opłacało, tylko jak bardzo się opłacało”

fot. EHF

213 tysięcy kibiców obejrzało w Tauron Arenie Kraków mecze mistrzostw Europy piłkarzy ręcznych. – To była wspaniała impreza. W siedmiopunktowej skali została oceniona na 6,5 – podkreśla Katarzyna Król, wiceprezydent Krakowa do spraw edukacji i sportu.

Pełny raport pod koniec lutego

Do miasta powoli spływają dane na temat zakończonych w niedzielę mistrzostw. Na szczegółowe wyliczenia przyjdzie nam jeszcze poczekać kilka tygodni, ale Kraków już dziś postanowił pochwalić się sukcesem. – Bardzo cieszymy się, że w naszym mieście grali Polacy oraz odbyły się mecze o medale. Nasza reprezentacja nie zdobyła medalu, ale na pewno zasługują na niego kibice. Serdecznie dziękujemy również Związkowi Piłki Ręcznej w Polsce – mówi wiceprezydent Katarzyna Król.

W czterech halach w Gdańsku, Wrocławiu, Katowicach i Krakowie mecze obejrzało ponad pół miliona widzów. Dotychczasowy rekord został ustanowiony w Danii i wynosił 340 tysięcy fanów. – Nasza frekwencja będzie bardzo trudna do pobicia. Jeżeli chodzi o tę imprezę, to nie powinniśmy pytać, czy się opłacało, ale jak bardzo się opłacało – przekonuje Krzysztof Kowal z Zarządu Infrastruktury Sportowej.

W Kraków Arenie mecze oglądało średnio 12 tysięcy widzów, podczas mistrzostw strefę kibica na Małym Rynku odwiedziło 40 tysięcy kibiców.

– Pełne dane, w tym wysokość ekwiwalentu reklamowego, poznamy w lutym – dodaje Katarzyna Król.

Już 1,1 mln w Arenie

Małgorzata Marcińska, prezes Agencji Rozwoju miasta, przekonuje, że sukces mistrzostw Europy jest również sukcesem Kraków Areny. – W zagranicznych relacjach jest przedstawiana w samych superlatywach, jako obiekt nowoczesny i funkcjonalny. Pod czas trwania mistrzostw naszą stronę internetową odwiedziło 540 tysięcy użytkowników, dwa razy więcej niż w poprzednim miesiącu – zdradza prezes.

– Możemy się również pochwalić, że od otwarcia Tauron Areny Kraków do zakończenia mistrzostw, w hali różne wydarzenia obejrzało 1 mln 100 tys. kibiców – mówi Małgorzata Marcińska.

Bez Krakowa na bandach

W beczce miodu znalazła się jednak łyżka dziegciu. Nie brakuje głosów, że nazwa Kraków była zbyt mało eksponowana na przykład na bandach wokół boiska. – Otrzymaliśmy pewien pakiet do promocji i po prostu nie było nas na to stać, by nazwa była często wyświetlana. Uznaliśmy, że lepiej będzie mieć na przykład strefę kibica na Małym Rynku. Byliśmy pełni obaw, a jej postawienie i funkcjonowanie okazało się strzałem w dziesiątkę – tłumaczy Krzysztof Kowal.

Wiceprezydent Katarzyna Król: – Nazwa Kraków dziesiątki, a może i setki razy przewijała się w transmisjach telewizyjnych.