Kandydat na prezydenta Krakowa Łukasz Gibała we wtorek podzielił się pierwszą z sześciu części swojego programu wyborczego. Poseł rozpoczął od gospodarki. – Na tym się najbardziej znam, a w Krakowie jest dużo do zrobienia w tej kwestii – stwierdził. Gibała stawia na gospodarkę kreatywną.
Kandydat na prezydenta twierdzi, że jest w stanie poprawić średnią płacę w Krakowie – mieście opartym na dwóch filarach: turystyce oraz outsourcingu. Gibała chce postawić trzeci filar, który nazywa „gospodarką kreatywną”. – Absolwenci uniwersytetów mają większe ambicje niż bycie kelnerem czy praca w call center – mówił poseł niezrzeszony.
– Jesteśmy drugim miastem uniwersyteckim w Polsce, mamy mnóstwo dobrze wykształconych ludzi, powstają takie rodzynki jak Reality Pam Studios (autorzy gry Earth), Estimote („doradca zakupowy”) czy brainly.com (portal do wspólnego odrabiania zadań domowych), z którego korzysta 20 milionów osób na całym świecie – twierdził Gibała.
Aby móc rozwijać tego typu przedsiębiorstwa i firmy zajmujące się m.in. reklamą, filmem, nowymi technologiami, biotechnologią, aplikacjami czy medycyną, należy zadbać o zaplecze. – Władze robią bardzo mało, by poprawiać warunki rozwoju i nie czują potrzeby gospodarki kreatywnej – uważa kandydat na prezydenta. W zamian proponuje stworzenie specjalnej komórki w magistracie, która miałaby zajmować się tymi sprawami i która byłaby zarządzana jak prywatna firma. Gibała chce także, aby Kraków stworzył dzielnicę finansową – na Rybitwach lub w Sidzinie. Dodatkowo należy aktywnie szukać inwestorów i tworzyć „klimat dla biznesu” poprzez promowanie naszego miasta jako miejsca do prowadzenia interesów.
„Konkretny plan, konkretne obietnice” i gra z radnymi
Łukasz Gibała stawia sobie za cel, aby pozyskać 500 milionów euro z funduszy unijnych, dzięki którym udałoby się zrealizować wcześniej wspomniane wizje. Za cztery lata w branży kreatywnej miałoby pracować 30 tysięcy osób, a w perspektywie ośmiu lat Kraków miałby się stać środkowoeuropejską stolicą gospodarki kreatywnej.
Oczywiście prezydent bez rady miasta rządzić nie może. – Na pewno będę musiał wejść w koalicję, znam ludzi rozsądnych z PO, w innych partiach również tacy są. Jestem otwarty na rozmowy i wierzę, że radni będą mieć na sercu dobro Krakowa – przekonywał Łukasz Gibała.
Komitet za miesiąc
Sporym zaskoczeniem może być to, że nie zostali zaprezentowani kandydaci na radnych. Gibała zaznaczył, że nie przez to, że nie ma chętnych (według jego słów zgłosiło się 90 osób). Powód jest zupełnie inny – otóż Łukasz Gibała nie wyklucza wspólnej listy ze Sławomirem Ptaszkiewiczem. – Rozmawialiśmy dwukrotnie o koalicji. Chcę mieć pewność, że wykorzystam każdą szansę – tłumaczył. Gibała zdradził, że na jego listach znajdą się naukowcy, przedsiębiorcy i aktywiści. – Moim celem jest maksymalne zróżnicowane list.