Crystal Fighters - na ich koncertach nie ma miejsca na nudę!

12 listopada w krakowskim klubie Studio zagrali Crystal Fighters – energiczni Anglicy o baskijskich korzeniach. Muzycy przyjechali do Krakowa w ramach trasy koncertowej promującej ich najnowszą płytę „Cave Rave”.

Twórczość zespołu to mieszanka różnych stylów muzycznych – indie, rave czy pop – połączona z baskijskim folklorem. Crystal Fighters mają na swoim koncie występy na największych festiwalach w Polsce, takich jak krakowski CLMF, czy tegoroczny Open’er, po którym właśnie ich występ wymieniano jako jeden z najlepszych podczas całej imprezy. Nic w tym dziwnego, zespół za każdym razem zabiera publiczność w niesamowitą podróż do krainy energicznych bitów, porywających tłum do tańca i szaleństwa.

Było tak i tym razem w Krakowie. Klub Studio wypełniał się błyskawicznie fanami „Crystalsów” już od godziny 19. Bardzo dużo sympatyków tego bandu pojawiło się w kolorowych strojach, przebierając się za Indian, nosząc wianki na głowach czy „samurajskie” fryzury stylizowane na podobieństwo uczesania frontmana grupy, Sebastiana Pringle. Wszyscy w napięciu oczekiwali na godzinę 21, kiedy to na scenie mieli pojawić się Crystals Fighters.

W końcu w klubie gasną światła, tłum skanduje nazwę zespołu, poziom adrenaliny rośnie, światła migają, a z głośników lecą mocne, dubstepowe bity, które rozgrzewają publiczność przed ostatecznym wejściem muzyków na scenę. Powitani ogromnym aplauzem, rozpoczynają swój występ od energicznego „Solar System” z ich debiutanckiego albumu „Star of Love”. Ekscentryczny wokalista zespołu, Sebastian Pringle, pojawia się w brokatowej szacie, początkowo zasłaniając twarz okryciem.

Następnie muzycy przechodzą do rave’owego „Follow” – grając na ukulele i bębenkach oddają orientalny, ale zarazem bardzo nowoczesny klimat piosenki. Pringle ściąga swoje czarodziejskie okrycie i wita się z krakowską publicznością, a wraz z nim gitarzysta, Graham Dickson (jak zwykle pojawiający się bez koszulki), wokalistka Eleanor Fletcher i reszta zespołu. „LA Calling" – wesoły, wakacyjny utwór z najnowszej płyty „Cave Rave” - radośnie nastraja fanów do wspólnej zabawy. Po nim, dla kontrastu, na scenie rozbrzmiewają mocne basy, Graham i Gilbert Vierich uderzają w stojącą na środku sceny txalapartę (baskijski instrument), co sprawia, że publiczność wpada w amok zabawy, skacząc i śpiewając tekst piosenki „I Do This Everyday”.

- Tonight it’s only you, Cracow, and I - deklamuje wokalista. Tak zaczyna się jeden z największych hitów z najnowszej płyty, utwór „You&I”. Mimo że zespół nieustannie koncertuje (dzień wcześniej grali w Warszawie), nie widać tego po wokaliście, który szalał po całej scenie. Kiedy publiczność słyszy melodię wakacyjnego „Plage”, sama zaczyna śpiewać tekst piosenki, a w krakowskim klubie nagle można poczuć się jak na Karaibach w środku lata. Zespół kończy podstawową część swojego show spokojnym „At Home”, śpiewając i bujając się wraz fanami.

Nikt jednak nie wierzy, że „Crystalsi” mogliby nie zagrać swojego największego klubowego hitu „I Love London”, dlatego tłum tupie i skanduje: „Crystal Fighters!” na przemian z: „I Love London!”. Muzycy dość długo każą czekać na bis, w końcu jednak pojawiają się ponowie na scenie i grają wyczekiwany przez wszystkich utwór. Publiczność po raz kolejny wpada w wir zabawy, a na środku tworzy się wielkie pogo. Potem przychodzi czas na „Wave” i „Bridge Of Bones” (zagrany po raz pierwszy na trasie, dedykowany specjalnie polskiej publiczności), zaś półtoragodzinne szaleństwo kończy „Xtatic Truth”.

Crystal Fighters na krakowskim koncercie dali z siebie 100%. Oryginalność i ciekawość „basków” sprawia, że show, które fundują swoim fanom, zawsze jest niezapomniane. Kto raz doświadczy ich uroku, będzie chciał wciąż chodzić na ich występy – jeśli nie dla muzyki (wiadomo, nie każdy jest fanem takich brzmień), to chociażby dla niesamowitej atmosfery, którą tworzą.

 


Kasia Pytko

fot. Anita Grzesikowska