Dilerzy wpadli, bo wysłali paczkę narkotyków pod zły adres

Dilerzy wpadli w ręce krakowskiej policji fot. policja

Dilerzy przypadkowej osobie wysłali pocztą partię narkotyków. Wpadli, bo pomylili adres odbiorcy. Postępowanie w tej sprawie zakończyli właśnie krakowscy śledczy.

– Sprawę skierowaliśmy do sądu – potwierdza prokurator Wacław Wiechniak z Prokuratury Okręgowej w Krakowie, autor aktu oskarżenia. Siedem osób odpowie teraz za obrót dużymi ilościami narkotyków.

Postępowanie prowadziła najpierw Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Podgórza. Koncentrowało się wokół wielokrotnie karanego 29-letniego Grzegorza Z. Zatrzymywano go z partiami narkotyków, kilka razy wpadł, gdy jechał autem i był pod wpływem środków odurzających.

W grudniu 2019 r. zakończył odbywanie kary więzienia, ale jeszcze przed końcem odsiadki poznał mieszkańca Zakopanego Grzegorza G., który podczas rozmów na więziennym spacerniaku obiecywał mu dostawy narkotyków. Gdy obaj znaleźli się na wolności odnowili kontakt. Doszło do ustaleń i spotkania przy mobilnym stanowisku gastronomicznym w Wieliczce. Grzegorz G. sprzedawał tam jedzenie i dyskretnie przekazał Grzegorzowi Z. partię narkotyków. Było to pół kilograma amfetaminy bardzo dobrej jakości.

Nielegalne laboratorium zlikwidowane

Towar sprzedał się tak szybko, że panowie dogadali się w sprawie kolejnych dostaw. Zwiększyli częstotliwość dostaw i ilość narkotyków. Grzegorz Z. odbierał je dwa razy w tygodniu, potem co tydzień cały kilogram. Proceder na pewien czas ustał, gdy laboratorium z amfetaminą ujawnili i zlikwidowali policjanci z Lublina. Prowadzący nielegalną produkcję Maksymilian G. dostał za to wyrok od krakowskiego sądu trzech lat i trzech miesięcy odsiadki.

Później Grzegorz Z. zaczął brać udział w przemycie narkotyków z terenu Niemiec i Holandii. Za granicą poznał Patryka Z., który zaczął mu sprzedawać narkotyki. Przestępczy biznes prowadzili także na terenie Polski, narkotyki przekazywali sobie na parkingu przed jednym marketów w Wieliczce.

Patryk Z. kooperował także w narkotykowym biznesie z Oswaldem K. i Mateuszem B. Z tym ostatnim umówił się, że wyśle mu partię narkotyków pocztą na adres nieświadomej niczego sąsiadki na Śląsku. Paczkę nadano z Niemiec. Mateusz B. był przekonany, że kurier, który miał do niego telefon, zadzwoni do niego wcześniej przed dostarczeniem pakunku. Wtedy on ją przejmie, a sąsiadka o niczym się nie dowie.

Zaszły jednak nieprzewidziane trudności. Kurier faktycznie wykonał telefon, ale akurat w komórce Mateusza B. rozładowała się bateria i nie odebrał połączenia. Kurier zjawił się pod adresem sąsiadki dilera, kobieta odebrała pakunek i zorientowała się, że ktoś wysłał jej narkotyki. Wezwała policję, funkcjonariuszy przez okno zauważył Mateusz B. i zrozumiał, że zaspał z odbiorem narkotyków. Został zatrzymany.

Pogrążają ich podsłuchy

Teraz siedmiu mężczyzn odpowie za obrót narkotykami. Według śledczych mieli choćby 45 kg amfetaminy za 270 tys. złotych. Potem były kolejne dostawy środków odurzających.

Prokurator zarzuca im też udział w obrocie 15 kg amfetaminy w Krakowie i w Wieliczce za 150 tys. zł.

Niektórzy przyznają się do winy, inni zaprzeczają zarzutom. Pogrążają ich podsłuchy, które założyła policja na ich telefonach. Tylko jeden z mężczyzn nie był karany, rekordzista z oskarżonych teraz ma już na koncie 16 wyroków. Teraz grozi im do 15 lat odsiadki.