Do Bagateli zmierza Rewizor

Zdjęcia z prób fot. PiotrKubic/Teatr Bagatela
Wbrew pandemii (a także mimo remontu, dzięki któremu Wasza wizyta w Teatrze Bagatela będzie jeszcze przyjemniejsza) przy Karmelickiej trwają próby do Rewizora. Nową wersję arcykomedii Gogola na koniec stycznia 2021 przygotowuje Mikołaj Grabowski, który w lutym 2020 wyreżyserował tu nagradzane Dialogi polskie oparte na tekstach Kitowicza, Rzewuskiego i Gombrowicza, a także własnych (pyszne „ballady dziadowskie”). Trzymajmy kciuki, by premiera doszła do skutku w planowanym terminie.

Rewizor zawsze aktualny

Z Rewizorem polscy twórcy teatralni mierzą się od z górą półtora wieku, czyli od krakowskiej (!) prapremiery w 1850. Reżyserzy wracają i prawdopodobnie będą wracać do tego arcyważnego utworu między innymi dlatego, że „akcja sztuki odbywa się nie tylko w Rosji sto lat temu, ale w potwornym państwie, któremu na imię głupota” – jak spointował w 1929 Rewizora jego tłumacz, poeta Julian Tuwim.

W powojennym „Odrodzeniu”(1948) ukazała się recenzja Tadeusza Brezy omawiająca gogolowskie przedstawienie z warszawskiego Teatru Nowego. Tekst miał tytuł „Rewizor” naszych czasów, co przypominamy nie bez kozery, bo jest to najbardziej uniwersalny wykładnik każdej inscenizacji tego dramatu. Bez względu na zastosowane środki formalne zawsze opowiada on o głupocie, małostkowości i korupcji. Jest o małych ludziach, ich małych snach i marzeniach.

Zdaniem Vladimira Nabokova, zaliczającego Rewizora do komedii sytuacyjnych, sztuka ta opiera się na wykorzystaniu schematu najprostszego qui pro quo. I pewnie można by tylko do zastosowania takiego chwytu sprowadzić charakter komedii, gdyby nie fakt, że branie kogoś za kogoś innego, niż jest w rzeczywistości, nie zwykło doprowadzać do aż tak brutalnego obnażenia prymitywnych zachowań ludzkich, jak to ma miejsce u Gogola.

Może i qui pro quo, ale w efekcie – arcydramat.

Tadeusz Nyczek, autor nowego tłumaczenia/parafrazy spektaklu przygotowywanego przez Mikołaja Grabowskiego, mówi, że „Rewizor jest przede wszystkim sztuką o totalnie poodwracanych wartościach. Ponieważ w tym świecie nic nie działa normalnie, zwykła pomyłka niewarta kichnięcia może urosnąć do katastrofy mogącej zmieść cały dotychczasowy porządek. To pokazuje, jak kruchy jest tak zwany ład społeczny, zwłaszcza ten oparty na prawie siły. Paraliżująca przemoc wyzwala najgorsze cechy w człowieku, obnaża jego potencjalne świństwo i nieskończoną małość. A nawet stężona ilość świństwa nie jest w stanie zaszkodzić sprawnemu funkcjonowaniu karuzeli marionetek kręcącej się w rytm widzimisię jednego małego satrapy – pod warunkiem jednak, że nie pojawi się ktoś silniejszy, bardziej wpływowy, a przede wszystkim nieprzewidywalny”. Już te kilka zdań tłumacza potwierdza, że przypomniany wyżej bon mot Brezy jest tytułem uniwersalnym i właściwie jedynym adekwatnym, by określić wszystkie byłe, aktualne i przyszłe wersje Rewizora.

Rewizor w XXI wieku

A jaki będzie Rewizor w latach dwudziestych XXI wieku? Według Mikołaja Grabowskiego jest to opowieść o dwóch niemal urzeczywistnionych snach: Chlestakowa o byciu kimś lepszym i Horodniczego (Naczelnika) o potędze. „Ta koncepcja nie kłóci się z narracją autora, który opisując prowincjonalne miasteczko ujawnił obraz całego kraju, kraju kompletnej degrengolady moralnej, kraju zżeranego korupcją, kraju złodziei, kraju strachu. Ten niewiarygodny strach przed <<władzą>>, to, że winy zostaną w końcu ujawnione, że ciemne sprawy wyjdą wreszcie na wierzch, że grzechy zostaną obnażone i nadejdzie kara (nieuchronna, a może nawet oczekiwana), są powodem wiary, że ukrywający się w hotelu, nijakiego charakteru młodzieniec, będzie wzięty za <<rewizora>>.

Nawet taki doświadczony w rzemiośle oszukiwania ludzi Naczelnik w końcu uwierzy, że Chlestakow – człowiek <<nikt>> i człowiek <<znikąd>> – jest zapowiadanym w liście <<właśnie tym…>>. W jakim strachu żyje Naczelnik, jeżeli w młodziku <<nie wyglądającym na rewizora>>, ba, w zestrachanym, wykończonym podróżą i głodem, panicznie bojącym się aresztu, widzi <<rewizora>>? Jak wielkie muszą być jego winy, jego grzechy, jego kryminalne wykroczenia, jego pycha i nieliczenie się z nikim i niczym, jeżeli w młodym marzycielu (nawet nie można o nim powiedzieć – cwaniaku) znajduje kogoś, komu nie tylko wierzy, ale o którym myśli, że jest osobą, która zapewni mu rozwój dalszej kariery?

Chlestakow – w Bagateli zagra go Maciej Sajur – niczego w życiu nie osiągnął; pieniądze, które otrzymał od ojca na studia w stolicy, przepuścił. Błąkał się grając w karty, nie kalał się żadną pracą. Konsumował bezrefleksyjnie życie, które wraz z utratą pieniędzy zaczęło zamieniać się w koszmar. I nagle będąc już na dnie, kompletnie bez grosza, przepędzany od jedzenia, zagrożony aresztowaniem, zostaje otoczony ludźmi, którzy do niego się uśmiechają, kłaniają, zapraszają na obiad, częstują alkoholem, oddają mieszkanie do dyspozycji i jeszcze dają pieniądze. Adorowany nie tylko przez mężczyzn, ale i przez kobiety, rozumie, że znalazł się w miejscu dla siebie wymarzonym. Znalazł się w <<raju>>. Jego sen o pięknym życiu się ziszcza.

Naczelnik, jego żona i córka mają wszystko, co w tym miasteczku można mieć, ale czyż nie można mieć więcej, dużo więcej? Na przykład zajmować wysokie stanowisko, które daje możliwość skoku na grubo większe pieniądze, pozwoli mieszkać w stolicy, prowadzić życie, o jakim się marzy. Jednym słowem dostać się do upragnionej <<sfery wyższej>>, cokolwiek ona dla tej rodziny znaczy.”

Komedia ludzka

Choć wydaje nam się, że z Rewizorem jak z Hamletem – każdy go zna – pozwolimy sobie jednak nieco rozwinąć wypowiedź reżysera, przypominając, o czym jest sztandarowa gogolowska komedia.

Rzecz dzieje się w prowincjonalnym rosyjskim miasteczku, do którego dociera wiadomość, że w drodze jest rewizor, czyli wysoki rangą państwowy urzędnik. Ma on skontrolować funkcjonowanie biur, szkół, sądów i szpitali podlegających rządzącemu miastem Naczelnikowi. Wszyscy obawiają się tej wizyty, bo – jak łatwo się domyśleć – zaniedbania, korupcja i bylejakość panoszą się w miasteczku.

W tym samym czasie w obskurnym hotelowym pokoju zamieszkuje młodzieniec, o którym nie wiadomo, ani skąd przybył, ani dokąd zmierza. Rachunków nie płaci, ale wygląda wyniośle, co jest dostatecznym powodem, by małomiasteczkowi cwaniacy, którzy zęby zjedli na wyprowadzaniu wszystkich w pole, wzięli Chlestakowa za oczekiwanego rewizora. Chłopak wprawdzie początkowo stara się sprostować ich błąd, ale szybko zorientowawszy się, że z tego qui pro quo można wyciągnąć niezłe – w tym nie tylko finansowe – korzyści, coraz śmielej odgrywa narzuconą rolę. Plecie bzdury, których nikt nie kwestionuje, oraz uwodzi zarówno żonę Naczelnika, jak i jego córkę, doskonale przy tym się bawiąc.

Horodniczy, marząc o funkcji generała i mieszkaniu w stolicy, traci czujność i daje się wodzić młodzieńcowi za nos. Chlestakow, którego instynkt przetrwania nie jest jeszcze zbyt stępiony, wie, że długo ta komfortowa sytuacja nie potrwa. Znienacka, napchawszy sobie kieszenie pieniędzmi, ucieka z miasteczka. Wówczas za sprawą przeczytanego (niechlubnie) listu bohaterowie dowiadują się o pomyłce. Wściekli na swoją naiwność wiedzą, że prawdziwego rewizora, który ante portas, już nie przekupią.

Całkiem nowy Rewizor

Tyle Gogol. Reżyser podsumowuje: „Wszystko w tej komedii kończy się kompromitacją, straszliwą kompromitacją. Nie dla Chlestakowa, który zanurzony w swoim <<śnie>> wraca do rodzinnego domu i będzie wspominał chwile spędzone w domu Naczelnika – w tej roli Dariusz Starczewski – jak realizację swoich marzeń. Kompromitacja dotyczy wszystkich w miasteczku. Z czego się śmiejecie, z samych siebie się śmiejecie – te słowa mówią o odarciu ze wszystkich zasłon i zostawieniu <<nago>> z własną głupotą nie tylko Naczelnika, ale i całego grona prominentów tego niewielkiego, ale jakże typowego <<korupcjogennego>> miasteczka”.

Jak widać, reżyser przygotowuje Rewizora na nasze czasy. Przecież to, co powyżej przypomnieliśmy, brzmi jak historia sprzed paru chwil, a nie blisko dwustu lat. Cały problem, a zarazem największa wartość, gogolowskiego tekstu polega na tym, że niestety ani na jotę się nie zestarzał. No, może nieco język zadomowionego na polskich scenach tuwimowskiego przekładu, stąd Grabowski sięgnął po współczesne tłumaczenie/parafrazę Nyczka.

„Tuwimowski przekład tekstu, przy całej swej językowej arcydzielności, wydaje się mocno archaiczny – mówi ten, który pokusił się o przygotowanie nowej wersji sztuki. – Masz babo kaftan, wykropić minę, liczykrupa, figlanse, panoczku – takich staroświeckości jest tam całe mnóstwo. A przecież były – kiedyś – uprawnione, bo język Gogola czerpał z obyczajowych i językowych aktualności, potocznych wulgaryzmów i frazeologizmów, całymi garściami. Nie ma zatem powodu, żeby nie poszukać ich współczesnych odpowiedników. I tak od kamyczka do rzemyczka, od munduru do kapelusza i od Horodniczego do Naczelnika oddalałem się zarówno od Tuwima, co historycznego – a przecież wyrywającego się ku każdej współczesności! – Gogola.”

Kto na afiszu?

W obsadzie prócz wymienionych wyżej w głównych rolach Macieja Sajura i Dariusza Starczewskiego, zobaczymy Aleksandrę Godlewską, Izabelę Kubrak, Annę Rokitę, Ewelinę Starejki, Marcina Kobierskiego, Wojciecha Leonowicza, Sławomira Sośnierza, Juliusza Krzysztofa Warunka i Marcela Wiercichowskiego. Zaprojektowane przez reżysera i Agatę Stańczyk scenografia i kostiumy podobnie jak tłumaczenie przeniosą nas do współczesności. Dopełnią ich światła, za które odpowiada Michał Grabowski, i muzyka dobrana przez reżysera. Przy inscenizacji współpracują Marek Oleniacz (realizacja świateł) i Piotr Kłembukowski (realizacja dźwięku), a nad całością czuwa asystentka reżysera Joanna Jaworska. Wszyscy oni oddadzą na scenie naszą współczesność, która skrzeczy, wyje, skamle, a może już krzyczy. Będzie „Rewizor naszych czasów”.