Drewno musi wrócić, bo unia zakręci kurek z pieniędzmi?

fot. pixabay.com

Wydawać by się mogło, że emocje wokół zakazu używania paliw stałych w Krakowie dawno wygasły. Nic bardziej mylnego.

W drugą rocznicę obowiązującego zakazu spalania paliw stałych na terenie Krakowa do rady miasta trafiła petycja o wycofanie się z obostrzeń. Jej autor uważa, że prawo to jest niezgodne z regulacjami unijnymi, co grozi wstrzymaniem środków przez Komisję Europejską.

Autor skupił się na drewnie. Utrzymuje on, że to paliwo jest zaliczane do odnawialnych źródeł energii. Nadmienia, że używane jest ono w elektrowniach i ciepłowniach, a handel tym surowcem to „niezwykle duży biznes”. W petycji napisał również, że gaz jest traktowany w UE jako paliwo przejściowe.

Argumentem za zmianą prawa ma być groźba wstrzymania unijnych dopłat to projektów realizowanych przez miasto. A wszystko dlatego, że któryś z europosłów miałby donieść, iż Kraków „zakazuje używania OZE”.

Coś w tym jest

Faktycznie UE uważa drewno za jedno z odnawialnych źródeł energii. Jednak w marcu 2019 roku Estonia, Francja, Irlandia, Rumunia, Słowacja i Szwecja wraz ze Stanami Zjednoczonymi zawnioskowały o wykluczenie biomasy z OZE. Do sądu w Luksemburgu trafił w tej sprawie pozew – stroną pozwaną jest właśnie Unia Europejska.

Grupa państw uważa, że UE nie bierze pod uwagę szkodliwości spalania drewna (emisji zanieczyszczeń do atmosfery i gazów cieplarnianych), a także skutków, jakie powoduje pozyskiwanie biomasy.

Jednak nadal nie ma w tej sprawie rozstrzygnięcia. Natomiast w lipcu tego roku, jak donosi Guardian, Komisja Europejska została skrytykowana przez działaczy na rzecz środowiska za swój plan dotyczący walki ze zmianami klimatycznymi, a konkretnie za punkty dotyczące biomasy. I to pomimo pomysłu, który zakłada posadzenie w UE 3 mld drzew. Wciąż bowiem drewno nie zostało wykluczone z OZE.

Unijni urzędnicy bronią się – opierając się na raporcie z 2020 roku – tym, że blisko połowa biomasy z drewna to pozostałości z odpadów z wyrębów i obróbki drewna, 37% to pnie „niskiej jakości” i niedojrzale drzewa, które zostały wycięte w związku z zarządzaniem lasami. To jednak nikogo nie przekonuje. Kontrargumenty są niezmienne i są nimi szkody środowiskowe oraz negatywny wpływ produktów spalania na zdrowie ludzkie (np. rakotwórcze benzoalfapireny).

Wracając jednak do tematu, czy Komisja Europejska miałaby prawo wstrzymać nieokreślone bliżej dopłaty z powodu wprowadzonego w mieście zakazu, skoro w dyrektywach widnieją zapisy mówiące o tym, że trzeba ograniczyć poziom zanieczyszczeń w powietrzu i emisję gazów cieplarnianych?

– Absolutnie nie – mówi Andrzej Guła, prezes Krakowskiego Alarmu Smogowego.

– Dodatkowo w KE widać refleksję, że spalanie biomasy nie jest już takie jednoznacznie pozytywne dla klimatu, bo to, że jest negatywne dla ochrony powietrza jest podkreślane w wielu dokumentach. Do tej pory uznawano, że spalanie drewna jest neutralne pod względem klimatycznym, gdyż drzewo rosnąc pochłania dwutlenek węgla. Problem w tym, że cykl tego pochłaniania po ścięciu drzewa to około 70 lat, a emisje dwutlenku węgla ze spalania powstają od razu. Tak długi okres pochłaniania w obliczu zmian klimatycznych jest zbyt odległą perspektywą. Dlatego też w tym momencie w KE dyskutowana jest korekta kursu, jeśli chodzi o spalanie biomasy – mówi.

Andrzej Guła podkreśla również, że podstawowy problem, który udało się rozwiązać dzięki uchwaleniu zakazu, został zniwelowany. – Widać to po badaniach naukowców, które wskazują na obniżenie poziomów zanieczyszczenia beznoalfapirenem czy pyłami – stwierdza.

Uprawomocniona uchwała antysmogowa

Warto też zwrócić uwagę, że w marcu tego roku Naczelny Sąd Administracyjny odrzucił skargę przedsiębiorców sprzedających węgiel na uchwałę antysmogową z 2017 roku. Tym samym zakaz używania paliw stałych w Krakowie pozostanie.