Eksposeł, eksrektor i… oszust? Ruszył proces Piotra M.

fot. DK

Przed krakowskim sądem w czwartek stanął Piotr M. – były poseł z ramienia SLD, były mąż znanej prezenterki TVP i były rektor Małopolskiej Wyższej Szkoły im. J. Dietla. Oskarżony odpierał zarzuty dotyczące wielomilionowych oszustw.

Sprawę prowadzi prokurator Wiktoria Kwiatkowska, która doprowadziła do skazania jednej z podgrup gangu Wisła Sharks. Najpoważniejsze zarzuty, jakie pojawiły się w akcie oskarżenia Piotra M., dotyczą doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem Małopolskiej Wyższej Szkoły im. Józefa Dietla i spółki, do której szkoła należała. Mowa tu o ponad 2 mln złotych. Dodatkowo śledczy uważają, że Piotr M. przywłaszczył ponad 850 tys. złotych, robiąc przelewy na konto swojej matki. Według prokuratury dopuścił się również doprowadzenia do niekorzystnego mienia osób fizycznych w kwocie 2,6 mln zł i 50 tys. złotych.

W trzech aktach

Piotr M., jako były polityk, pracownik administracji publicznej oraz wykładowca, postanowił drobiazgowo opisać swoje życie i procesy, które doprowadziły go na salę sądową. Do żadnego z zarzutów się nie przyznał i stwierdził, że akt oskarżenia zawiera masę błędów, jak choćby to, że już pierwszy zarzut zawiera nieprawdę, bo nie zgadzają się daty tego, kiedy pełnił funkcję rektora MWSZ im. J. Dietla, oraz to, kiedy był prezesem firmy Economicus. Stwierdził, że swoje wyjaśnienia podzieli na trzy akty.

W pierwszym „akcie” przedstawił siebie jako osobę uczciwą, rzetelną, pracowitą i docenianą przez władze, podkreślając to informacją o odznaczeniu Srebrnym Krzyżem Zasług. Wspomniał o tym, jak udało mu się odbudować Wyższą Szkołę Zarządzania i Prawa w Warszawie i że rozpoczął projekt unikalny w skali kraju, czyli inną szkołę pod nazwą ViaModa.

– Stoi za mną 30 lat doświadczenia w administracji publicznej i jako nauczyciel akademicki. Pełniłem wiele odpowiedzialnych stanowisk, m.in. w ministerstwie gospodarki. Prowadziłem zajęcia na uczelni. Mam 2 tys. wypromowanych studentów. Byłem odznaczany przez prezydenta RP Srebrnym Krzyżem Zasług. Nie mówię tego po to, by się chwalić, ale po to, by wskazać, że ścieżka życiowa do momentu realizacji tego projektu charakteryzowała się właściwą postawą etyczną, kompetencjami i sumienną realizacją obowiązków – powiedział Piotr M.

Dodał również, że w 2006 roku musiał odejść z administracji publicznej, ponieważ znalazł się na „liście Macierewicza” jako tajny współpracownik. Z tych zarzutów oczyścił się przed warszawskim sądem okręgowym. Prawomocny wyrok zapadł w tej sprawie w zeszłym roku.

Szkoła „Dietla” i dziwna transakcja

Przed krakowskim sądem opowiadał natomist o tym, jak w 2012 roku poznał prezesa firmy Econimicus, czyli właściciela MSZW im. J. Dietla. Ten, według Piotra M., zaproponował mu sprzedaż udziałów, bo chciał odejść na emeryturę. Przez jakiś czas toczyły się rozmowy między potencjalnymi wspólnikami Piotra M. oraz między stronami na poziomie prawników.

Oferta Zbigniewa D., dotychczasowego właściciela „Dietla”, wynosiła 2,4 mln zł za przejęcie większościowego pakietu w firmie. Piotr M. twierdził, że Zbigniew D. zapewnił go, iż wartość uczelni jest znacznie wyższa i została oszacowana na kwotę między 4 mln a 8 mln złotych.

Oskarżony przyznał, że był zamożnym człowiekiem, ale takie środki były poza jego zasięgiem. Oprócz tego wycofał się jego wspólnik. Dlatego Zbigniew D. miał zaproponować szybki sposób na pokonanie tej przeszkody.

Kto od kogo i ile pożyczył

Dochodzimy tu do jednego z bardziej karkołomnych mechanizmów związanych z przejęciem akcji spółki. Piotr M. przed sądem stwierdził, że właściciel szkoły poinformował go, iż na koncie uczelni jest 2,5 mln złotych zaoszczędzonych pieniędzy. Jeśli Piotr M. znajdzie w miarę szybko pożyczkodawcę, to później będzie mógł skorzystać z tych pieniędzy, aby spłacić pierwotną pożyczkę.

Piotr M. znalazł więc osobę, która pożyczyła mu 2 mln zł. Był to Jacek M. Natomiast brakującą kwotę, czyli 400 tys. złotych, pożyczył od Elżbiety J. Z kobietą współpracował w jednej z warszawskich szkół i zaproponował jej, że w zamian za tę pożyczkę (w formie nieruchomości), zostanie kanclerzem MWSZ im. Dietla i de facto – tak wynika z jego słów – będzie zarządzała szkołą, na co kobieta miała przystać.

Zbigniew D. zgodził się na takie warunki, które ostatecznie zostały zapisane w umowie sprzedaży udziałów w firmie w 2013 roku. Również warunki pożyczek miały zostać notarialnie potwierdzone. Pierwsza z nich, na 2 mln złotych, została spłacona… pożyczką z konta uczelni. Druga – od Elżbiety J. – podobnie. Natomiast osoba udzielająca pożyczki zarobiła na tym około 200 tys. złotych. Taka była cena szybkiego dostępu do tak dużej gotówki.

Oskarżony od tego momentu opowieści umniejszał swoją rolę zarówno w prowadzeniu szkoły, jak i spółki. Zwracał uwagę, że zarządzaniem zajęła się właśnie Elżbieta J. (żeby było jasne – nie jest oskarżoną w tym procesie). Wyjaśnienia Piotra M. w czwartek nie wyszły poza okres rozwoju MWSZ im. Dietla w Krakowie.