Wiele już napisaliśmy o sushi – że najlepsze w restauracji, odpowiednio podane, a do tego w atmosferze szacunku do jedzenia i otoczce wiedzy o tym daniu. Jednak jedzenie sushi z taka częstotliwością, z jaką by się chciało, może uszczuplić portfel. Podobnie było z Iloną i Bartkiem Dunaj, właścicielami Daily Sushi.
Ta historia rozpoczęła się około pięć lat temu, gdy małżeństwo Dunaj po raz pierwszy spróbowało sushi. – Bartek mnie namówił, ja długo nie chciałam się przekonać do tego – opowiada Ilona Dunaj. Kiedy jednak już się przekonała, niemalże zakochała się w sushi. A jak to w miłości bywa, również tej do jedzenia, z obiektem adoracji trzeba się spotykać. Niestety, wówczas ekonomia nie pozwalała na częste spotkania. – Ceny sushi w restauracjach były po prostu za wysokie – przyznaje właściciel Daily Sushi. Chodzili więc na sushi od święta, przekonani, że to japońskie danie faktycznie straci wszelkie walory smakowe po dłuższym czasie.
– Nikogo nie przekonujemy, że sushi na tace będzie identyczne z tym podanym przed chwilą przez sushi mastera – twierdzi Bartek Dunaj. – Jednak aby obniżyć cenę, kompromis był niezbędny, dlatego postanowiliśmy zaryzykować, choć tak naprawdę nie było to wielkie ryzyko – dodaje. Małżeństwo zakupiło zestaw na wynos, aby wieczorem spokojnie zjeść kolację w domu. – Okazało się, że po tych paru godzinach nadal doskonale smakowało – mówi Ilona. – Po tym doświadczeniu zdałam sobie sprawę, że takie „na wynos” też może świetnie smakować. Wtedy to w głowach małżonków zaczął kiełkować (a później dojrzewać) pomysł, aby udostępnić sushi innym – jakością składników i sposobem przyrządzania nie ustępujące temu z restauracji, ale bardziej dostępne cenowo.

Pierwszy punkt Daily Sushi otworzyli w marcu 2011 roku. – Od razu z myślą o kolejnych. Przygotowując zestawy na jednej kuchni byliśmy wstanie wykorzystać efekt ekonomicznej skali i tym samym zapewnić niskie ceny zestawów. Drugim ważnym założeniem było skonstruowanie menu prostego i przejrzystego dla osób, które nigdy nie próbowały sushi, a jednocześnie ciekawego i różnorodnego dla tych znających sushi – mówi Bartek. Później musieli jeszcze zmodyfikować menu, ponieważ takie produkty, jak choćby tuńczyk czy ryba maślana nie nadawały się do tego typu zestawów. – Z tym tuńczykiem przekombinowaliśmy – śmieje się Ilona Dunaj.
Na początku ciężko było przekonać klientów do sushi z pudełka, zwłaszcza, że były i są mylone z tymi dostępnymi w marketach. A tam leżą nawet kilka dni. – Porządna firma powinna dostarczać produkty do swoich punktów sprzedaży kilka razy dziennie, aby maksymalnie skrócić czas od momentu sporządzenia dania do jego spożycia – tłumaczy właściciel Daily Sushi.
Jak widać, klienci jednak doceniają firmę państwa Dunaj. Świadczyć o tym może kilka tysięcy klientów obsługiwanych miesięcznie. Właściciel przypomina, że kuchnia japońska to nie tylko sushi, ale również inne dania, warte spróbowania, które można przyrządzić samemu lub wybrać się do jednego z krakowskich lokali oferujących taką kuchnię.
W konkursie zwyciężyła: Joanna Stachowicz