Ponad 200 osób zebrało się na osiedlu Akademickim Politechniki Krakowskiej, aby wziąć udział w polowej mszy świętej z okazji dziewiątej rocznicy śmierci Jana Pawła II. – Z jednej strony wspominamy śmierć, a z drugiej oczekujemy na radosne wydarzenie, bo będziemy mieć świętego – powiedział na koniec nabożeństwa kardynał Stanisław Dziwisz.
Uroczystą mszę świętą poprowadził biskup Damian Muskus. Na początku przypomniał on ostatnie dni Jana Pawła II między nami. – Trudno było uwierzyć, że Ojciec Święty odchodzi z tej ziemi. Młodzi i starzy jednoczyli się w modlitwie, prosząc o kolejne dni dla papieża. Panowało przekonanie, że misja Jana Pawła II nie może się jeszcze skończyć. Jednak przed godziną 22 zaczęły bić dzwony i niepotrzebne były słowa – mówił biskup.
Do ostatniego uderzenia serca
Po komunii świętej, na miejsce dotarł kardynał Stanisław Dziwisz. – Dziewięć lat temu byłem w Rzymie, teraz jestem w Nowej Hucie, aby przeżyć tę chwilę ze studentami – powiedział metropolita krakowski, po czym zaproponował chwilę refleksji. – Trzykrotnie świat się zatrzymał. Po raz pierwszy, gdy wybrano Karola Wojtyłę na papieża - ten moment zapowiadał coś nowego w Kościele i na świecie. Drugi raz w momencie zamachu - nikt się nie spodziewał, że ktoś targnie się na życie Ojca Świętego. Trzeci raz był właśnie dziewięć lat temu. I mówię to jako ten, który był przy nim do końca, do ostatniego uderzenia serca.
Następnie kardynał opowiedział wiernym, jak wyglądał ostatni dzień Jana Pawła II. Wspominał o tym, że papież przygotowywał się do śmierci, odmawiał modlitwy i żegnał się z hierarchami Kościoła oraz pracownikami Watykanu.
– Odszedł do Pana, ale pozostał w inny sposób. Dowodem tego jest wasza obecność – zwrócił się do zebranych. – Papież pozostał w ludzkich sercach, a teraz czekamy na kanonizację. I pamiętajcie, że on mówił do młodzieży - nie lękajcie się być świętymi. Stanisław Dziwisz zaznaczył na sam koniec, jak bogate dziedzictwo pozostawił Jan Paweł II w swojej nauce, literaturze, doktrynie.
