Kazimiera Szczuka przekonuje, że człowiek nie zawsze musi kandydować z miejsca, gdzie mieszka na stałe. Kobieta wymienia również, że z Krakowem łączy ją m. in. praca w ruchach feministycznych czy kurs jogi.
– Już są przeciwko mnie formułowane zarzuty, że nie jestem z Krakowa – mówi Kazimiera Szczuka, „jedynka” na krakowskiej liście Zjednoczonej Lewicy. Działaczka feministyczna zapewnia, że normalną praktyką jest, że ludzie kandydują nie zawsze z miejsca swojego zamieszkania.
Zapytaliśmy Szczukę o jej związki z Krakowem. Wymieniła ich kilka. Pierwszym była praca na rzecz krakowskiej fundacji eFKa. – Tutaj w Krakowie zostałam feministką – wyjaśnia kandydatka.
– Później także tutaj spotkałam się z ruchem Zielonych, który w Krakowie był reprezentowany przez Darka Szweda – przekonuje i dodaje, że uczestniczyła w stolicy Małopolski np. w konferencji o „eko-feministycznej konfie”, marszach tolerancji, współpracuje z lokalnymi instytucjami kultury.
Joga przy Szerokiej
Na końcu Kazimiera Szczuka podała dość zaskakujący argument na związek z naszym miastem. – Mam też związek z Krakowem poprzez jogę. Tutaj uczy Konrad Kocot, jeden z kilku najlepszych nauczycieli jogi w Polsce. Od lat jestem z nim w kontakcie. Nie wiedząc jeszcze, że będę kandydować z Krakowa, zapisałam się wcześniej na intensywny kurs i te nasze zjazdy odbywają się przy ulicy Długiej – podkreśla.