Blisko dwa tysiące sześciolatków nie pójdzie w tym roku do szkoły. Specjaliści uznali, że dzieci nie są jeszcze gotowe do podjęcia nauki. W związku z tym miasto złożyło do kuratorium oświaty wniosek o przeprowadzenie kontroli w placówkach finansowanych z gminnego budżetu.
Filip Szatanik tłumaczył w Gazecie Prawnej, że skala orzeczeń odraczających obowiązek szkolny u sześciolatków jest zbyt duża i występują obawy o to, czy osoby przeprowadzające badania zachowały się racjonalnie.
Jednak nie tylko dla samej zasady czy sprawdzenia zasadności odroczeń bądź jej braku kontrola miała by zostać przeprowadzona. Jak alarmują radni Prawa i Sprawiedliwości, tak duża liczba dzieci, które zostaną w przedszkolach na kolejny rok może spowodować, że zabraknie w nich miejsc dla pozostałych, którzy czekają na przyjęcie. Miasto jednak uspakaja, że do tego nie dojdzie.
Co może kuratorium?
Prezydent Jacek Majchrowski zwrócił się 7. kwietnia do kuratorium oświaty z prośbą o kontrole w placówkach samorządowych. Jednak jak mówi Wanda Brześcińska, zastępca dyrektora Wydziału Nadzoru Pedagogicznego, oficjalna prośba jeszcze nie wpłynęła. Poprosiliśmy przedstawicielkę kuratorium, aby nam wyjaśniła, na czym dokładnie ma polegać ta kontrola.
– Sprawdzamy zasadność działalności placówki z przepisami. Najpierw analizujemy prawo w tym zakresie, a następnie stwierdzamy w procesie badawczym w placówce, czy przestrzegane są te elementy. Nie jest możliwe powtórne badanie dziecka. My tylko sprawdzamy dokumentację – mówi zastępca dyrektora Wydziału Nadzoru Pedagogicznego. Wanda Brześcińska zaznacza również, że kuratorium nie zajęło stanowiska w związku z liczbą odroczeń. – To tak, jakby komentować diagnozę lekarza. My jesteśmy od oceniania przestrzegania prawa i procedur – mówi.
Placówki mają czyste sumienie?
– W przypadku stwierdzonych nieprawidłowości w wydawanych opiniach o braku dojrzałości szkolnej, poza konsekwencjami wskazanymi przez organ nadzoru pedagogicznego, organ prowadzący podejmie działania dyscyplinujące pracę dyrektorów samorządowych poradni psychologiczno-pedagogicznych – tłumaczy Filip Szatanik z biura prasowego UMK.
Przedstawiciele Poradni Psychologiczno-Pelagicznej nr 3 twierdzą, że placówka nie ma się czego obawiać w związku z kontrolami. – Metody są standardowe i nie ma żadnej radosnej twórczości. Wszystko jest dostosowane do wieku i problemu. Rodzice w żaden sposób nie naciskają psychologów, którzy są niezależni – usłyszeliśmy od jednego z pracowników. Podobne deklaracje padają z ust przedstawicieli innych tego typu placówek.