Kostka na placu Mariackim i tak popęka [Rozmowa]

Wymiana zniszczonych kostek na placu Mariackim fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W minionym tygodniu miasto rozpoczęło wymianę niektórych kostek wapiennych wokół kościoła Mariackiego. Całościowy remont odsunął się w czasie, ponieważ ciągle nie udało się znaleźć odpowiedniego kamienia. O tym, dlaczego bruk na placu Mariackim wygląda tak, jak wygląda i czy jest szansa na poprawę, opowiada w rozmowie z LoveKraków.pl dr inż. Janusz Magiera z Pracowni Złóż Surowców Skalnych AGH.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Z czego wynika to, że miasto od tak dawna szuka materiału do wyłożenia placu Mariackiego?

Dr inż. Janusz Magiera: Nie wiem. Podejrzewam, że nie jest łatwo znaleźć taki kamień. Najlepsze byłoby zastosowanie naszego jurajskiego wapienia, ale w rejonie Krakowa nie ma już złoża, które zapewniłoby odpowiednią ilość i jakość.

Jakie warunki taki kamień musi spełniać, żeby mógł zostać użyty?

Przede wszystkim to musi być wapień, bo to tradycyjny materiał tego bruku. A wapień ze swej natury jest kamieniem mało odpornym. Ma niewielką zwięzłość („twardość”), jest podatny na niszczenie fizyczne i chemiczne, więc możliwość manewru jest niewielka.

Jak ocenia się jego jakość?

W dużym stopniu można to wstępnie ocenić już z użyciem lupy czy młotka. Potem bada się kilka standardowych parametrów. Po pierwsze, wytrzymałość na zgniatanie: wycina się odpowiednią kostkę i poddaje się zgniataniu. Drugie badania to badania nasiąkliwości wodą. Każda skała, choć wydaje się nam bardzo lita, przyjmuje pewną ilość wody. Oczywiście im mniejsza nasiąkliwość, tym lepiej, bo kiedy ta woda zamarznie, rozsadza kamień. Bruk jest wyjątkowo narażony na działanie takiej wody, bo oddziałuje na niego deszcz, posypywanie solą, ruch pieszych i pojazdów. Najbardziej niekorzystne warunki są późną jesienią i wczesną wiosną, kiedy woda codziennie zamarza w nocy, a w dzień taje. Podobnie w czasie badania w laboratorium poddaje się skałę 25 cyklom zamrażania i odmrażania i ocenia się powstałe w ten sposób ubytki. Do oceny jakości kamienia dochodzą jeszcze jego naturalne niejednorodności, np. pustki pochodzące ze skamielin. To wszystko razem powoduje, że niektóre wapienie  nadają się do wykorzystania w bruku, a niektóre kompletnie nie.

Konserwator zabytków wyklucza wykorzystanie granitu na placu Mariackim i argumentuje, że zawsze tam był wapień. Czy to znaczy, że materiał był wtedy lepszy, czy po prostu zawsze był popękany?

Był lepszy, ale to nie wynika z tego, że pochodził z innych złóż. Nikt w XV czy XVI wieku nie sprowadzał wapienia z Norymbergi. Ludzie kopali wapień, który był na miejscu, np. na Krzemionkach czy spod Wzgórza Wawelskiego. Wtedy się im nie spieszyło tak, jak dzisiaj, od razu na miejscu wybierali lepsze kawałki. Dziś kamieniołom dostarcza dziesiątki tysięcy ton materiału w ciągu roku i nie ma czasu na ręczną selekcję. Przeciwnie: kamień jest cięty np. piłami, co zupełnie nie uwzględnia żadnych struktur wewnętrznych. Dawniej lepszy materiał był wybierany, ręcznie obrabiany i układany w bruku. Ale to jeszcze nie był koniec, bo wapień niszczał, tak samo jak i dzisiaj. Ludzie te kostki, które się zepsuły, wydłubywali i zastępowali następnymi. Trudno powiedzieć, jak często się to odbywało, ale nie wykluczone, że nawet co roku po zimie. I w ciągu długich lat takiej ciągłej konserwacji ostały się tam kostki najbardziej odporne. Dlatego mogły trwać, przy sporadycznej już wymianie.

Kostce na placu Mariackim daleko do takiej trwałości.

W tym momencie stan zniszczenia bruku na placu Mariackim jest duży, ale dlatego, że zaniechano tej prostej procedury. Firma, która to układała, dała pewien okres gwarancji, po czym poszła do domu i umyła ręce. Gdyby w owym czasie, kiedy wapień zaczął się sypać, zaczęto go stopniowo wymieniać, to w tym momencie mielibyśmy już całkiem przyzwoity bruk. Tak więc trwająca obecnie wymiana pojedynczych kostek nie jest zła, pytanie tylko, czym zostaną one zastąpione.

Nie wiem, ale na pewno miasto traktuje to jako zabieg tymczasowy i szuka materiału do całościowego remontu.

Obawiam się, że zastąpienie tego bruku jakimś nowym kamieniem da dokładnie taki sam skutek. Po dwóch-trzech zimach, kiedy mróz zweryfikuje ten kamień, wrócimy do poprzedniego stanu. Może nie aż w tej skali, co teraz, że jedna piąta bruku jest całkowicie zniszczona, a połowa wymaga napraw, ale ubytki się pojawią. To znowu nie jest rozwiązanie.

Co więc należałoby zrobić?

W tym momencie rzeczywiście ten proces poszedł już dość daleko, ale ja bym proponował wymianę ręczną. No chyba, żeby rzeczywiście położyć nowy kamień na całości placu, ale przez kolejne lata realnie o niego dbać. Jeśli potem co roku, kiedy skończą się mrozy, ubytki będą uzupełniane, po jakimś czasie selekcja zostanie dokonana i zostaną nam same najbardziej odporne kostki. One oczywiście też będą się niszczyć, bo taki jest wapień, ale dopiero po latach.

Ale czy przy mechanicznym procesie wydobycia kamienia i jego obniżonej jakości jesteśmy w stanie osiągnąć taką idealną sytuację?

Tak. Poważny dostawca dba o to, by eksploatować złoże z odpowiedniej części, a kostki, wycinane piłami, ogniowo czy wodą, są jednak do siebie zbliżone. Nie unikniemy tego, że któreś z nich się rozsypią i pewnie takich przypadków będzie więcej, niż przy ręcznej selekcji, ale to jedyny sposób. Tylko to musi trwać, nie może być ograniczone do rocznego czy trzyletniego okresu gwarancji.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto