– Wolę robić dobre rzeczy, działać na korzyść uczniów i mieć taką opinię, niż nie robić nic – przyznaje w wywiadzie dla LoveKrakow.pl Katarzyna Król – wiceprezydent Krakowa od spraw edukacji i sportu. O zwolnieniach nauczycieli, przepełnionych szkołach i podwójnych lokalizacjach, a także o tym, ile tak naprawdę kosztowała nasze miasto reforma oświaty, rozmawiamy z zastępcą Jacka Majchrowskiego.
Karolina Mrozowska, LoveKrakow.pl: Dużo osób zarzuca pani rządy twardej ręki.
Katarzyna Król, Zastępca Prezydenta Miasta Krakowa ds. Edukacji i Sportu: Twardej, a nawet bolszewickiej.
Wolę jednak robić dobre rzeczy - działać na korzyść uczniów i mieć taką opinię, niż nie robić nic. Być może wielu osobom nie podobają się też moje decyzje dlatego, że jestem osobą spoza środowiska nauczycielskiego i edukacyjnego. Warto podkreślić, że obszar, którym zarządzam, jest ogromny i dotyczy dużej ilości różnorodnych grup interesu - osób z różnymi poglądami i wizjami - dlatego też często trudno jest wypracować kompromis. Ale chyba nie jest najgorzej, bo tych osób, które myślą o mnie w ten sposób, jest coraz mniej, a ich liczba ogranicza się tak naprawdę do kilku nazwisk spośród ponad 300 krakowskich dyrektorów. Wiadomo, że wszystkim nigdy nie da się dogodzić.
Widziała pani ostatni ogólnopolski ranking najlepszych szkół średnich?
Widziałam. Dużo osób uważa, że jeszcze więcej krakowskich szkół powinno znaleźć się w jego czołówce. Moim zdaniem tego typu rankingi nie odzwierciedlają jednak wszystkich sukcesów poszczególnych placówek, a ich wyniki w dużej mierze odnoszą się tylko do liczby laureatów olimpiad. Bardzo ważnym elementem, który przede wszystkim powinien być brany pod uwagę podczas oceniania danej szkoły, jest to, czy potrafi ona z uczniów trójkowych i czwórkowych zrobić prymusów.
To, że niektóre szkoły zaliczyły spadek w tegorocznym rankingu, powinno być dla ich dyrektorów motywacją. Dostają świetnych uczniów i warto może coś zmienić w funkcjonowaniu szkoły, żeby jak najlepiej wykorzystać ich potencjał i pomóc im się rozwijać.
Pomimo wszystko krakowskie szkoły od lat zajmują w takich rankingach wysokie pozycje. W tym roku dwie z nich, V Liceum Ogólnokształcące i Technikum Łączności nr 14, znalazły się w pierwszej dziesiątce najlepszych polskich szkół. Jak pani traktuje taki wyniki?
To jest sukces przede wszystkim dyrektorów, nauczycieli, rodziców i uczniów. My oczywiście jako organ prowadzący wspieramy wszystkie działania szkół. Staramy się je jak najlepiej wyposażać, tworzyć w nich różnego rodzaju pracownie specjalistyczne czy innowacyjne programy. Na renomę i dobre wyniki tych szkół przez wiele lat pracuje ich kadra nauczycielska. Oczywiście, że zawsze ojców sukcesu jest wielu, ale tak naprawdę gratulacje należą się tamtym środowiskom.
Przeprowadzenie reformy oświaty w Krakowie zakończyło się sukcesem?
Jeszcze nie mówiłabym w kategoriach sukcesu, ale dobrze, że reforma została już wprowadzona w naszym mieście.
Cieszę się, że miałam takich współpracowników, bo bez nich reforma szkolnictwa w Krakowie nie przeszłaby tak gładko, ale tak naprawdę to, że udało się ją dosyć płynnie przeforsować, to zasługa prowadzonej już od kilku lat polityki prezydenta Majchrowskiego oraz przeprowadzenie szerokich konsultacji społecznych - bardzo czasochłonnych i czasami mało przyjemnych - ale dających dobry efekt. W końcu, w finalnej wersji sieci szkół nie pojawiło się zbyt wiele spornych kwestii.
A zwolnienia nauczycieli?
Około stu nauczycieli dostało odprawy w związku z reorganizacją placówek oświatowych, niemniej jednak w stosunku do zeszłorocznej, całkowitej liczby krakowskich pedagogów, która wynosiła 12 400 osób, to niedużo.
Mało bolesne wprowadzenie reformy oświaty w Krakowie udało się w dużej mierze dzięki dyrektorom, którzy w 90% podeszli do niej pozytywnie i chcieli współpracować. To właśnie na nich spoczywał ciężar ułożenia nowej siatki szkół w ten sposób, aby jak największej ilości nauczycieli zapewnić pracę.
Pomimo wielokrotnie podnoszonych argumentów, że w naszym mieście będzie dużo zwolnień, okazało się, że w tym roku szkolnym mieliśmy ponad 200 etatów więcej niż w poprzednim.
I na tym koniec?
W przyszłym roku szkolnym tych etatów może być jeszcze więcej. To jest prosta arytmetyka – w gimnazjach były klasy około 30-osobowe, natomiast w szkołach podstawowych do klas nie może uczęszczać więcej niż 25 uczniów. Potrzebne było więc utworzenie większej liczby oddziałów oraz zatrudnienie większej ilości nauczycieli.
Co więcej, kończy się niż demograficzny, który był obecny w gimnazjach i teraz w klasach trzecich, czwartych, piątych szkół podstawowych mamy bardzo dużą liczbę uczniów. Za chwilę ci uczniowie pójdą do klas siódmych oraz ósmych i znowu będą potrzebni nowi pedagodzy.
Mówi pani o przepełnionych szkołach. Co z pustymi, nowoutworzonymi placówkami, które miały duży problem przy naborze uczniów?
W zeszłym roku chcieliśmy je wygaszać, żeby w ich miejscu otwierać filie przepełnionych szkół, ale był bardzo duży opór społeczny i chciano, żeby dać im szansę. W tym momencie widzimy, że do tych placówek wciąż brakuje chętnych, dlatego postanowiliśmy, że ostatecznie w placówkach tych będą tworzone drugie lokalizacje dla sąsiednich przepełnionych szkół. Oczywiście jeżeli nabór się uda, to nie widzimy przeszkód, żeby mogły one dalej normalnie funkcjonować.
Dla rodziców, którzy posyłają swoje dziecko do szkoły, bardzo ważną kwestią jest skład jej kadry pedagogicznej oraz tak zwana renoma. Nowe szkoły na takie uznanie będą musiały bardzo długo pracować.
Okazuje się, że stare, do tej pory renomowane szkoły również. Do XLIV Liceum Ogólnokształcącego powstałego w dawnym, obleganym Gimnazjum nr 1 przy ul. Bernardyńskiej podczas ubiegłorocznej rekrutacji nie zgłosił się prawie nikt…
Szkoła ta rzeczywiście miała problemy z rekrutacją, ale finalnie udało się jej zrobić nabór.
Chyba rekrutacja ta była robiona trochę na siłę?
Próg punktowy został znacznie obniżony - zarówno w stosunku do dotychczasowych progów punktowych tej szkoły, jak i do innych krakowskich renomowanych liceów. Dało to jednak szansę nauki w liceach uczniom ze średnimi wynikami.
To znaczy, że poziom liceów w Krakowie będzie się obniżał?
Przeciwnie. W 2019 roku do liceów pójdzie podwójny rocznik, topowe szkoły muszą się na to przygotować i w tym roku zmniejszyć liczbę oddziałów, tak aby w przyszłym pomieścić obecnych gimnazjalistów oraz pierwszych ośmioklasistów. W związku z tym próg do renomowanych liceów zapewne wzrośnie i trudniej będzie się do nich dostać.
Mniej uczniów trafi do swoich wymarzonych szkół…
Pracujemy nad ciekawą alternatywą, dotyczącą utworzenia drugiej lokalizacji dla szkół cieszących się dużą popularnością. Przeprowadziliśmy ponad 70 spotkań z rodzicami, dyrekcją oraz przedstawicielami dzielnic w celu skonsultowania wprowadzenia tego tymczasowego rozwiązania i muszę przyznać, że cieszy się ono sporym zainteresowaniem.
Do tej pory udało nam się otworzyć filię Szkoły Podstawowej nr 95 przy ul. Kazimierza Odnowiciela. Podobna sytuacja będzie miała miejsce na Klinach, gdzie Szkoła Podstawowa nr 97 z ul. Judyma będzie miała utworzoną dodatkową lokalizację prawdopodobnie przy ul. Cechowej, jak również Szkoła Podstawowa nr 40 z ul. Pszczelnej, której uczniowie będą prawdopodobnie mogli uczęszczać na lekcje w budynku przedszkola przy ul. Żywieckiej.
Taka propozycja padła również dla Szkoły Podstawowej nr 30 z ul. Konfederackiej i dla Gimnazjum nr 22, szkoły te bowiem są oddalone od siebie o jakieś 5 minut piechotą.
Chcemy również pokrywać koszty dowozu dzieci między takimi dwoma lokalizacjami. Transport między szkołami będzie zapewniony 3-4 razy dziennie.
Jest to alternatywa, żeby dzieci mogły uczyć się w lepszych warunkach, korzystając przez ten okres przejściowy z dodatkowych lokalizacji, które będą w pełni dostosowane i doposażone pod dane potrzeby edukacyjne - dla młodszych dzieci odpowiednio przystosowane łazienki, a dla dzieci starszych pracownie przedmiotowe.
Ale to chyba będzie dużo kosztować?
Nie, to nie są duże kwoty. W przypadku maksymalnie dziesięciu takich szkół szacujemy, że to będzie koszt około 100 tys. zł.
A ile Kraków kosztowała reforma oświaty?
Tak jak przewidywaliśmy, czyli około 5 mln zł. W mediach pojawiły się informacje, że kosztowało nas to 100 mln zł. Oczywiście jest to absolutna nieprawda. Przeprowadzenie reformy oświaty w naszym mieście kosztowało nas tak naprawdę 4,9 mln zł, z czego część środków to zwrot dotacji z Ministerstwa Edukacji.
Inne miasta podawały, że reforma będzie je kosztować ok 100 mln zł - teraz okazuje się, że była to kwota niższa niż 5-8 mln zł.