Labirynty legend i baśni. Podziemne królestwo wielickiej kopalni

Kopalnia Soli w Wieliczce fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

To jedyny taki obiekt górniczy na świecie, czynny bez przerwy od średniowiecza do dziś. Nic więc dziwnego, że Kopalnia Soli w Wieliczce skrywa nie tylko 245 km korytarzy, ale i całe labirynty legend i baśni.

Dzieje wielickiej kopalni sięgają średniowiecza, gdy nosiła nazwę Magnum Sal, czyli Wielka Sól. Już w XIII wieku była największym ośrodkiem solnictwa w Polsce i miała duże znaczenie dla krajowej gospodarki.

Miejsce wyjątkowe

O jej wyjątkowości świadczy również to, że w 1978 roku Kopalnia Soli w Wieliczce została wpisana na Pierwszą Listę Dziedzictwa UNESCO. Malownicze podziemne pejzaże powstały dzięki naturze, która ze skał stworzyła niezwykłe, skomplikowane formy. Co ciekawe, wielickie solne złoże ma niespotykaną w innych miejscach na świecie budowę geologiczną.

9 poziomów, 245 km korytarzy, 327 maksymalnej głębokości. Tak w liczbach można przedstawić wielicką kopalnię. To jednak nie wszystko. Przez ponad 700 lat w Wieliczce wybito 26 szybów, wydrążono 9 mln m3 pustek poeksploatacyjnych. Pod ziemią rozciąga się prawdziwy, solny labirynt, w którym nietrudno się zgubić.

Aby ten solny labirynt przetrwał kolejne stulecia, nie można zapomnieć o ciężkiej pracy kilkuset górników, którzy każdego dnia pracują pod ziemią i na powierzchni.

Jak w bajce

Odwiedzający kopalnię mogą wybrać się na zwiedzanie Trasą Turystyczną i Górniczą. Pierwsza z nich wiedzie przez solankowe jeziora, podziemne komory i kaplicę św. Kingi.

Natomiast druga z tras to prawdziwy zastrzyk adrenaliny. Poszukiwanie soli, badanie kopalnianej atmosfery, odnalezienie właściwej trasy pod ziemią – to tylko niektóre z „punktów zwiedzania” na trasie wokół najstarszego zachowanego Szybu Regis.

Niezwykłe krajobrazy, unikalne na światową skalę stają się scenerią rodem z jakiejś bajki. A skoro już przy bajkach, baśniach i legendach jesteśmy…

Królewna Kunegunda

Oczywiście najbardziej znaną legendą związaną z powstaniem kopalni jest ta o pierścieniu św. Kingi.  Czy istniał naprawdę? Cóż, w każdej takiej historii tkwi ziarenko prawdy, ponieważ odkrycie kamiennej soli nastąpiło za panowania właśnie Kingi z Arpadów i Bolesława V Wstydliwego.

Gdy polski książę Bolesław Wstydliwy poprosił o rękę węgierskiej królewny Kingi, ta poprosiła ojca, aby zamiast złota i kosztowności, w wianie podarować jej sól, którą chciała ofiarować przyszłej ojczyźnie. Król Węgier podarował jej najbogatszą kopalnię Siedmiogrodu w Marmarosz.

Kinga wrzuciła do szybu swój zaręczynowy pierścień. W drodze do kraju męża zabrała ze sobą doświadczonych węgierskich górników, którym w Polsce kazała szukać soli.

Ksiądz Piotr Skarga pisał, że znaleźli ją „w pierwszym bałwanie [bryle] soli, który wykopano, pierścień się on jej znalazł, który ujrzawszy Kunegunda i poznawszy, dziękowała Panu Bogu, który dziwy czyni tym, którzy Go miłują”.

Biała Pani

Chociaż przez wieki górniczy świat był zdominowany przez mężczyzn, to według jednej z legend, największy postrach budziła Biała Pani, inaczej nazywana Panią Kopalni czy Bieliczką.

W XIX wieku Oskar Kolberg pisał, że była to „biała jak kreda pani, w stroju niby ze śniegu lub piany”.

Z tą damą nie było żartów. Górnicy unikali miejsc, w których mogli ujrzeć Białą Panią, ponieważ miała prosić o przysługę lub pomoc, co oznaczało złamanie górniczych przepisów, groziło śmiercią lub kalectwem. Biała Pani miała zamieniać się w bryłę soli, by zmiażdżyć poddającego się jej urokowi górnika czy spaść z nim na dno zapomnianego szybu. Obawiała się ponoć jedynie krzyża, modlitwy i wody święconej.

– Prawdopodobnie Wieliczka jest jedynym środowiskiem górniczym, gdzie wśród zaludniających podziemie istot demonicznych pojawia się demon kobiecy – pisała w swojej książce „Górnicy wielickiej kopalni. Wybrane zagadnienia z kultury ludowej Wieliczki i okolicy” Urszula Janicka-Krzywda.

Duch kopalni

Po zawiłych labiryntach miał się również przechadzać Skarbnik, czyli strażnik podziemnych skarbów. Przed wiekami można go było spotkać jedynie pod ziemią, teraz ponoć chętnie pojawia się również na powierzchni. A skąd wziął się w wielickiej kopalni?

Skarbnik, nazywany przez ludzi „On”, uosabia kopalnianą ciemność, nieustępliwość podziemnych wód i moc górotworu.

„W kopalni wielickiej pojawiają się niekiedy widziadła […] Przypominam sobie, że jest jakiś rodzaj demonów ziemnych […], który nie zawsze i nie wszędzie jest szkodliwy, ale nawet […] daje podnietę do pracy i zbiera urobek […]. Tak i tutaj przez swoje ostrzeżenie żąda od człowieka, by był przezorniejszy i staranniej siebie strzegł przed przyszłym niebezpieczeństwem” – tak o Skarbniku pisał w XVI wieku Jodok Willich.

Dusza skazana na pokutę

Urszula Janicka-Krzywda w swojej książce przytacza jeszcze jedną wersję pojawienia się Skarbnika w kopalni. Zaznacza, że to dusza człowieka, który został skazany na pokutę, która ma trwać do końca świata. A jest nią właśnie pilnowanie podziemnych zasobów, czuwanie nad pracą górników czy nadzór nad moralną stroną ich życia.

Najprawdopodobniej ta próba wyjaśnienia pochodzenia Skarbnika ma swoje źródło w tradycji chrześcijańskiej.

Błysk!

„On” najczęściej przybierał postać siwego mężczyzny, często górniczego urzędnika czy sztygara. Posiadał wiele nadnaturalnych mocy takich jak przenikanie przez ściany, wywoływanie wybuchów metanu i wypływów wody pstryknięciem palców. Jego przybycie zwiastowały nagły błysk, gwałtowny podmuch powietrza czy dziwny dźwięk.

Julian Majka w „Baśniach i legendach górników wielickich” pisał, że Skarbnik to „krępy, mocno zbudowany staruch, o czerstwej twarzy z długą srebrną brodą i takimże wąsem. W czarnym galowym stroju, z naszywkami w złocie wyglądał bardzo dostojnie, a górnicza czapka ze złotym pióropuszem nasadzona na siwe kędziory i zawieszony u pasa złocony kilofek przydawały mu jeszcze więcej dostojeństwa. Mimo jego realnych kształtów znać było, że jest to duch, a nie człowiek”.

Podziemny folklor

W wielickich podziemiach – zgodnie z legendą – można również było spotkać… krasnoludki. Najprawdopodobniej tego typu legendy przywędrowały do nas z Niemiec. Pierwszy raz w polskiej literaturze pojawiają się na przełomie XVI i XVII wieku, a do Wieliczki przybyły w XIX wieku wraz z obcokrajowcami szukającymi pracy w salinie. A oni  pod ziemię zabierali swoje opowieści, folklor i przesądy, które stały się elementem górniczych wierzeń.

Według legendy, wielickie skrzaty to stworzenia spokojne, pracowite i sprytne. Pomagały górnikom, wskazywały gdzie pod ziemią można było znaleźć słodkie źródła, asystowały przy wypalaniu metanu, ostrzegały przed niebezpieczeństwem.

Jak pisał Julian Majka, „były bardzo pocieszne. Z chodu, z ruchów – istne białe niedźwiadki. Tylko twarze, ręce i stopy miały ludzkie – jak zwykłe skrzaty”.

Ponoć nie znały ludzkiej mowy, a ich język składał się z kiwnięć głową, potupywania nogami, mlaskania, pisków oraz mrużenia oczu.