Mokradła znikają z naszego krajobrazu [Rozmowa]

Happening na Łąkach Nowohuckich fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

O tym, dlaczego tereny podmokłe, takie jak Łąki Nowohuckie, zasługują na szczególną ochronę, rozmawiamy z dr. Kazimierzem Walaszem, ekologiem i prezesem Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: “Niech żyją mokre mokradła” – pod tym hasłem odbył się wczoraj happening na Łąkach Nowohuckich. O co chodziło?

Dr Kazimierz Walasz: Przede wszystkim o to, by zwrócić uwagę, że mokradła to najcenniejsze tereny, jakie posiadamy i te, które najszybciej znikają z naszego krajobrazu. Są zaniedbywane i niszczone, bo nie docenia się ich wartości.

Jakie znaczenie takie miejsca mają dla ekosystemu w mieście?

Pierwsza, najbardziej ogólna perspektywa jest taka, że jest to dobro narodowe, podobnie jak cenne zabytki i dobra kultury. Tereny podmokłe gromadzą szereg bardzo cennych gatunków roślin i zwierząt. Są też cenne jako zespoły różnych gatunków, które wspólnie koegzystują na danym terenie, ponieważ posiada on takie, a nie inne warunki wilgotności. Takich miejsc jest mało, a po drugie to zróżnicowanie gatunkowe maleje.

Z czego to wynika?

Z tego, że tereny podmokłe są bardzo wrażliwe na wszelkie przekształcenia. Wyobraźmy sobie, że mamy piękną podmokłą łąkę, ale jeśli w jej sąsiedztwie powstanie nowa inwestycja i teren zostanie odwodniony, to ta łąka przestanie istnieć, wraz z całym bogactwem floty i fauny. By tak się nie działo, musimy podjąć działania aktywnej ochrony przyrody. Czyli np. trzeba zadbać o to, by przy okazji inwestycji odwodnienie terenu obejmowało tylko teren inwestycji, z odpowiednim wygrodzeniem. Mieliśmy skrajne przypadki takie jak Staw Płaszowski czy Staw Dąbski, gdzie inwestorzy odwadniali teren tak, by woda zniknęła z powierzchni gruntu. Spowodowało to, że w obydwu tych zbiornikach poziom wody się obniżył do katastrofalnego poziomu i dopiero interwencje organizacji ekologicznych spowodowały, że miasto zareagowało.

Gdzie jeszcze w Krakowie mamy takie tereny i jak wygląda ich sytuacja?

Najbardziej klasycznym i znanym przykładem są Łąki Nowohuckie – w tej chwili użytek ekologiczny, w miarę zabezpieczony przed degradacją. Ale mamy też łąki w Kostrzu czy w Podgórkach Tynieckich, które niestety są zagrożone przez inwestycje, ale nie podejmuje się działań, które miałyby zabezpieczyć je przed utratą wody gruntowej. Działa się bez planu, jak komu się podoba, bez kompleksowego rozeznania, a jeżeli już, to robi się to na podstawie przepisów prawa budowlanego, które są słabą ochroną.

Czy mamy inne rozwiązania prawne, które mogłyby tutaj pomóc?

Prawo daje takie możliwości, tylko trzeba umiejętnie je wykorzystać. Każda inwestycja wchodzi w etap możliwości wykonania oceny oddziaływania na środowisko. Pewnych działań już na początku może wymagać Wydział Architektury, na dalszym etapie Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska może zażądać wykonania raportu czy szczegółowych ustaleń, np. w przypadku zagrożenia dla terenu Natura 2000. Ale to wszystko wymaga współpracy pomiędzy instytucjami miasta, RDOŚ, organizacjami pozarządowymi – wszyscy razem powinni usiąść, nie po to, żeby się ze sobą kłócić, ale by dojść do rozwiązania problemu.

Mówimy tu o instytucjach. A czy pojedynczy mieszkaniec ma tu jakąkolwiek rolę do odegrania?

Tu przenosimy się na inną płaszczyznę, czyli na poziom myślenia o gospodarce wodnej. Dostajemy w prezencie wodę w postaci opadów i w zależności od tego, co z nią zrobimy, taka będzie sytuacja. Najważniejsze jest, by tę wodę zatrzymać w terenie, by nie spłynęła od razu do kanału i przez rzeki do morza. Każdy mieszkaniec, który ma jakikolwiek ogródek, może starać się gromadzić wodę, nie odprowadzać jej. Jesteśmy przed etapem, kiedy stanie się to powszechnym wymogiem na każdej inwestycji. Robi się to teraz pod sztandarem walki z ociepleniem klimatu, ale nie chodzi o to, by się tu powoływać na jakieś zagrożenie – gdyby nie było ocieplenia klimatu, tak samo powinniśmy to robić. To powinien być standard w działaniach państwa, województwa czy miasta. Ale jeśli ten powód mobilizuje ludzi, to dobrze, każda droga, która prowadzi do ochrony środowisk wodnych, jest cenna.