Po wizycie youtubera w krakowskim barze tłumy. „W życiu nie ubiłam tylu kotletów”

– Bardzo się cieszę, ale ledwie dajemy radę – nie kryje właścicielka Baru w Przychodni, który po wizycie znanego youtubera jest dosłownie oblegany przez klientów. I choć na schabowego trzeba sporo poczekać, kolejkowicze przekonują, że warto.

Książulo (tak naprawdę Szymon Nyczke) to popularny youtuber, który w internecie zasłynął recenzowaniem lokali gastronomicznych z różnych stron Polski. Testował m.in. kebaba od Filipa Chajzera, stołówkę w polskim Sejmie, jedzenie od Magdy Gessler, catering Anny Lewandowskiej, a także wiele innych, nieznanych szerzej lokali. W wielu przypadkach jego recenzje podupadających barów czy stołówek powodowały, że lokale udawało się uratować przed bankructwem, a wszystko przez tłumne odwiedziny fanów youtubera.

Najlepsze zdaniem Księżula lokale otrzymują od niego specjalną naklejkę, znak „Muala”, który ma wyróżniać wyjątkowo smaczne i uczciwe miejsca.

Książulo w Krakowie

Pod koniec zeszłego tygodnia na kanale youtubera pojawił się nowy film, tym razem poświęcony niepozornemu lokalowi w Krakowie. Bar w Przychodni to miejsce nieoczywiste, bo nie tylko znajduje się z dala od centrum, ale i jest przed wzrokiem przechodniów dość ukryte, na zewnątrz brak bowiem jakichkolwiek znaków czy tablic informacyjnych. I, jak sama nazwa wskazuje, znajduje się w przychodni.

– Jedliśmy jedzenie z Sejmu, jedliśmy jedzenie z kancelarii premiera, jedliśmy też w szkole ostatnio. Szukam, wiecie, takich miejsc nietypowych – tłumaczył wybór lokalu Książulo, powołując się na opinie, że w barze ma być smacznie, tanio, a porcje mają być ogromne.

Jak wykazał test większości pozycji w menu, opinie były zgodne z prawdą. Youtuber zachwycał się zupami, krupnikiem i pomidorową, które miały mu przypominać te, które jadał w młodości w domu, nie krył też zdziwienia wielkością schabowego, który był nie tylko duży, ale i gruby. Książulo zachwalał też ziemniaczki, surówki i pierogi.

Po posiłku wrócił do baru i oficjalnie wręczył właścicielce naklejkę „Muala”.

– Po filmie pewnie tych schabowych trochę pani narobi – przewidywał.

Jutubery jakieś tu były

Dziś wiadomo, że się nie pomylił. Kilka dni po publikacji filmiku w internecie poszliśmy do Baru w Przychodni, żeby sprawdzić czy „magia Książula” wciąż działa. Choć mieliśmy niewielki kłopot ze znalezieniem lokalu, dzięki pomocy rejestratorek w końcu udało się znaleźć schody do piwnicy i drzwi z napisem „BAR BUFET”.

W piwnicznym, wąskim korytarzu powitała nas spora kolejka, a środka baru nawet nie było jeszcze widać.

– Ja nie wiem co tu się dzieje, ja tu od lat przychodzę i był spokój – mówi błądząc po kolejkowiczach pytającym spojrzeniem starszy mężczyzna.

– Jutubery tu jakieś były i się rozniosło – tłumaczy ktoś w kolejce.

– Jutu-co? – dopytuje mężczyzna.

Część kolejkowiczów przyszła skuszona właśnie recenzją Książula. Młoda dziewczyna robi sobie zdjęcia, ktoś inny tłumaczy starszym osobom o co w tym internecie i YouTube chodzi. Choć trzeba czekać, wszyscy się do siebie uśmiechają, nikt się nie przepycha, nie widać też specjalnie niecierpliwych.

– Ja tu od lat przychodzę, ogromne porcje, pyszne – zdradza jeden z mężczyzn.

– Jak taki ruch się zrobił to zaraz zmniejszą porcje i będzie drożej – prognozuje inny, który do baru trafił przypadkiem, szukając knajp w pobliżu swojej pracy na mapie Google.

– Gdzie tam, na pewno tak nie będzie! Właścicielka to złota kobieta – obrusza się mężczyzna.

Pij pani ten kompot!

Za chwilę widać i właścicielkę. Wyłania się z kuchni z tacą pełną kubeczków z kompotem i rozdaje stojącym w kolejce. – No bierz pan te owoce, dobre są! Już wyszłam to trzeba brać. No pij pani ten kompot! – pokrzykuje z uśmiechem i szybko znika, uwijając się jak w ukropie.

Podobnie inne panie z obsługi, które robią wszystko co w ich mocy żeby opanować chaos. Bo poza kolejką przychodzą po odbiór ci, którzy zamówili godzinę, dwie wcześniej, panie szybko wyłapują też znajomych emerytów z problemami zdrowotnymi, lekarzy i innych pracowników przychodni. Ci nie powinni czekać, bo czeka się długo.

– Ostatnio dwie godziny czekałem na jedzenie, ale widzi pani, wracam znowu – uśmiecha się kolejny mężczyzna w kolejce.

A stojąca obok starsza kobieta zdradza, że do baru przychodzi od 30 lat, za każdym razem jak jest w przychodni to wpadnie. – Człowiek już starszy, do lekarza musi chodzić, to przyjdę zawsze. A pysznie jest, pysznie. Kolejek takich nigdy nie było, ale jak trzeba to poczekam, warto. I na wynos pierogi od razu wezmę – mówi.

Przy jednym ze stolików siedzi czwórka młodych chłopaków. Każdy z nich zamówił schabowego, kotlety rzeczywiście są ogromne. Chłopcy po dłuższych zmaganiach się poddają, nie dadzą rady. Postanowili zabrać co zostało na wynos. Same tylko resztki nie mieszczą się w dwóch opakowaniach. Muszą wziąć kolejne.

Dziewczyny, patrzcie na kotlety!

Kiedy w końcu udaje nam się dostać do lady właścicielka, nazywana panią Lucynką, nie ma czasu na rozmowy. – Widzi pani co się dzieje – rzuca przepraszająco, ale ostatecznie znajduje chwilę.

– Wie pani co, ja się bardzo cieszę, że mnie doceniono, naprawdę, ale jakby to było 10, 15 lat temu. Teraz to ja już na emeryturze, ręka mnie boli, w życiu tylu kotletów nie ubiłam, jak wracam padam jak kłoda. Koleżanka ledwo chodzi, inna nogę skręciła, mówię pani same inwalidki – mówi.

I choć narzeka, uśmiech nie schodzi jej z twarzy.

Pani Lucynka podkreśla, że wszystkie panie robią co mogą, że ciężko przy takim ruchu wszystko dopracować, ale się bardzo starają. Tłumaczy, że jej przykro, bo musiała zrezygnować z przyjmowania zamówień telefonicznych, ale panie by się nie wyrobiły.

– Dziewczyny popatrzcie mi na kotlety! – przerywa nagle. I kontynuuje: - Szkoda mi tych stałych klientów, ale nie damy ze wszystkim rady. A, i pytała pani czy ja wiedziałam, że tak będzie. No wręczyli mi tę naklejkę to się ucieszyłam, ale przyznam pani szczerze, że ja się na tym internecie nie znam. Dopiero synowie mi wytłumaczyli o co chodzi.

Bar w Przychodni znajduje się w piwnicy przychodni przy ul. Ułanów 29A. Menu zmienia się codziennie, przykładowe ceny za dania: zupa jarzynowa 7 zł, kotlet schabowy z ziemniakami i surówką 25 zł, gołąbki 18 zł, pierogi ruskie 15 zł, nóżka pieczona z ziemniakami i surówkami 16 zł. W przypadku części dań możliwe wzięcie połówki.