Stare Miasto zasypywane jest stertą ulotek. Prawie nikt ich nie czyta, ale ulotkarze wsiąkli już w panoramę miasta. Przechodnie przyjmują reklamy, bo szanują pracę marznących ludzi. Urząd Miasta Krakowa twierdzi, że problem nie istnieje, ponieważ nikt z mieszkańców nie zgłasza żadnych skarg.
Spacer spod Bagateli przez Rynek Główny do Galerii Krakowskiej spokojnym tempem. Co mamy w torebce? Trzydzieści dwie ulotki. Oferują wszystko. Pokazy w najmniejszej na świecie fabryce cukierków, spektakl o kurach nioskach, odkrycie czym jest prawda i intensywna kuracja odmładzająca za 189 zamiast 280 zł! Mamy też reklamę szkoły, w której nie uczą kosmici (realistyczne zdjęcia obcych) i ulotkę z lwem wychodzącym z brzucha owcy, ale nie wiem co mi oferuje.
Najczęściej ogłaszają się szkoły policealne i kursy zawodowe. Sporo reklam restauracji i kawiarni. Wśród sterty makulatury jedna kartka, którą warto przeczytać – ogłoszenie Ministerstwa Sprawiedliwości o Tygodniu Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem, z bazą danych ośrodków pomocy w całej Polsce.
Pod Bagatelą jest więcej ulotkarzy niż gołębi
Pod Teatrem Bagatela na kilku metrach kwadratowych stoi codziennie przynajmniej trzech ulotkarzy. – Jest ich tu więcej niż gołębi – narzeka Piotr, który chodzi tędy do pracy. – Rozdają śmieci. Nie biorę tego – dodaje.
Większość krakowian wyciąga jednak rękę po ulotkę. – Zbieram, ale nie czytam – mówi Gosia, studentka UJ, która idąc na uczelnię niesie ze sobą cały plik reklam. – Za chwilę je wyrzucę. Wzięłam, bo to czyjaś praca – dodaje. Inni przechodnie podkreślają, że ulotek jest za dużo. – To jest uciążliwe – stwierdza Klaudia, spacerująca pod wieżą Mariacką. – Większości tych reklam nie czytam, nie dotyczą mnie.
Jak jest zimno, ludzie nie wyciągają ręki po ulotki
Ulotkarzami są najczęściej młodzi dorabiający studenci lub uczniowie. Coraz częściej firmy zatrudniają jednak starszych ludzi, czasami niepełnosprawnych. Od nich ludzie biorą chętniej. Dlaczego zatrudniani są studenci lub emeryci? W przypadku umowy zlecenia nie trzeba od ich zarobków odprowadzać składek na ubezpieczenie społeczne. Przedsiębiorcom wychodzi taniej.
– Najgorzej jest zimą – mówi ulotkarz z Wiślnej. – Nie chodzi tylko o to, że trzeba marznąć, ale o to, że ludziom nie chce się wyciągać rąk z kieszeni. Na pytanie czy w niskich temperaturach mają wyższe zarobki, tylko się uśmiecha. – Siedem złotych to najwyższa stawka za godzinę w tej pracy. Śnieg ani deszcz nie podnoszą naszego wynagrodzenia.
Urzędnicy: nikt się nie skarży
Sprawa jest uciążliwa, ale problem szybko nie zniknie. – Do Wydziału Spraw Administracyjnych Urzędu Miasta Krakowa nie wpływały skargi na osoby, które prowadzą taką działalność – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Filip Szatanik, zastępca dyrektora Wydziału Informacji UMK.
Szatanik zdradza, że do wydziału nie wpływają także wnioski o pozwolenia na rozdawanie ulotek. – Każda działalność wymaga zgody zarządcy terenu – zaznacza urzędnik.