Jest płetwonurkiem, byłym rekordzistą świata w nurkowaniu głębinowym z wynikiem 318,25 metra. W rozmowie z LoveKraków.pl Nuno Gomes opowiada o uczuciach, jakie towarzyszą utracie rekordu, swojej znajomości z jednym z najbogatszych Polaków – Leszkiem Czarneckim, o swoich innych sportowych sukcesach oraz książce „Poza błękitem”, która ukazała się w języku polskim.
Rafał Worobiec, LoveKraków.pl: Dlaczego zdecydował pan przyjechać do Polski?
Nuno Gomes, były rekordzista świata w nurkowaniu głębinowym: Myślę, że pytanie powinno brzmieć „dlaczego zdecydowałem się wydać książkę w języku polskim?”.
Niech będzie i tak. Dlaczego pan to zrobił?
Mam długą historię związaną z Polską. Wróćmy do kwietnia 2004 roku, kiedy tu byłem. Wtedy przybyłem na zaproszenie Witolda Śmiłowskiego. Prowadziłem w tym czasie cykl wykładów w Portugalii, jeździłem z miasta do miasta. Witek poprosił, abym zrobił to samo w Polsce. Chciał, abym opowiedział o nurkowaniu technicznym.
Podczas bicia rekordu pomagało panu wielu Polaków. Na czym polegała ta pomoc?
Kiedy bijesz rekord świata w nurkowaniu głębinowym, potrzebujesz wsparcia wielu osób. W miejscu, gdzie ja to robiłem, w egipskim Dehab, jest stacja Planet Divers, na której pracuje wielu Polaków, stąd ich pomoc w realizacji mojego celu. Ważną postacią dla mnie jest także Leszek Czarnecki, który w 2009 roku namówił mnie na napisanie książki. Pomyślałem, że to dobry pomysł. I oto jest książka. Pomagałem mu także pobić rekord Polski.
W tym roku stracił pan swój rekord świata. Jakie to uczucie?
Muszę przyznać, że byłem zaskoczony. Szczególnie tym, kto ten rekord pobił. W mojej opinii był zbyt niedoświadczony. Tak naprawdę był trzecią osobą, która próbowała pobić ten rekord. Dwóm poprzednim się to nie udało. Do trzech razy sztuka.
Jaka jest według pana granica głębokości, na którą człowiek może zejść?
Na chwilę obecną to tyle, ile wynosi rekord świata. A czy coś się zmieni w przyszłości? Myślę, że to może zależeć od technologii. Jeśli ktoś wymyśli lepszą mieszankę gazów albo jeszcze coś innego, pewnie komuś się uda zejść jeszcze niżej.
Pański rekord z 2005 roku i ten nowy, tegoroczny, zostały pobite w tym samym miejscu – w Dehab. Czy to jakiś specjalny dla nurków ośrodek?
Tak, to dokładnie to samo miejsce. Nowy rekord jest kopią mojego osiągnięcia (śmiech). Ja widzę to tak: jeśli bijesz rekord, potrzebujesz wsparcia dużej ekipy. Ci ludzie też się uczą. Nieco poprawią kilka rzeczy, które mogą pomóc w poprawieniu wyniku. Jeśli ta sama drużyna pracowała zarówno przy mojej, jak i tej drugiej próbie, mogła być kluczowym elementem tego, że rekord został poprawiony. Ich doświadczenie z pewnością było przydatne.
Myślałem, że wpływ na to mają trochę inne warunki. Bezpośrednio związane z samą wodą, do której się wchodzi.
Pod tym względem tamto miejsce jest naprawdę dobre, ale można znaleźć też wiele innych równie dobrych.
Czym więc powinny się charakteryzować dobre miejsca do bicia rekordów głębokości?
Nurkować można na dwa sposoby: trudny i relatywnie łatwy. Jeśli chce się to robić w łatwych warunkach, trzeba szukać czystej, spokojnej wody z niedużym prądem bądź niemal stojącej. I potrzebujemy miejsca, które jest głębokie, a jednocześnie znajduje się blisko brzegu. To zależy także od tego, gdzie mieszkasz na co dzień. Nie może być zbyt daleko od twojego miejsca zamieszkania. Dla kogoś z Europy Egipt jest zdecydowanie najwygodniejszy do nurkowania.
Pobił pan rekord mając 52 lata. Jaki wiek jest odpowiedni do nurkowania?
Myślę, że to nie wiek świadczy o tym, czy można nurkować na profesjonalnym poziomie, a kondycja fizyczna. Niektórzy w wieku 28 lat są „skończeni”.
A pan wciąż nurkuje?
Oczywiście. Trenuję tak często, jak tylko mogę. Schodzę na 40-60 metrów, okazjonalnie poniżej 100 metrów. Jednak kiedy bije się rekord, trzeba to robić trochę inaczej, pokonywać większe głębokości. Ale również nie zbyt głęboko.
Jak wygląda przygotowanie do bicia rekordu?
Najpierw musisz mieć plan nurkowania. Potem szukasz miejsca, które nie jest zbyt bardzo oddalone od twojego domu. Potem ćwiczysz, głębiej i głębiej za każdym razem, aż w końcu jesteś gotowy i robisz to.
Jak często pan trenuje?
Nigdy nie przestałem. Ćwiczę na siłowni trzy razy w tygodniu. Trenuję cały czas, nawet teraz. Poza nurkowaniem musisz być przygotowany fizycznie jak każdy inny sportowiec. Ale oprócz tego potrzeba także różnego rodzaju treningu w wodzie, różnych dyscyplin wodnych.
Powróćmy do książki. Powstawała przez trzy lata. Czy to długi okres?
Wszystko powstawało partiami. Pracowałem jako inżynier lądowy, do tego dochodzą treningi, podróże. Tego czasu nie było zbyt wiele. Niedawno przeprowadziłem się do Nowego Jorku, aktualnie nie pracuję i miałem więcej czasu na skończenie mojego dzieła.
Dlaczego zdecydował się pan napisać książkę?
Chciałem się czymś podzielić z ludźmi. Często byłem pytany o to, kiedy napiszę książkę. Więc jest.
Dla kogo ją pan napisał?
Mam nadzieję, że dla wszystkich, nie tylko dla nurków, choć niewątpliwie ta grupa doceni ją najbardziej. Znajdzie się tam wiele wskazówek, z których – mam nadzieję – wiele się nauczą. A pozostali mogą się przede wszystkim dowiedzieć o różnych odmianach nurkowania, zagrożeniach związanych z tą profesją oraz przyjemnościach, jakie płyną z uprawiania tego sportu.
Na jak długo potrafi pan wstrzymać oddech?
Ponad 5 minut.
Z pewnością niejednokrotnie był pan pytany o portugalskiego piłkarza Nuno Gomesa. Tak samo się nazywacie. Zdarza się, że mylą go z panem?
Tak, wyszukując informacje o mnie trzeba pisać „Nuno Gomes nurek”, bo inaczej znajdziemy profil piłkarza nożnego. Ale warto wiedzieć, że jego prawdziwe nazwisko brzmi Miguel Soares Perreira Ribeiro – Nuno Gomes to tylko pseudonim. Ja jestem prawdziwym Nuno Gomesem. On mnie tylko naśladuje (śmiech).
Pracuje pan jako inżynier lądowy. Jak ciężko jest pogodzić życie zawodowe ze sportem?
Największym problemem jest to, że często trzeba trenować późno w nocy, dopiero po pracy. Wiele osób przychodzi z pracy, otwiera piwo, zjada pizzę, ogląda telewizję i kładzie się spać. Niestety, to nie dla mnie (śmiech). Po całym dniu trzeba się przebrać w ciuchy do treningu i iść na siłownię.
Czym się pan zajmuje w pracy?
Obecnie nie pracuję, ale jako inżynier lądowy byłem zaangażowany we wszystkie prace związane z budową dróg i mostów.
Lubi pan udzielać wywiadów?
Tak, to zawsze interesujące. To sprawia, że muszę się zastanowić nad niektórymi rzeczami. Pomaga mi poukładać procesy myślowe (śmiech).
Jak wiele języków pan zna?
Urodziłem się w Portugalii, gdzie pierwszym językiem był oczywiście portugalski. Drugim francuski, a trzecim angielski. A kiedy przeniosłem się do RPA, nauczyłem się tamtejszej odmiany holenderskiego. W tym kraju jest wielu emigrantów właśnie z Holandii. Rozumiem także włoski i hiszpański.
Uprawia pan jakiś inny sport poza nurkowaniem?
Tak, kiedyś grałem w podwodną odmianę hokeja. Byłem członkiem reprezentacji narodowej na Mistrzostwach Świata we Francji, Stanach Zjednoczonych i Australii. Przywiozłem stamtąd dwa złote i jeden srebrny medal.