Rozgrywki o dzieło Gierymskiego. Małżeństwo skazane za przywłaszczenie obrazu

Pokaz "Zimy w małym miasteczku" po odzyskaniu (styczeń 2018) fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Rok więzienia w zawieszeniu na rok i 500 zł grzywny. Sąd Okręgowy w Krakowie wydał wyrok w sprawie małżeństwa oskarżonego o przywłaszczenie obrazu Maksymiliana Gierymskiego „Zima w małym miasteczku”.

O taką właśnie karę wnioskowała prokuratura. Joanna W.-M. i Mariusz M. wnioskowali o uniewinnienie, tłumacząc, że na dzieło Gierymskiego trafili w 2007 roku, kiedy to kobieta przeglądała rzeczy odziedziczone w spadku po swojej zmarłej babci.

„Oddać do Muzeum Narodowego”

Chociaż na zwiniętym w rulon obrazie znajdowała się kartka „oddać do Muzeum Narodowego”, małżeństwo tego nie zrobiło i przechowywało dzieło przez kolejne lata. Obraz zaginął w 1945 roku, a następnie widniał w Katalogu strat wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Informację o jego odzyskaniu podano pod koniec listopada 2017 roku.

Małżeństwo oskarżono o przywłaszczenie obrazu o wartości 800 tys. zł – „mienia o znaczącej wartości oraz dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury” oraz „dokonania nieumyślnego uszkodzenia obrazu poprzez jego nieprawidłowe przechowywanie”. Oskarżonym groziło do 10 lat więzienia.

Na wtorkowym ogłoszeniu wyroku, podobnie jak podczas poprzedniej rozprawy, nie stawił się Mariusz M.

Istotny „skarb”

Sąd tylko na oskarżoną nałożył karę grzywny – swoją decyzje uzasadnił tym, że ze względów rodzinnych to właśnie na niej ciążył obowiązek zadbania o przyszłość obrazu.

– W trakcie tych dziesięciu lat mogła tę rzecz zwrócić, ale tego nie zrobiła. Przenosiła tę rzecz tak jak wszystkie inne swoje własne, dbała o obraz w pewnym momencie bardziej. Kiedy przewoziła pewne rzeczy do mieszkania krewnej, aby ukryć przed mężem, to o ten obraz zadbała bardziej. To wszystko wskazuje na to, że „ten skarb”, który ma jest istotny, ważny i chce go mieć dla siebie – powiedział w uzasadnieniu sędzia Maciej Czajka.

Uzasadniając wyrok, sędzia podkreślił, że wszystko stało się pod wpływem sytuacji rodzinnej.

– Zwrot obrazu nie nastąpił z powodu wyrzutów sumienia, ale raczej wynikał z sytuacji rodzinnej. Uważam po analizie akt sprawy, że był to element pewnego rodzaju małżeńskiej rozgrywki – tłumaczył sędzia Czajka.

Obraz można było zwrócić

Podczas wcześniejszych rozpraw Joanna W.-M. forsowała tezę, że wpływ na nieudane pożycie małżeńskie miało też m.in. „tyranizowanie przez męża” w kwestii obrazu.

Mężczyzna miał mówić, że „dzieła nikomu oddać nie wolno, ale trzeba go zniszczyć”. Sędzia podkreślił jednak, że konflikt między małżonkami rozpoczął się długi czas po posiadaniu obrazu.

– W związku z tym, pierwotny etap był etapem wspólnego działania. I to nie budzi żadnej wątpliwości. Oskarżona podejmowała pewne samodzielne czynności w życiu codziennym i nic nie stało na przeszkodzie, aby obraz mogła zwrócić do Muzeum Narodowego. Ostatnie działania wynikały z konfliktu między małżonkami. To jednak nie zmienia całego obrazu sytuacji. Działali wspólnie i w porozumieniu, jeśli chodzi o przywłaszczenie tego cennego dla kultury obrazu – mówił sędzia.

Walor społeczny

Sędzia w uzasadnieniu podkreślił „społeczny walor” wyroku.

– W ten sposób chcemy uczulić ludzi na to, że dzieł sztuki, rzeczy cennych dla kultury nie można traktować w sposób niestaranny, niefrasobliwy z punktu widzenia ich stanu i własności. Bo to też w pewnym sensie przestępstwo przeciwko Polsce i społeczeństwu. To nasze wspólne dziedzictwo. O to trzeba dbać w szczególny sposób, bo jeśli dziś coś utracimy, nasze wnuki nie będą wiedziały, co było wcześniej – podsumował sędzia Maciej Czajka.

Wyrok jest nieprawomocny.

„Będziemy rozważać apelację”

Jak powiedział dziennikarzom po rozprawie adwokat oskarżonej Joanny W.-M., pod uwagę brana jest apelacja.

– Na pewno będziemy wnosić o pisemne uzasadnienie. Wtedy też podejmiemy decyzję. Z uzasadnienia sądu wynikało, że starał się wyważyć wszelkie okoliczności – te dotyczące oskarżonych i te mające znaczenie dla społeczeństwa. Też można mieć wątpliwości, czy rzeczywiście wszelkie ustalenia są tutaj słuszne. Dopiero po zapoznaniu  się z pisemnym uzasadnieniem podejmiemy decyzję, czy apelować w tej sprawie – powiedział Piotr Maria Wierzbanowski.

News will be here