Smoki jak wrocławskie krasnale? To realne

Nie ma chyba nikogo, kto nie uśmiechnąłby się na widok wszędobylskich wrocławskich krasnali. Zdaniem mieszkańców Kraków ma ogromny potencjał, by iść w ślady Wrocławia i w podobny sposób promować nasze rodzime smoki. Przewodniczący Rady Dzielnicy I obiecuje, że zawalczy o pomniki.

Jest Papa Krasnal, Moczypięta, Bąbelek Chlaptuś, a nawet Bartek z Butolandii. Są ich setki, każdy inny, jedne przynoszą szczęście, inne symbolizują niebyt. Znajdziemy muzykantów, którzy urządzili sobie koncert na jednej z ulic, są też i takie, które sprzeciwiają się dyskryminacji, dlatego wspięły się na uliczne latarnie. Ciekawa historia każdego z nich zachwyca turystów i wzbudza sympatię mieszkańców Wrocławia. Czy Kraków jest gotowy, by wypromować w ten sposób smoki?

Miasto nie wykorzystuje potencjału

– Brakuje takiej promocji – uważa nasza czytelniczka Diana. Jak zaznacza, widowisko na Wiśle, Parada Smoków i pluszowe pamiątki to zbyt mało, by mówić o atrakcji turystycznej. – Zupełnie nie rozumiem, dlaczego miasto nie idzie w tym kierunku. Dlaczego by nie zrobić z tego mocnego motywu? Zamiast stawiać kolejne pomniki umarłym, niech postawią coś smoczego – sugeruje Diana. – Znam sporo ludzi myślących podobnie. Kraków tak jednoznacznie kojarzy się ze smokiem, tak pięknie może to wykorzystać, a tego nie robi – dodaje Czytelniczka. – Takie smoki to naprawdę rewelacyjny pomysł, dobrze by było, gdyby miasto zaczęło robić coś w tym kierunku – twierdzą zgodnie mieszkańcy.

To rewelacyjne wyjście

Podobnego zdania są radni dzielnicy I. Tomasz Daros uważa, że miasto potrzebuje pomników, które wzbogacą lokalną architekturę. – To bardzo ciekawa inicjatywa, a krasnale to rewelacyjne wyjście dla miasta. Sam, będąc wiele razy we Wrocławiu, za każdym kątem szukałem ukrytych skrzatów. Jeżeli udałoby się coś takiego zaszczepić w Krakowie, to byłoby świetnie – komentuje pomysł w rozmowie z LoveKraków.pl członek zarządu Starego Miasta i dodaje, że Kraków potrzebuje mniej monumentalnych pomników, a więcej takich, które wzbogacą architekturę. – Czasem nawet nie zwraca się na takie rzeczy uwagi, a dodają one miastu kolorytu. Myślę, że bardzo dobrym pomysłem byłoby, gdyby na ul. Floriańskiej pojawił się np. 15-centymetrowy smok – twierdzi.

Jak jednak zaznacza, konieczne byłoby ustalenie niezbędnych kryteriów. – Ważne byłoby to, ile miałoby ich powstać, jakie pozy miałyby przybrać, kto miałby je wykonać. Sam pomysł jest ciekawy i warty rozważenia szczególnie, że nie jest drogi – wyjaśnia Daros.

Pomysły były, ale upadły

Inicjatorem stawiania w Krakowie interaktywnych pomników wzorem Wrocławia i innych europejskich miast jest Bogusław Krzeczkowski, przewodniczący Rady Dzielnicy I. – Od lat o to walczę. Chciałem zrobić gołębia, był już nawet projekt, a pieniądze zebraliśmy sami. 30-centymetrowy gołąbek krakowski miał siedzieć na murku okalającym kościół św. Wojciecha w stronę ulicy Grodzkiej – przedstawia pomysł w rozmowie z LoveKraków.pl i zdradza, że marzył też o stworzeniu pomnika Marka Grechuty, wchodzącego na rynek w rozwianym płaszczu. – Rozmawiałem nawet o tym z jego żoną. Niestety pomysły upadły. Pojawiły się problemy m.in. z rzeźbiarzami, którzy dochodzili między sobą, kto ma wykonać projekt – tłumaczy Krzeczkowski.

Jak zaznacza przewodniczący, mieszkańcy chcą pomników ludzi, do których się przyzwyczaili, których znali niekoniecznie z lekcji historii czy literatury. – Przykłady na pomniki „zwykłych” ludzi można mnożyć. Mieszkańcy chcą, aby ludzie tacy jak oni byli upamiętniani w Krakowie, bo wielcy są ci, którzy chodzą do pracy i żyją tak, jak każdy z nas. Nie tylko szczególnie zasłużonych trzeba wynosić na ołtarze. Takie rzeczy jeszcze bardziej ożywią miasto i dodadzą mu ciepła. Rękami i nogami jestem za pomysłem stawiania takich „zwykłych” pomniczków – przekonuje Bogusław Krzeczkowski.

Będą walczyć o pomniki

Dzięki temu, że mieszkańcy są do smoków pozytywnie nastawieni, przewodniczący zapewnia, że stanie na wysokości zadania i jeszcze raz podejmie próbę wprowadzenia w życie tych pomysłów. – Mogę panią zapewnić, że czekam na mieszkańców u siebie w radzie i jeśli będą zainteresowani, to stanę na czele, wspomogę i bardzo chętnie pójdę w tym kierunku – przekonuje Krzeczkowski, choć nie ukrywa, że mogą pojawić się problemy konserwatorskie. – Od razu zjawi się opinia konserwatora, plastyka i wszystkich świętych, którzy będą się wypowiadać na ten temat, no ale taka już jest w mieście procedura – kwituje.

Europejskie miasta usiane są takimi pomnikami. – W Budapeszcie siedzi dziewczynka z pieskiem, na bulwarze można spotkać elfa - te pomniki są wśród ludzi, można nawiązać z nimi kontakt. To bardzo sympatyczne – dodaje.

Tu każdy może postawić krasnala

Obecnie we Wrocławiu jest około 300 krasnali, z czego około 30 postawił Urząd Miejski. – Krasnala może postawić każdy przedsiębiorca, instytucja czy osoba prywatna na własny koszt. To właściciel odpowiada za nadanie mu imienia oraz ponosi koszty jego postawienia, a cena jest uzależniona od projektu – informuje w rozmowie z LoveKraków.pl Maja Berny z Wydziału Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego Wrocławia. Koszt krasnala waha się zazwyczaj od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych.

Jak podkreśla Berny, tego typu miejskie pomniki mają duży wpływ na promocję miasta. – Już od pięciu lat odbywa się dwudniowy Festiwal Krasnoludków skierowany do dzieci i cieszący się coraz większą popularnością. Odbywają się bezpłatne wycieczki tropem wrocławskich krasnali, powstała o nich gra, organizowane są konkursy i gry miejskie – wymienia. – Krasnale stały się symbolem oraz atrakcją turystyczną miasta – dodaje.