Szkoły powinny pozostać otwarte, ale to zależy od szczepień [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W dyskusji publicznej mocno wybrzmiewa postulat, by przez pierwsze tygodnie dzieci miały możliwość spokojnie uczęszczać do szkoły, w której dba się głównie o relacje, a nie o nauczanie – mówi Marta Wodyńska, przewodnicząca Forum Rad Rodziców.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Jak Pani myśli, uda się przepracować cały rok szkolny w trybie stacjonarnym?

Marta Wodyńska, przewodnicząca Forum Rad Rodziców, radna Rady Dzielnicy V Krowodrza: Jak widzimy po statystykach, zamykanie szkół jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia psychicznego uczniów. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która prowadzi telefon zaufania, w 2020 roku podjęła dwukrotnie więcej interwencji kryzysowych niż przed rokiem. Te interwencje są podejmowane kiedy istnieje realne zagrożenie życia lub zdrowia dziecka. Więc widzimy, że pandemia i szkolny lockdown mają swoje konsekwencje. Idealna byłaby taka sytuacja, by szkoły pozostały otwarte, by mogły pracować w normalnym trybie. Ale żeby tak się stało, musimy zdecydowanie podnieść wskaźniki zaszczepienia wśród młodzieży, nauczycieli i kadry niepedagogicznej.

Jak to w tym momencie wygląda?

Znamy dane w skali kraju, ale nie udało mi się uzyskać informacji, jak to wygląda w Krakowie. Ani Wydział Edukacji, ani Wydział Zdrowia nie posiada takich danych, a to jest istotna wiedza, która mogłaby nakierować naszych urzędników na podjęcie pewnych działań prewencyjnych. Warszawa takie działania podjęła, już od kilku tygodni – zostały przygotowane webinaria dla rodziców, materiały informacyjne, spotkania, prelekcje, powstał też filmik promujący szczepienia. Bardzo żałuję, że w Krakowie takich działań nie podjęto, poprzestano na tym, że ma się tym zająć kuratorium.

Czy obserwując sytuację w Krakowie i poza nim może Pani ocenić, na ile samo miasto poradziło sobie z przystosowaniem edukacji do niestandardowych realiów epidemii?

Pokusiłabym się o stwierdzenie, że poradzili sobie dyrektorzy szkół. To na nich została scedowana cała odpowiedzialność. Na tyle, na ile mogli, to temu zadaniu sprostali. Oczywiście po ministerstwie nie można się spodziewać jakichś szczególnie wspierających działań, ale są samorządy, które bardzo wspierały swoje szkoły i swoich dyrektorów. Kraków nie należy niestety do czołówki. Wypada blado w porównaniu choćby z Warszawą, gdzie urząd bardzo aktywnie działa przeciwko wprowadzanym przez ministerstwo zmianom, widząc patologię tych wszystkich przepisów. Przykładem mogą być rekomendacje, że rodzic nie musi być obecny przy szczepieniu, ale równocześnie nie ma żadnych przepisów wykonawczych, które zdejmowałyby z nauczycieli i dyrektorów odpowiedzialność za potencjalne niepożądane reakcje. Jeśli wystąpią u dziecka jakieś odczyny poszczepienne, to pełna odpowiedzialność spada na nauczyciela, który asystuje. Nie ma regulacji, które pozwalałyby kadrze spokojnie spać w tym całym bałaganie.

Na jakie problemy i potrzeby najczęściej zwracają uwagę rodzice i nauczyciele?

Problem polega na tym, że my na dobrą sprawę nie wiemy, co nas czeka. Jesteśmy w grupie rodziców, nauczycieli i samorządowców zgodni co do tego, że ministerstwo powinno przygotować scenariusze, w zależności od tego, jak ta czwarta fala będzie przebiegała. I przygotować pod te scenariusze różne rozwiązania prawne. W zeszłym roku byliśmy zaskakiwani praktycznie z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień. Dyrektorzy dowiadywali się w piątek wieczorem o zmianach, które miały wchodzić w życie od poniedziałku. W stabilnym systemie tak być nie może, wszyscy muszą wiedzieć, co ich czeka i jak się przygotować. Ta niewiedza i bezsilność jest bardzo dojmująca.

A czy uczniowie wiedzą, co ich teraz czeka? Zacznie się wielkie nadrabianie zaległości z minionego roku?

Jako rodzice bardzo się tego obawiamy. W dyskusji publicznej mocno wybrzmiewa postulat, by przez pierwsze tygodnie dzieci miały możliwość spokojnie uczęszczać do szkoły, w której dba się głównie o relacje, a nie o nauczanie. O to, by dzieci na nowo weszły w tę wspólnotę szkolną, by poczuły się bezpiecznie i swobodnie, żeby z większą motywacją podchodziły później do nauki.

To wszystko brzmi przekonująco, ale nie wiem, czy realistycznie.

Wszystko zależy od ludzi. Podstawa programowa nie jest tak szczegółowa, jak szczegółowe są podręczniki. Gdybyśmy nauczali zgodnie z podstawą programową, to podręczniki okazałyby się bardzo przeładowane treścią. Metody nauczania polegające na ciągłym sprawdzaniu i ocenianiu też nie służą motywacji do nauki. Więcej rozmowy, więcej wspólnej nauki, wymieniania się wiedzą, doświadczeniami, uwspólnianie tego całego procesu – myślę, że to dałoby bardzo dobre rezultaty, zarówno jeśli chodzi o dobrostan psychiczny dzieci i nauczycieli, jak i o proces uczenia się. Ponieważ dzieci zdecydowanie chętniej i łatwiej przyswajają wiedzę w środowisku, w którym czują się lubiane, bezpieczne, dostrzeżone i docenione. Dlatego chciałabym bardzo zaapelować do wszystkich rodziców i nauczycieli: nie dociskajmy dzieci, nie narzucajmy im zbyt wiele pamięciowej nauki.

News will be here